Wywiad Grażyny Kulczyk, w którym skrytykowała młodych pracowników, dowodzi, że miliarderka nie dostrzega zmian, które zaszły na przestrzeni pokoleń. Prof. Adam Leszczyński, socjolog z SWPS, przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl, że ostra reakcja społeczna na tego typu stwierdzenia oznacza, że "nauczyliśmy się kapitalizmu" i nie chcemy już pracować za darmo. I słusznie.
Reklama.
Reklama.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Grażyna Kulczyk skrytykowała młodych pracowników za "brak zapału" i niechęć do pracowania ponad miarę
Zdaniem prof. Adama Leszczyńskiego, jeśli model biznesowy firmy wymaga darmowej pracy, to oznacza, że jest "zły"
Socjolog z SWPS wskazuje w rozmowie z INNPoland.pl, że podejście młodych do pracy dowodzi, że "nauczyliśmy się kapitalizmu"
Kulczyk pracowała po dwadzieścia godzin. Młodym zarzuca, że nie chcą harować za darmo
Odbieranie telefonów po godzinach, brzęczące Teamsy w niedzielne popołudnie czy otwarty laptop w drodze na weekendowy wyjazd za miasto. Takie obrazki stały się nieodłącznym elementem życia zawodowo-prywatnego wielu młodych pracowników. Tym samym, którego zdaje się nie dostrzegać Grażyna Kulczyk, miliarderka i była żona Jana Kulczyka.
W najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Kulczyk skrytykowała młodych pracowników, że "zerkają na zegarek" i "nie chcą pracować dłużej, niż przewiduje ustawa" Dla porównania z obecnymi standardami zawodowymi ujawniła, że zdarzało jej się pracować "nawet i dwadzieścia godzin".
Rozejrzyjmy się dokoła. Czy nie znajdziemy choćby kilku osób, które zostają w biurze do 22:00, żeby tylko domknąć projekt lub takich, u których dźwięk powiadomienia ze służbowego komunikatora wywołuje szybsze bicie serca?
Z jednej strony za wykonywanie obowiązków poza ramami umowy lub poza godzinami pracycoraz więcej osób domaga się dodatkowego wynagrodzenia, a wypowiedź Kulczyk może sugerować, że osoby, które nie zostają po godzinach to "nieroby". Z drugiej strony odbieranie telefonów czy odpisywanie na maile w niestandardowych godzinach stało się normą, głównie po wybuchu pandemii COVID-19.
Warto jednak pamiętać, że świat, również ten biznesowy, niczym nie przypomina już czasów, w których mąż Grażyny Kulczyk budował swoje imperium. Z globalnego badania Workmonitor przeprowadzonego przez firmę Randstad wynika, że prawie dwóch na czterech przedstawicieli młodszych pokoleń wolałoby w ogóle nie pracować niż mieć pracę, której nie lubią.
– Każdy pracodawca chciałby darmowego lunchu – w tym wypadku pracowników za darmo siedzących w pracy po godzinach. Jeżeli model biznesowy firmy tego wymaga (tj. darmowej pracy), to znaczy, że jest zły. To pracodawca powinien zadać sobie pytanie, czy dobrze organizuje czas pracy – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl prof. Adam Leszczyński, socjolog z Uniwersytetu SWPS, autor głośnej "Ludowej historii Polski".
Polacy wcale nie są "nierobami"
O Polakach trudno powiedzieć, że są "nierobami". Wręcz przeciwnie, uchodzimy za jeden z najbardziej zapracowanych narodów i nie zmieni tego prawdopodobnie także wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy, o którym ostatnio zrobiło się głośno.
W raporcie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) z 2017 r. czytamy, że Polacy przepracowali średnio 1928 godzin. Z tym wynikiem uplasowaliśmy się na wysokim siódmym miejscu. Choć do liderów – Meksykanów (2258 godzin rocznie), trochę nam brakuje, to i tak jest to wysoki rezultat.
Z kolei z danych Kantar Millward Brown dla Work Service wynika, że Polacy pracują średnio 45 godzin tygodniowo. Inne międzynarodowe badania wskazują, że im bogatszy jest kraj, tym krócej (ale wydajniej) się w nim pracuje. Na tym tle wyjątkiem są tylko USA.
– To świadczy o dystansie pomiędzy Polską a bogatszymi krajami Zachodu. Kultura pracy ponad miarę typowa jest dla krajów na dorobku, ale także takich, w których ludzie nie mają poczucia bezpieczeństwa socjalnego. Człowiek pracuje ponad siły wtedy, kiedy boi się pracę stracić, a pracodawca może wówczas takiej pracy ponad siły oczekiwać – przekonuje prof. Leszczyński.
