INNPoland_avatar

W tym roku każdy z nas pracuje za darmo przez... 227 dni. A "dzień niewoli inflacyjnej" już za nami

Paweł Orlikowski

30 października 2022, 19:31 · 4 minuty czytania
227 z 365 dni w 2022 roku pracujemy za darmo. Każdy, bez wyjątku, kto tylko chodzi do pracy. Jak to możliwe? Wszystko przez to, że dzień "wolności podatkowej" osiągnęliśmy dopiero 13 czerwca, ale teraz jesteśmy już w "niewoli inflacyjnej".


W tym roku każdy z nas pracuje za darmo przez... 227 dni. A "dzień niewoli inflacyjnej" już za nami

Paweł Orlikowski
30 października 2022, 19:31 • 1 minuta czytania
227 z 365 dni w 2022 roku pracujemy za darmo. Każdy, bez wyjątku, kto tylko chodzi do pracy. Jak to możliwe? Wszystko przez to, że dzień "wolności podatkowej" osiągnęliśmy dopiero 13 czerwca, ale teraz jesteśmy już w "niewoli inflacyjnej".
W 2022 roku przez 7 miesięcy pracujemy za darmo. To wina podatków, składek, opłat i wysokiej inflacji Fot. Artur Szczepanski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Dopiero od 13 czerwca mieliśmy dzień "wolności podatkowej", a już od 29 października dzień "niewoli inflacyjnej". W tym roku aż 227 dni pracujemy "za darmo"
  • Podatki, składki i obowiązkowe daniny, a do tego wysoka inflacja – właśnie z tego powodu większa część roku to zarabianie na opłaty
  • Co więcej, realna wartość naszych pensji stale spada, bo obniża się siła nabywcza pieniądza

Media, głównie te społecznościowe, w weekend zalała fala wpisów, że od 29 października do końca roku pracujemy za darmo. Bo inflacja. Jest jednak jeszcze gorzej.

2022 rok, jak to rok nieprzestępny, ma 365 dni. Ze wszystkich dni roku aż 227 w tym konkretnym pracujemy za darmo. To z jednej strony efekt podatków i obowiązkowych opłat, z drugiej – wysokiej inflacji.

Ta ostatnia nie była tak wysoka od 20 lat. Z kolei podatki są raczej dość stałe, choć ostatnio mieliśmy sporo zamieszania z Polskim Ładem. Niemniej, pierwszych 163 dni to była praca na wszelkiego rodzaju daniny, z kolei ostatnie 64 dni to wynagrodzenie zjadane przez inflację.

Robert Gwiazdowski, prawnik i ekspert podatkowy, był jednym z komentatorów, który zwrócił uwagę na to, że nie tylko inflacja zjada nasze wynagrodzenia. Na swoim Twitterze napisał, że "inflacja to podatek", ale przez prawdziwe podatki aż do 13 czerwca pracowaliśmy za darmo.

– Mógłbym porównać to, co było przez ostatnie 6-7 lat z tym, co będzie w przyszłym roku do czasów Gierka. Wtedy mieliśmy Bonanzę. Poziom życia szybko wzrastał, ale wskutek zaciągania kredytów zagranicznych. Dlatego potem nastąpił krach. Nieuchronny krach – powiedział w rozmowie z INNPoland.pl prof. Leszek Balcerowicz.

– Inne są mechanizmy, ale dynamika jest podobna. Najpierw Bonanza kosztem przyszłości, a teraz przychodzi zapłata. Ci, którzy będą rządzić od przyszłego roku, a mam nadzieję, że nastąpi zmiana, będą mieli za naczelne zadanie wyprowadzić Polskę z tego kryzysu – dodał były minister finansów i szef NBP.

Dzień Wolności Podatkowej

Wspomniany wyżej Robert Gwiazdowski jest ekspertem Centrum im. Adama Smitha. To właśnie ta instytucja już od 1994 roku wylicza Dzień Wolności Podatkowej dla Polski.

To oczywiście symboliczna data, od której przestajemy "pracować dla rządu", a zaczynamy zarabiać tylko dla siebie. Koncepcja wywodzi się z USA, stworzył ją amerykański biznesmen Dallas Hostetler.

Problem z podatkami w Polsce jest jednak szerszy. A ostatnie zamieszanie z Polskim Ładem i kilkunastoma poprawkami do niego sprawy nie ułatwia.

– To, że podniesiono nam obciążenia, to jedno. Bo obniżono tylko najmniej zarabiającym i to groszowo, a każdemu podniesiono. Drugie, że cały czas mamy dwa systemy podatkowe, które funkcjonują jednocześnie – powiedział w rozmowie z INNPoland.pl rzecznik MŚP Adam Abramowicz.

