Myśleliście, że nagroda dla Jacka Sasina za zasługi dla Poczty Polskiej była himalajami absurdu? Przebija ją orlenowska prasa, która postanowiła nagrodzić Adama Glapińskiego za wybitne zarządzanie Narodowym Bankiem Polskim. Kuriozalne, bo to właśnie złotego i NBP (oraz naszych portfeli) trzeba bronić przed pomysłami Glapińskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Muszę przyznać, że trochę dziwnie się czuję, komentując nagrodę dla prezesa Glapińskiego. Ten news powinien raczej trafić do kategorii "kabaret i rozrywka", z ekonomią nie ma wiele wspólnego. Cóż, przyjrzyjmy się sprawie: prezes NBP Adam Glapiński otrzymał wczoraj nagrodę "za wybitne zarządzanie Narodowym Bankiem Polskim w czasach pandemii, wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego". Dobrze czytacie, nie popełniłem tu błędu. To też nie żart.
Mowa o tym samym Glapińskim, za którego kadencji inflacja szybuje sobie w chmurach, przez nikogo nie będąc niepokojoną. Który spokojnie patrzył na jej wzrost i mówił "poczekajmy, to chwilowe". Staram się śledzić działania prezesa NBP i doprawdy nie wiem, co zrobił w sprawie wojny w Ukrainie czy kryzysu energetycznego. Nic mi się tu nie klei.
Chcecie konkretów? Proszę bardzo. Przypomnijcie sobie początek 2021 r., bo wtedy zaczęła rosnąć inflacja. Glapiński kompletnie to zignorował i był przeciwny podwyższaniu stóp procentowych. Inni ostrzegali, Glapiński z miną pokerzysty twierdził, że inflacja (mimo trwałego przebicia celu NBP) jest przejściowa. Prawdopodobieństwo podwyżek stóp jest zerowe – mówił. Pamiętajmy tylko, że grał w tego pokera nie mając asa w rękawie i na szalę rzucał nasze pieniądze.
We wrześniu 2021, kiedy inflacja dojechała do prawie 6 procent, stwierdził, że podwyżka stóp byłaby szkolnym błędem. Miesiąc później stopy poszły w górę, a Glapiński oznajmił, że chciał... zaskoczyć rynek. Rynek, który prezes NBP ma stabilizować, regulować i czynić przewidywalnym. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że prezes NBP, który na konferencjach ma za plecami hasło "Dbamy o wartość polskiego pieniądza" stał za kilkoma interwencjami, które złotego osłabiły. Dzięki temu NBP zanotował większy zysk.
Ostatnio stwierdził, że był w sklepie i nie widział, by ceny wzrosły. Doprowadził też do chaosu i konfliktu w Radzie Polityki Pieniężnej. W październiku Adam Glapiński, po raz drugi z rzędu został uznany za jednego z najgorszych szefów banków centralnych w Europie. Gorsi od niego okazali się tylko szefowie banków w Turcji i Białorusi.
Wiemy, za co nie powinien dostać, spójrzmy od kogo nie powinien dostawać
Bo ten Bagiński to nie lubi Glapińskiego – ktoś powie. Ani mi to brat, ani swat. To po prostu kolejny polityk wsadzony na posadę, której nie ogarnia i zajmuje się głównie własnym PR-em. Jego comiesięczne konferencje dawno przestały być postrzegane w kategoriach ekonomicznych, ludzie oglądają je tylko po to, by zobaczyć, co tym razem palnie "Glapa".
Ględził już o Hitlerze, opowiadał o płaskowyżach, snuł oderwane od rzeczywistości wizje. Najśmieszniejsze jest to, że ciągle potrafi opowiadać o prognozach analityków NBP, które są zdecydowanie różne od tego, co mówi prezes. Albo ich nie czyta, albo nie rozumie.
Najważniejsze jest to, że nagrodę Glapińskiemu przyznał koncern Polska Press, kupiony w zeszłym roku przez Orlen. Ten sam, który miał nie wyrzucać dziennikarzy i nie stawać się narzędziem politycznej propagandy. Tymczasem z przykrością patrzę na to, jak na stanowiska w lokalnych mediach trafiają kolejni spadochroniarze, których jedyną cechą wspólną jest bycie klakierami obecnej władzy.
Są wśród nich ludzie w naszym zawodzie skompromitowani, na czele ich listy jest Dorota Kania, skazana za wyłudzanie pieniędzy od rodziny lobbysty. Nieprawomocnie, bo sterowana przez Ziobrę prokuratura wycofała sprawę z sądu.
Przykro mi, bo media lokalne niebezpiecznie szybko staczają się w kierunku gadzinówek. Kiedyś na pierwszych stronach miały informacje ważne dla odbiorców, teraz po prostu szczują na opozycję. Stały się po prostu narzędziem propagandy. Najbardziej szkoda mi koleżanek i kolegów po fachu, którzy ciągle tam pracują, bo nie mają innego wyjścia. Ich szefami zostali ludzie, którzy często nie mają kompetencji do prowadzenia gazetki szkolnej.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Polska Press, zwany w branży Orlen Press, szybciutko zdryfował w kierunku mediów sterowanych przez braci Karnowskich czy Tomasza Sakiewicza – ludzi pokornych władzy, bez kręgosłupa moralnego, zdolnych jedynie do uważnego słuchania sugestii i przekuwania ich w ziejące jadem paszkwile i służalcze peany. Ale i dostarczających nam niezłej rozrywki jak nagroda "Giganta Polska Press 2022" dla Glapińskiego.
A, byłbym zapomniał: w kategorii "bezpieczeństwo żywnościowe" nagrodę otrzymał wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk a w kategorii "bezpieczeństwo militarne" - wicepremier i minister obrony Mariusz Błaszczak. Wyróżnienie dostała też TVP za relacjonowanie wojny w Ukrainie, a sekretarz generalny PiS (Krzysztof Sobolewski) odczytał pełen ciepłych słów list od samego Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiadomo dlaczego prezes PiS nie zaszczycił tej imprezy swoją obecnością.