W sklepach coraz wyższe ceny, rachunki opiewają na coraz wyższe kwoty. Inflacja szaleje i to mimo pozytywnych informacji z rynku. Dolar osłabł względem złotego, co więcej, potaniały choćby ropa i pszenica. Dlaczego więc ceny ciągle rosną? Jest dobra informacja – wkrótce przestaną.
Reklama.
Reklama.
W oczekiwaniu na najnowsze dane GUS dotyczące inflacji pojawiają się pierwsze jaskółki spadku cen
Mimo że na rynku już od dawna ropa i inne surowce są dużo tańsze od cenowych szczytów, a dolar potaniał, wciąż zmagamy się z drożyzną. Dlaczego?
Analityk Piotr Kuczyński wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl to zjawisko
W środę Główny Urząd Statystyczny (GUS) poda najnowsze dane dotyczące inflacji w Polsce. Dojdzie do wyhamowania wzrostu cen? Wszystko na to wskazuje, bo rynek już to wycenił. Dlaczego więc nie widzimy tego jeszcze na stacjach benzynowych, sklepowych półkach i w obniżkach rachunków?
Dane jedno, ceny drugie
Dolar, ropa, gaz, węgiel, pszenica – patrząc na kontrakty terminowe, czyli wyceny rynkowe, większość surowców i komponentów napędzających inflację tanieje.
Po dwóch tygodniach przyjrzeliśmy się tej analizie i ponownie porozmawialiśmy z Piotrem Kuczyńskim. Ten ocenia, że spadek cen jest coraz bliższy, choć te wciąż pozostają wysokie z jednego powodu.
– Patrząc tylko na cenę ropy, gdy porównamy jej wycenę w złotych z października do obecnej, jest ona tańsza o 30 proc. A porównując do ceny z czerwca, to już 50 proc. niżej – mówi INNPoland.pl Piotr Kuczyński.
Jak dodaje, właściciele stacji benzynowych czekają z obniżeniem swoich marż do momentu, kiedy ponownie pojawi się wyższy podatek od towarów i usług, bo 23-procentowy VAT na nowo wejdzie w życie od 1 stycznia 2023 roku.
– Więc może się okazać, że dodając VAT, a obniżając marżę, cena pozostanie taka sama. Choć właściciele stacji nawet mogliby te ceny obniżyć. Ta różnica, jak wspomniałem, to 30 a nawet 50 proc., czyli mają nawet zapas do obniżek – dodaje Kuczyński.
Magazyny wypchane po sufit drogimi surowcami i towarami
Po drugie, jak podkreśla główny analityk DI Xelion, w trakcie pandemii i tuż po niej, gdy zerwane były łańcuchy dostaw, producenci wypełniali magazyny po sufit. Tak było i tym razem, więc wypełnili te magazyny bardzo drogimi surowcami, a teraz muszą to sprzedać.
– Gdy opróżnią magazyny, wtedy będą w stanie kupować tańsze surowce i towary. Dopiero wówczas będą mogli obniżać ceny, co przełoży się na spadek inflacji. Im szybciej wykupimy jako konsumenci te drogie zapasy, tym szybciej spadną ceny, innej drogi nie ma – zaznacza.
Oczywiście możemy mieć też do czynienia z zawyżonymi marżami. Przez co należałoby bardziej liczyć na brak wzrostów cen niż ich spadki. Zdaniem Kuczyńskiego, żaden sprzedawca nie będzie zbyt chętny do obniżania marży, gdy ludzie przyzwyczaili się już do drożyzny.
– Niemniej proces, o którym wspomniałem, czyli obniżenie cen rynkowych powinien doprowadzić do spadku cen, prędzej czy później – podkreślił Kuczyński.
Black Friday i Cyber Monday – ciekawe dane
W listopadzie kumulują się dwie wielkie wyprzedaże, które zwykle napędzały sprzedaż detaliczną. Bardziej odczuwalną za Oceanem niż w Polsce. I właśnie dane z USA pokazują na wyhamowanie gospodarcze, co może być też zapowiedzią globalnego spadku cen.
– Z danych cytowanych przez Bloomberga wynika, że w Black Friday sprzedaż detaliczna w sklepach stacjonarnych wzrosła o 2,9 proc. względem 2021 roku, przy inflacji na poziomie 7,7 proc. A więc spadł wolumen. Czyli tak naprawdę Amerykanie kupili mniej, ale za wyższe ceny – zauważa Piotr Kuczyński.
– Z kolei sprzedaż w sklepach internetowych, czyli związana z wyprzedażą na Cyber Monday odnotowała katastrofalny wynik, bo to wzrost o zaledwie 1 proc. Czyli ten konsument amerykański, który zawsze pędził do sklepu i był najważniejszym motorem gospodarki, przestał to robić, bo odczuwa inflację – dodaje analityk DI Xelion w rozmowie z INNPoland.pl.
Wyhamowanie inflacji a ceny
Z kolei zdaniem ekonomisty prof. Witolda Orłowskiego, nie ma się co przesadnie cieszyć z ewentualnego wyhamowania inflacji, bo nie będzie to miało zbyt wielkiego przełożenia na ceny, przynajmniej nie zbyt szybko.
– Nie cieszmy się przesadnie tym, że prawdopodobnie po marcu nastąpi jakieś obniżenie stopy inflacji. Pewnie z ponad 20 proc. do kilkunastu procent, bo to będzie głównie efekt bazy. To wcale nie znaczy, że ceny jakikolwiek spadną. One nadal będą rosły, tyle że wolniej niż poprzednio – dodał.
Przypomnijmy, dane za październik są takie: inflacja konsumencka osiągnęła poziom 17,9 proc., z kolei inflacja bazowa, liczona bez cen energii i żywności, wynosi już 11 proc.
Najnowsze dane dotyczące inflacji w Polsce poznamy w środę 30 listopada. Będzie to tak zwany wstępny (lub szybki) odczyt GUS. Pełne dane poznamy w połowie miesiąca, a wtedy też NBP opublikuje swoje wyliczenia, dotyczące inflacji bazowej.