PiS ma plan na przejęcie firm zagarniętych od rosyjskich podmiotów. Rzad chce wyznaczyć nowych prezesów – bez specjalistycznych kwalifikacji i egzaminów oraz oczywiście z wysokimi pensjami. Wisienką na torcie jest to, że zarządcy nie będą odpowiedzialni karnie za podejmowane decyzje.
Reklama.
Reklama.
GO Sport Polska ogłosiło upadłość, a 17 z 35 firm z listy sankcyjnej Polski twierdzi, że zostało błędnie powiązane z Rosją
Rzad nowelizuje ustawę dot. listy sankcyjnej. Ma to pomóc pracownikom, ale jednocześnie umożliwić obsadzenie firmy z Rosji ludźmi PiS
Przymusowego zarządcę wyznaczy minister. Może mieć pensję nawet 50 tys. zł miesięcznie i nie musi mieć specjalistycznych kwalifikacji
Tak PiS przejmie rosyjskie firmy
W ostatni piątek sąd ogłosił upadłość sieci sklepów GO Sport Polska, jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm wpisanych na polską listę sankcyjną podmiotów powiązanych z Rosją.
Aż 17 z 35 firm wpisanych na listę walczy obecnie w sądzie o odwrócenie decyzji, twierdząc, że nie mają nic wspólnego z Moskwą. A tymczasem... rząd zmienia przepisy, które umożliwiły wpisy na listę.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", pierwsza koncepcja sankcji okazała się bublem, bo wpis na listę oznaczał natychmiastowe odcięcie pracowników firm od pensji (głównie polskich) i brak możliwości uzyskania pomocy z FGŚP. W sprawie interweniował już rzecznik praw obywatelskich.
Jak donoszą dziennikarze, PiS ma nowelizować ustawę m.in. w celu pomocy pracownikom, a przy okazji... zostawiać sobie furtkę na obsadzenie firm przejętych od Rosjan swoimi ludźmi.
W przygotowanym przez rząd projekcie nowelizacji pojawiają się zapisy, że firma powinna działać do czasu zbycia jej zasobów lub przejęcia własności przez państwo. Przedsiębiorstwu z listy miałby przewodzić przymusowy zarządca, maksymalnie przez rok. Ma on być powoływany przez ministra właściwego ds. gospodarki – obecnie to minister rozwoju Waldemar Buda.
Co ciekawe, wyznaczony prezes nie musi mieć większych kwalifikacji – nie musi się znać na branży, nie są też potrzebne egzaminy. Pensję przymusowego zarządcy miałby wyznaczać także minister, na podstawie umowy z konkretnym zarządcą.
Jak głosi ustawa o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami, pensja zależna jest od wielkości spółki i jej przychodów. Przykładowo – w średniej wielkości przedsiębiorstwie może to być np. 50 tys. zł miesięcznie.
Brak wymagań i wysoka pensja wyglądają interesująco na tle prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego. Tamtejsze zapisy wymagają, by powołany doradca spełniał wyśrubowane kryteria, w tym legitymował się zdanym egzaminem państwowym. Dodatkowo wynagrodzenie takiego specjalisty wyznacza sąd.
Co jeszcze ciekawsze – nowy szef wyznaczony przez rząd może bez konsekwencji zbywać majątek firmy. Suek czy Barter Coal z listy sankcyjnej mają zapasy węgla, a Eurochem i PhosAgro – zapas nawozów. Niewiele stoi na przeszkodzie, by sprzedać towar firm za bezcen.
Proponowane przez rzad zmiany mogą też łamać Konstytucję RP w dwóch przypadkach, na co zwraca uwagę Senat. Po pierwsze, właścicielom firmy nie będzie przysługiwać odszkodowanie za decyzje podjęte przez rządowego zarządcę. Po drugie – przepisy wyłączają odpowiedzialność karną ministra za wyrządzone firmie szkody majątkowe.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Maga Foods – sankcje Polski uderzyły w naszą firmę i ukraińskich pracowników
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, ustawa sankcyjna MSWiA z 26 kwietnia stała się ogromnym problemem dla polskiej firmy, która na dodatek zatrudnia dużą liczbę pracowników z Ukrainy.
— Jesteśmy odcięci od wszystkiego. Nikt od nas nie chce kupować towaru, nikt nam nie chce go wozić. Właśnie dostaliśmy wypowiedzenie umowy od firmy transportowej — mówił w maju Wyborczej.biz prezes Maga Foods Piotr Pawiński.
Polska firma produkująca surówki ma do tego zamrożone konta, nie może więc przyjąć opłat od sieci handlowych. Nie mogą też zapłacić paru milionów złotych dostawcom – głównie polskim rolnikom. Co gorsza, nie może wypłacić pensji 200 pracownikom, z czego połowa pochodzi z Ukrainy i pieniądze wysyłała do rodziny w kraju. Jak to możliwe?
W oświadczeniu na stronie firmy prezes wskazuje, że spółka stała się ofiarą własnego sukcesu. W 2017 r. założycielka przedsiębiorstwa sprzedała zakład funduszowi inwestycyjnego z krajów Beneluksu. W wyniku sporej liczby zmian własności częściowym udziałowcem koncernu kontrolującego Maga stał się rosyjski oligarcha Michaił Fridman.
Polska firma zaręcza jednak, że pod koniec marca holenderscy udziałowcy całkowicie wykupili cześć Rosjanina, a polska spółka nie jest już w żaden sposób powiązana z rosyjskim kapitałem czy przedsiębiorcami z kraju agresora. Kontrolną grupę udziałów posiada Erik Bras – Holender od lat związany z tym biznesem.
MSWiA odpowiedziało na pytania o Maga Foods wysunięte przez serwis Wiadomościhandlowe.pl. Niestety resort wyjaśnił jedynie procedurę wpisywania i zdejmowania firm z listy sankcyjnej, nie odnosząc się do pytań dotyczących bezpośrednio sytuacji polskiej spółki i jej wykreślenia.