W niedzielę prezydent Andrzej Duda uczestniczył w Dożynkach Jasnogórskich. Na wstępie zaznaczył, że polscy rolnicy od 40 lat przyjeżdżają do Jasnej Góry, aby modlić się i dziękować Matce Boskiej.
Jak wskazał, rolnicy przybyli do znanego sanktuarium również i w tym roku, "mimo że znów nadszedł trudny rok". - Po pandemii koronawirusa, po wszystkich trudnościach na rynku gospodarczym z tym związanych, przyszedł czas rosyjskiej napaści na Ukrainę: zdradzieckiej, okrutnej wojny, która zatrzęsła nie tylko naszą częścią Europy, ale całą Europą i światem — przyznał Duda.
Prezydent przekonywał zgromadzonych, że wojna w Ukrainie spowodowała problemy na rynku energetycznym. Jego zdaniem rosyjska agresja wpłynęła także na wzrost cen nawozów, tak dotkliwy dla polskich rolników.
- Jesteśmy tutaj, żeby dziękować, że ten rok [...] w Polsce jest rokiem dobrych plonów, jest rokiem, który przebiegł bez wielkich klęsk żywiołowych niszczących plony i trud pracy rolników — podkreślił.
W trakcie przemówienia prezydent dziękował "Matce Najświętszej za zapewnienie nam wszystkim bezpieczeństwa żywnościowego". W tym kontekście odniósł się do paniki cukrowej, która wybuchła w trakcie wakacji. W sklepach zaczęło brakować tego towaru, a niektóre sieciówki handlowe wprowadziły limity zakupu na jeden paragon, aby ograniczyć hurtowe wykupywanie cukru. - Po raz kolejny nie tak dawno zaledwie kilka tygodni temu znów próbowano wywołać panikę na rynku żywnościowym i spożywczym. Przede wszystkim wokół cukru — przyznał Duda.
Jak dodał, "znowu jakaś grupa naszych rodaków zakupiła dziesiątki kilogramów cukru, które pewnie będą musieli zjadać przez lata". - Dlaczego? Dlatego że cukier jest, jego dostateczna ilość na to, żeby starczyło dla wszystkich i można jeszcze wysyłać na eksport za granicę — ocenił. Przekonywał, że dostępność cukru jest niezachwiana dzięki "rękom polskiego rolnika i polskiemu przemysłowi rolno-spożywczemu".
Prezydent przekonywał również, że nie należy obawiać się o ewentualne niedobory chleba. - Chleba dla nas wszystkich starczy na co dzień i będzie starczało — zapewnił. Dodał, że w tej sprawie "nie ma żadnych wątpliwości".
Ostatnie obawy o niedobory chleba są związane z dwoma czynnikami. Po pierwsze, przedsiębiorstwa z branży piekarniczej, która jest wysoce energochłonna, mocno odczuwają rosnące ceny gazu. Niektórzy już przerzucają te koszty na klientów, a niektóre piekarnie ostrzegają, że niedługo za bochenek trzeba będzie zapłacić nawet kilkanaście złotych.
W obliczu tak wysokich cen branża spodziewa się, że klienci zaczną ograniczać kupowanie chleba, co wypchnie niektóre firmy na skraj bankructwa. Andrzej Piętka, prezes Akademii Wypieków, ostrzega, że jeśli ceny energii nie zostaną zamrożone, to pierwsze przedsiębiorstwa mogą zacząć upadać już za 6-12 miesięcy.
Druga kwestia, która wzmacnia obawy o dostępność chleba to ograniczona produkcja nawozów sztucznych. Przemysł piekarniczy jest bowiem silnie uzależniony od dwutlenku węgla (a dokładniej od suchego lodu), który jest efektem ubocznym produkcji nawozów — wykorzystuje się go do opóźniania rozwoju drożdży. Tuż po tym, jak zakłady należące do Grupy Azoty i spółka Anwil ogłosiły zawieszenie lub zmniejszenie produkcji nawozów, branża piekarnicza alarmowała, że skutki tej decyzji mogą być dla niej dramatyczne.
Czytaj także: https://innpoland.pl/183403,nie-tylko-piwo-tych-produktow-tez-moze-zabraknac