Niemcy będą mieć norweski gaz. Polska wciąż tkwi na etapie negocjacji
Podczas gdy Polska wciąż negocjuje warunki, na których możemy dostać gaz z Norwegii, Niemcy już porozumiały się z Norwegami w sprawie zwiększenia produkcji gazu.
Reklama.
Podczas gdy Polska wciąż negocjuje warunki, na których możemy dostać gaz z Norwegii, Niemcy już porozumiały się z Norwegami w sprawie zwiększenia produkcji gazu.
Doszło do porozumienia pomiędzy Niemcami a Norwegią w sprawie zwiększenia produkcji gazu dostarczanego do naszych zachodnich sąsiadów. O zakończeniu negocjacji poinformował w poniedziałek, 16 sierpnia kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
"Norwegia zwiększyła dla nas produkcję gazu. Pomoże to przetrwać zimę teraz i ponownie napełnić nasze zbiorniki gazu w przyszłym roku" - napisał na Twitterze Olaf Scholz, dziękując przy tym władzom norweskim, że może polegać na ich kraju w zakresie dostaw energii. Jednak szczegółów dotyczących warunków umowy pomiędzy Norwegią a Niemcami nie podał.
Norweskie paliwo ma zastąpić Niemcom paliwo rosyjskie. Dotychczas to właśnie Rosja była największym eksporterem gazu na świecie, jednak w wyniku embarga nałożonego na kraj po tym jak najechał na Ukrainę, Niemcy zaczęły zabiegać o gaz z Norwegii. Zamiana głównego dostawcy gazu do Niemiec powoduje, że teraz to ten skandynawski kraj będzie największym eksporterem gazu.
O dostawy gazu z Norwegii stara się też Polska, jednak Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wciąż nie porozumiało się w tej sprawie ze skandynawskim krajem. Polska potrzebuje norweskiego gazu, aby móc napełnić nim gazociąg Baltic Pipe, którego otwarcie zaplanowano na koniec września 2022 roku.
I choć premier Mateusz Morawiecki zapewnia, że „jeszcze w tym roku popłynie do Polski norweski gaz”, wciąż nie wiadomo, ile tego gazu popłynie Baltic Pipe, ani kiedy to nastąpi.
Jak poinformował pod koniec lipca Business Insider Polska, gazu może zabraknąć do tego, by uruchomić w pełni gazociąg Baltic Pipe. "PGNiG ma zakontraktowane dostawy na zarezerwowaną moc Baltic Pipe od października do grudnia tego roku. Z tym że ta moc będzie znikoma i sięgnie zaledwie 800 mln m sześc. gazu. Wyzwaniem jest zapełnienie Baltic Pipe w 2023 r., kiedy to sam PGNiG ma do zakontraktowania w sumie aż 8 mld m sześc. gazu" - podał serwis, podkreślając, że pełna przepustowość gazociągu sięgnie 10 mld m sześc. rocznie, licząc od stycznia. Czyli dokładnie tyle, ile mogliśmy rocznie sprowadzać z Rosji w ramach kontraktu jamalskiego.
Z brakiem gazu borykają się wszystkie państwa europejskie. W Niemczech sytuacja była o tyle poważna, że pod koniec lipca kraj ten miał zaledwie ponad połowę wypełnienia magazynów (dokładnie nieco ponad 65 proc.).
Sprawę komentował wówczas Klaus Mueller, prezes Federalnej Agencji ds. Sieci, informując, że jest zadowolony z tempa, w jakim przybywa tego surowca w magazynach, zaś ich celem jest, aby do pierwszego września wypełnić magazyny gazu w 75-proc. Jednocześnie wskazał, że prognoza 95-procentowego wypełnienia w terminie do listopada jest nierealistyczna do zrealizowania.
Polska nie ma takiego problemu, ponieważ nasze magazyny są niemal w całości wypełnione (95 proc.). Rzecz jednak w tym, że poziomy wypełnień w obu krajach są nieporównywalne. W Niemczech łączna pojemność wszystkich 47 magazynów gazu wynosi w przybliżeniu 23 mld m3. Jak wskazuje Ośrodek Studiów Wschodnich, odpowiada to "około jednej czwartej rocznego krajowego zużycia lub pełnemu pokryciu dwumiesięcznego zapotrzebowania w okresie zimowym w sytuacji całkowitego zatrzymania importu (ze wszystkich kierunków)".
Tymczasem w Polsce pojemność magazynów gazu wynosi niecałe 3 mld m3. Jak wskazywała Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG w rozmowie z money.pl, przy 80-proc. wypełnieniu magazynów zapasy gazów wystarczyłyby na około dwa miesiące.