Tegoroczne podwyżki uderzają nie tylko w tych, którzy ogrzewają domy węglem. Z drożyzną mierzą się również m.in. posiadacze kotłów na pellet. Ten materiał opałowy bardzo mocno zdrożał w porównaniu do cen z zeszłego roku.
Reklama.
Reklama.
W zeszłym roku niecała tona pelletu kosztowała 800-900 zł, dziś ponad 2300 zł
Drożyzna bierze się z rosnących kosztów produkcji pelletu
Swoje zrobiła także wojna w Ukrainie
"Zwlekałam z zakupem, licząc, że cena spadnie. W tym czasie podrożała trzykrotnie. Jeszcze rok temu płaciłam 900 zł, teraz 2350 zł" – skarżyła się czytelniczka portalu dziejesiewp.pl.
Do redakcji portalu wpłynęło jeszcze kilka podobnych wypowiedzi od rozgoryczonych klientów. Ceny się powtarzają. Przeglądając różne oferty w internecie, także natrafiamy na ich zakres bliski dwóm tysiącom złotych za niecałą tonę pelletu. Opał jest sprzedawany na palety, z których każda waży 975 kg.
Ceny pelletu odleciały w kosmos
Czemu jest tak drogo?
– Mamy bardzo drogi materiał – jeśli chodzi o trocinę, która bardzo podrożała w ostatnim czasie. Do tego dochodzą koszty energii, które wzrosły, czy transportu – wyjaśniał w rozmowie z money.pl jeden ze sprzedawców pelletu.
Profesor Aleksander Lisowski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w rozmowie z portalem dodał do powodów drożejącego pelletu rosnącą liczbę wstrzymanych inwestycji w obszarze budowlanym.
– Kluczowe są jednak koszty produkcji pelletu, które zwiększyły się proporcjonalnie do wyższych cen energii elektrycznej, oraz koszty surowca. Do tego dochodzi transport, który również podrożał. W nieznacznym stopniu zwiększyły się również koszty pracy. Ponadto zabrakło pelletu na rynku, gdyż jedna trzecia dostaw pochodziła z Ukrainy, Białorusi lub Rosji — wyjaśniał Lisowski.
Zdaniem profesora SGGW możliwa obniżka cen pelletu nastąpi dopiero w trakcie sezonu grzewczego. – Jeśli klienci zrealizują swoje potrzeby, czyli kupią odpowiednią ilość pelletu przed zimą, niewykluczone, że w czasie zimy cena się zmniejszy – przyznał Lisowski.
Nie tylko "węglarze" zbankrutują
Drożeją nie tylko węgiel i pellet. W swoim tekście, który ukazał się w INNPoland, opisywałem drożyznę na rynku brykietu kominkowego.
W poprzednich dwóch latach cena brykietu kominkowego generalnie była "do przyjęcia". Poza tym nie mieszkałem na wsi w zimę. Zimowałem w mieście, w wynajmowanym na krótki czas mieszkaniu. Dzięki temu na ogrzanie domku w chłodniejsze dni wystarczyła mi niecała tona brykietu. Dla waszej wiadomości – większość producentów i sprzedawców w Polsce dostarcza do klientów paletę z 960 kg opału, co stanowi 96 zafoliowanych paczek po 10 kg.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
W tym roku – niezależnie od szybujących w górę cen najmu mieszkań – postanowiłem spędzić zimę na wsi. Oszacowałem, że będę potrzebował dwóch palet opału, żeby nie zamarznąć. Decyzję o zakupie opału odkładałem aż do dzisiaj – do 1 sierpnia. Częściowo było to niezależne ode mnie, ponieważ tak szybko, jak towar pojawiał się u producenta lub dystrybutora, tak szybko znikał z magazynu. A kiedy pojawiał się znowu, jego cena była wyższa w stosunku do poprzedniej o średnio 200 zł za paletę. Nie było mnie stać na czekanie dłużej.
W poniedziałek 1 sierpnia kupiłem brykiet z trociny dębowej u innego producenta. Za dwie palety zapłaciłem 3840 zł, do tego trzeba doliczyć jeszcze 520 zł za dostawę (Poczta Polska bierze 260 zł za dostawę jednej palety). W sumie 4360 zł – tyle kosztuje mnie obserwowanie, jak przez kilka miesięcy ogień wesoło będzie trzaskał w kominku.
Jestem redaktorem prowadzącym INNPoland.pl. Pracowałem m.in. dla Vice, newonce, naTemat i Next.gazeta.pl. W INN piszę swoje "rakoszyzmy". Prywatnie tworzę własne "Walden" w nadwarciańskim zaciszu. Poza tym co jakiś czas studiuję coś nowego.