INNPoland_avatar

Wysokie ceny dobijają piekarnie. Niedługo zaczną upadać, padł konkretny termin

Maria Glinka

02 września 2022, 17:46 · 3 minuty czytania
Podwyżki cen energii to ogromne wyzwanie nie tylko dla zwykłego Kowalskiego. Przez rosnące koszty niepewna jest także przyszłość piekarni. Andrzej Piętka, prezes Akademii Wypieków, ostrzega, że w ciągu 6 miesięcy mogą zacząć upadać pierwsze przedsiębiorstwa.


Wysokie ceny dobijają piekarnie. Niedługo zaczną upadać, padł konkretny termin

Maria Glinka
02 września 2022, 17:46 • 1 minuta czytania
Podwyżki cen energii to ogromne wyzwanie nie tylko dla zwykłego Kowalskiego. Przez rosnące koszty niepewna jest także przyszłość piekarni. Andrzej Piętka, prezes Akademii Wypieków, ostrzega, że w ciągu 6 miesięcy mogą zacząć upadać pierwsze przedsiębiorstwa.
Piekarnie na granicy upadku Fot. Karolina Adamska/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Branża piekarnicza jest wysoko energochłonna, co w obliczu rosnących cen gazu stawia jej przyszłość pod znakiem zapytania
  • Andrzej Piętka, prezes Akademii Wypieków, przewiduje, że pierwsze przedsiębiorstwa mogą zacząć upadać już za pół roku
  • Rozwiązaniem problemu mogłoby być zamrożenie cen, ale rząd na ten moment nie przewiduje takiego wsparcia dla przedsiębiorców

Tak przedsiębiorcy przerzucają inflację na klientów. Piekarnie pod ścianą

Inflacja bije kolejne rekordy. Z szacunków Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w sierpniu 2022 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 16,1 proc. rdr. Tak dynamicznie rosnącej inflacji nie było w Polsce od ponad 25 lat.

Wystarczy wybrać się do pobliskiego sklepu, aby zobaczyć podwyżki cen. Przedsiębiorcy są bowiem zmuszeni zmieniać cenniki przez coraz wyższe rachunki za energię elektryczną, gaz, a także rosnące koszty pracy czy transportu.

W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazły się piekarnie. Choć zdaniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka szacunki dotyczące tego, że chleb może kosztować nawet 10 zł to "sianie paniki" i "gruba przesada", to branża już drży o przyszłość. Niektóre piekarnie ostrzegają, że bochenek może być sprzedawany nawet za 20 zł.

Jeśli spełni się ten czarny scenariusz, to trudno wyobrazić sobie, że klienci będą w ogóle chcieli kupować chleb. W związku z tym piekarnie mogą stanąć na granicy bankructwa. - Rosnące koszta będą wyprowadzać coraz mocniejsze ciosy, aż w końcu zacznie dochodzić do nokautów — przekonuje Andrzej Piętka, prezes Akademii Wypieków, w rozmowie z portalem Wiadomoscihandlowe.pl.

Jego zdaniem przed upadkiem uchronią się tylko te zakłady, które "zabezpieczyły się długoterminowym kontraktem na gaz i prąd" lub "zainwestowały w alternatywne źródła energii". - To może być to duży cios dla wielu przedsiębiorców. W wielu przypadkach cios nokautujący, z całkowitym zamknięciem piekarni włącznie — ocenia.

Ostatnie miesiące piekarni? Nie mają co liczyć na zamrożenie cen czy dopłaty

Ekspert przewiduje, że pierwsze przedsiębiorstwa zaczną upadać w przeciągu najbliższych 6-12 miesięcy. A Polacy uwielbiają różnego rodzaju wypieki — z danych GUS z 2020 r. wynika, że statystyczny obywatel zjada 35,8 kg pieczywa w ciągu roku.

Branża piekarnicza jest wyjątkowo energochłonna — przed upadkiem mogłyby ochronić piekarnie np. zamrożenie cen czy rządowe dopłaty. Dobrym rozwiązaniem byłoby także wprowadzenie stałych cen gazu i prądu dla "przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu". Jednak Piętka wątpi, aby piekarnie mogły liczyć na taką pomoc.

Na ten moment trwa dyskusja na temat zamrożenia cen gazu wyłącznie dla klientów indywidualnych. Takie rozwiązanie rekomenduje prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE). - Jestem przeciwnikiem interwencji na rynku, ale obecna sytuacja rynkowa taką interwencję silnie uzasadnia — wskazał szef URE Paweł Gawin na antenie TOK FM.

Podobne plany ma także ekipa rządząca. - Rząd chce zamrozić taryfy na gaz w 2023 r., ale to niemożliwe, by w pełni zrekompensować w ten sposób podwyżki — wskazał rzecznik rządu Piotr Müller, który podkreślił, że zamrożenie cen dotyczyłoby tylko klientów indywidualnych.

Zatem wszystko wskazuje na to, że przedsiębiorstwa będą musiały walczyć w pojedynkę. O tym, jak duże jest to wyzwanie, świadczą ostatnie decyzje spółek kontrolowanych przez państwo, które ograniczyły lub zawiesiły produkcję nawozów sztucznych.

Na taki krok zdecydowały się trzy spółki należące do Grupy Azoty. Zakłady Azotowe Kędzierzyn ograniczyły pracę instalacji, które produkują nawozów do 43 proc., czyli do minimum. Natomiast Zakłady Azotowe Tarnów wstrzymały pracę instalacji produkujących kaprolaktam i poliamid 6. Dodatkowo Zakłady Azotowe Puławy zmniejszyły produkcję amoniaku o 10 proc., i całkowicie wstrzymały produkcję melaminy — aż do odwołania.

Do ograniczenia produkcji został zmuszony także Anwil, kontrolowany przez PKN Orlen. Wszystkie cztery spółki podjęły te decyzje z uwagi na rekordowo wysokie ceny gazu.

Czytaj także: https://innpoland.pl/183403,nie-tylko-piwo-tych-produktow-tez-moze-zabraknac