– Teraz działa to tak, że księgowość liczy składkę zdrowotną według innych zasad, a podatek według innych. System należy uprościć i zrobić go mniej kosztownym. A utrzymywanie obecnego dualizmu podatkowego spowoduje totalny galimatias przy rozliczeniach – dodał Abramowicz.

Dzień Wolności Podatkowej formalnie to dzień, w którym łączny dochód od początku roku zrównuje się z zobowiązaniami podatkowymi na dany rok.

W praktyce – gdybyśmy zaczynali od spłat podatków, składek i opłat, a dopiero później całą pensję zostawiali na koncie, to właśnie w 2022 roku przez pierwszych 163 dni musielibyśmy oddawać wszystko, co zarobimy. Dopiero od 164 dnia pieniądze zostawałyby w naszych kieszeniach.

Do obliczenia, kiedy ten dzień przypada, służy stosunek udziału wydatków publicznych do PKB. Za dane przyjmuje się założenia budżetowe opracowane przez Ministerstwo Finansów

Dzień Niewoli Inflacyjnej

Skoro jest dzień wolności od podatków, może być dzień zniewolenia przez inflację. Taki w 2022 roku w Polsce wypadł w sobotę 29 października. Z danych GUS wynika, że obecna inflacja wynosi 17,2 proc.

Specjalną okazję na "Dzień Niewoli Inflacyjnej" przygotowała Nowoczesna. Partia wraz z jej liderem Adamem Szłapką ruszyła z kampanią informacyjną w mediach społecznościowych. Ruszyła także w Polskę z plakatami.

– Od 29 października do końca roku pracujemy już za darmo. Wszystko, co zarobimy, zeżarła drożyzna – napisał na swoim Twitterze Szłapka.

Na koncie jego ugrupowania pokuszono się także o wyliczenia. "Zarabiając 3 tys. zł, w skali roku na inflacji 17,2 proc. tracisz 6 192 zł! Od dziś do końca roku pracujesz za darmo" – czytamy.

Pensje w dół przez inflację. Niby zarabiasz, a tracisz

Fatalne dane dla portfela polskich pracowników potwierdza nawet doświadczona pracownia badawcza z Wielkiej Brytanii ECA International.

I tak inflacja w dwa lata zabierze nam z pensji 15,5 proc. Z czego w 2022 roku polskie płace realnie na wartości stracą 8,4 proc., a prognozy na 2023 rok zakładają spadek o kolejne 7,1 proc.

To rekordowy spadek płac w ujęciu realnym. Swoje wyliczenia ECA International opiera na danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Ten prognozuje średnią roczną inflację dla Polski w 2022 roku na poziomie 13,8 proc.

Inflacja jest tak gwałtowna, że nie ma opcji, by firmy zdołały zwiększać wynagrodzenia, by ją przezwyciężyć. Zresztą – to by tylko doprowadziło do jeszcze większej spirali cenowo-płacowej, a więc do jeszcze większego wzrostu inflacji.

Jednak Polska traci mocniej niż inne kraje. To znaczy my tracimy, którzy tu pracujemy, bo realnie nasze wynagrodzenia wynoszą coraz mniej. Dzieje się tak mimo tego, że większość państw doświadczyła w tym roku spadku realnego wynagrodzenia (78 proc. na świecie i aż 100 proc. w Europie).

– Chociaż wszystkie kraje w Europie odnotowały w tym roku spadek wynagrodzenia w ujęciu realnym, to jednak większość z nich przetrwa burzę inflacyjną nieco lepiej niż Polska, która nadal zmaga się z mniej optymistycznymi prognozami na nadchodzący rok – powiedział Oliver Browne, menedżer ds. wynagrodzeń w ECA International.

Badanie ECA International zapowiada kolejny trudny rok dla pracowników na całym świecie. Jednak i tak ponad 1/3 badanych krajów przewiduje wzrost wynagrodzeń w ujęciu realnym.

Największy wzrost odnotują Indie (o 4,6 proc.), a następnie Wietnam (4 proc.) i Chiny (3,8 proc.). Sytuacja w Azji jest stosunkowo stabilna, ponieważ region ten nie został dotknięty tak wysoką inflacją, jak znaczna część reszty świata.

ECA bada 365 międzynarodowych firm w 68 krajach na całym świecie, aby odkryć prognozowane podwyżki płac na nadchodzący rok i rzeczywiste podwyżki zgłoszone w bieżącym roku.

Czytaj także: https://innpoland.pl/186379,1000-minus-na-wszystkich-swietych