Młody pracownik lepiej rozumie kapitalizm i swoje prawa
W dalszej części wywiadu Kulczyk zwróciła także uwagę, że młody pracownik, nawet w trakcie "robienia czegoś fantastycznego", wychodzi do domu. – Nie dlatego, że się źle czuje czy że ma dziecko, tylko po prostu – wyczerpał swój czas pracy – wskazała.
Jednak z tego stwierdzenia wyłania się niepełny obraz młodych pracowników. Wielu z nich po wyjściu z biura chce rozwijać swoje zainteresowania, pielęgnować relacje ze znajomymi czy w spokoju poczytać książkę lub odpalić Netflixa. Każdy zasługuje na odpoczynek, a obecni młodzi pracownicy są dużo bardziej świadomi swoich praw. Coraz większą wagę przywiązują również do higieny pracy.
Jak wskazała Daria Brzezicka, rzeczniczka prasowa Unii Europejskich Demokratów, każdy może pracować więcej, jeśli ma na to ochotę. Sama jest w gronie tych osób, ale przekonuje, że to "jej wybór". Brzezicka uważa, że krytykowanie pozostałych za nieprzesiadywanie w biurze po godzinach jest "żenujące".
A czasy się zmieniają i coraz więcej firm troszczy się dobro pracownika i jego rozwój, nie tylko w kontekście zawodowym. Korzysta bowiem na tym nie tylko zatrudniony, lecz także sam pracodawca.
– Kultura pracy w dużych międzynarodowych organizacjach często świadomie mówi o work-life balance i zostawia przestrzeń pracownikom na ich pasje. To ma sens, kiedy chcemy przyciągnąć poszukiwanych specjalistów – jeśli pracodawca nie zapewni im dobrych warunków, po prostu pójdą do innego – przekonuje prof. Leszczyński. A w niektórych branżach headhunterzy prześcigają się, żeby tylko zdobyć fachowca.
Kulczyk przyznała w wywiadzie, że w oczach przedstawicieli młodego pokolenia "nie widzi błysku, zapału". Jak przekonywała, na próżno szukać tego zarówno "w pokoleniu Z, wcześniej X i wśród millenialsów".
Jednak osoby z tych grup pokoleniowych wcale nie są mniej głodne sukcesu czy mniej zaangażowane w swoją pracę. Nie powstały badania, które dowodziłyby, że pokolenie Z czy millenialsi pracują gorzej.
Zdaniem socjologa młodzi pracownicy "lepiej rozumieją kapitalizm". – Po prostu nie chcą pracować na czyjeś zyski ani o minutę dłużej niż wymaga tego kontrakt. Za większe zaangażowanie trzeba więcej zapłacić. Tego pracodawcy często wydają się nie rozumieć – wskazuje.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Polacy odrobili lekcję
Choć Kulczyk podkreśliła, że młodym ludziom podcina skrzydła "brak perspektyw", to eksperci nie są zgodni z tą teorią. Zdaniem prof. Leszczyńskiego wielkim motywatorem do podjęcia pracy dla młodych osób są właśnie "otwarte kanały awansu, a więc obietnica sukcesu czekającego gdzieś po latach ciężkiej pracy".
– Jeżeli młody człowiek w Polsce wie, że i tak ma małe szanse zarobić nawet na własne mieszkanie, to po co ma się męczyć? To nieracjonalne, jeśli obietnica nagrody wydaje się tak odległa, że właściwie niemożliwa do zrealizowania – dodaje.
Wywiad, którego udzieliła Kulczyk, odbił się równie szerokim echem, co słowa prof. Marcina Matczaka o młodych lewicowcach. – Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces – przyznał w wywiadzie dla "Polityki". Co tak ostre reakcje mówią o naszym społeczeństwie? Zdaniem Leszczyńskiego to dowód na to, że "nauczyliśmy się kapitalizmu" i "nie chcemy za darmo pracować na innych". - Ta lekcja została zinternalizowana, jak widać, skutecznie – kwituje socjolog.
Z wywiadu z Kulczyk wyłania się obraz leniwego, młodego pracownika. Miliarderka zarzuciła młodym, że od razu chcieliby widzieć efekty swojej pracy, "głównie finansowe". Jednak czy godziwa wypłata za wykonywanie obowiązków i dodatkowa gratyfikacja za nadgodziny to faktycznie żądanie ponad miarę? W erze rynku pracownika ta teoria wydaje się chybiona. Nie tu, to w innym miejscu młody człowiek zostanie doceniony. Albo przynajmniej otrzyma godziwe wynagrodzenie za wykonywanie swoich obowiązków.