Wy też przecieraliście oczy ze zdumienia? Kurs złotego w relacji do euro po prostu runął. Jeszcze we wtorek oscylował wokół 4,63 zł, potem gwałtownie podskoczył do 4,68 zł, dziś utrzymuje się na poziomie 4,69 zł. Wygląda na to, że ktoś celowo osłabił złotego. Podejrzany jest NBP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wtorek i środa to dni gwałtownego osłabienia złotego względem euro
To efekt manipulacji walutowej w wykonaniu bardzo dużego podmiotu
Takie manipulacje przeprowadzał już Narodowy Bank Polski, by na koniec roku wykazać dodatkowe miliardy zysku
Nie wiadomo kto manipulował kursem złotego, ale z pewnością (przynajmniej na papierze) zarobi na tym właśnie NBP
We wtorek 27 grudnia późnym popołudniem kurs euro wobec złotego bardzo szybko wzrósł. Nasza waluta osłabiła się o kilka groszy. Nie było ku temu żadnych przesłanek. Ani euro nie powinno się umocnić, ani złoty upaść tak nisko. Analitycy są pewni: ktoś zaczął manipulować kursem naszej waluty. Ale kto i po co?
To zagadka. Tropy prowadzą jednak do NBP, BGK lub innej dużej instytucji, która mogła w krótkim czasie kupić duże ilości walut obcych – w tym przypadku chodzi o euro. Skąd to wiadomo? Bo kurs złotego w stosunku do dolara czy franka szwajcarskiego nie uległ większym zmianom.
Wiadomo więc, że ktoś z Polski kupił bardzo dużą ilość euro. W ten sposób kurs euro wzrósł, bo wzrosło zapotrzebowanie na tę walutę. Na rynku pojawiło się też dużo złotówek, więc kurs naszej waluty spadł.
Kto i po co miałby to robić?
Rąbka tajemnicy uchyla Piotr Kuczyński analityk DI Xelion. – To, co się stało, było zupełnie nieintuicyjne. Na ogół zwyżka kursu euro trochę pomaga złotemu, teraz tak się nie stało. To wygląda na podciąganie kursu do góry. "Wygląda", bo oczywiście nikogo za rękę nie złapałem – mówi Kuczyński w rozmowie z INNPoland.pl.
Dodaje jednak, że Narodowy Bank Polski ma w rezerwach ponad 120 miliardów euro. Zwyżka kursu europejskiej waluty o 10 groszy oznaczałaby, że staną się one teoretycznie droższe o ponad 12 miliardów złotych.
– Jeśli złoty jest słaby, to NBP może odnotować zysk na rezerwach walutowych. Im więcej są warte, tym lepiej – teoretycznie – zarabia NBP. Jest "tak zwany" zysk, bo on jest papierowy. To bilans, a nie fizyczny zysk ze sprzedaży walut. Ale NBP 95 proc. swojego zysku przekazuje budżetowi – przypomina Piotr Kuczyński.
I to może być przyczyna dziwnych zawirowań na kursie złotego. Nie jest tajemnicą, że rząd dramatycznie potrzebuje pieniędzy. Planowane są cięcia w ministerstwach, Morawiecki wespół z minister finansów Magdaleną Rzeczkowską wzywają do oszczędzania.
Co ciekawe, w ustawie budżetowej na ten rok zapisano, że NBP wpłaci do kasy jedynie 844 miliony złotych. Rząd mógł się pochwalić kolejnymi prawie 10 miliardami nadwyżki budżetowej.
Ze sprawozdania NBP wynika, że 10 mld przyniosły operacje finansowe przeprowadzane przez bank, zaś ok. 2 mld to odsetki od środków NBP. Narodowy Bank Polski na różnicach kursowych zyskał ponad 13,5 miliarda złotych w ciągu roku. Bank pokusił się też o inwestycje w kontrakty na indeksy giełdowe rynku USA, strefy euro i Wielkiej Brytanii. Zarobił na tym ponad miliard złotych.
Rok wcześniej NBP pochwalił się zarobieniem 9,3 mld zł, więc do budżetu przekazał prawie 9 mld zł. W 2019 roku zysk NBP sięgnął 7,8 mld zł. W 2018 zysku nie było, zaś rok 2017 rok bank zamknął stratą 2,5 mld zł.
W środę (28 grudnia) w rozmowie z przedstawicielami Narodowego Banku Polskiego poprosiliśmy o komentarz odnośnie wzrostu kursu euro. Odpowiedź miała zostać wysłana w trybie pilnym. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy jednak stanowiska Banku.
NBP już manipulował kursem złotego
Identyczna sytuacja jak dziś miała miejsce pod koniec 2020 roku. W samej końcówce grudnia kurs złotego nagle się załamał. Dlaczego? Dziś wiadomo, że zrobił to Narodowy Bank Polski. Przyznał się do tego przypadkiem i w dość kuriozalnych okolicznościach.
W listopadzie 2021 roku prezes NBP Adam Glapiński dostał fatalną notę w rankingu prezesów banków centralnych. Wystawił mu ją periodyk "Global Finance". W mediach społecznościowych banku zawrzało, osoby prowadzące profile NBP usiłowały za wszelką cenę podważyć negatywną ocenę Glapińskiego i ją zdezawuować.
W pewnym momencie ktoś wrzucił na Twittera informację o następującej treści: "Pod koniec roku miała miejsce 'szarża' banku na rynku walutowym w celu osłabienia złotego. Przyniosła ona wysoki zysk NBP (w sumie przekroczył 9 mln zł)".
Niewinny z pozoru tweet wywołał burzę. Po pierwsze, bank pomylił miliony z miliardami. Po drugie, było to oficjalne przyznanie się do winy. NBP sprzedawał złotego, by go osłabić i wykazać papierowy zysk, który potem trafił do budżetu.
Piotr Kuczyński przypomina, że ten tweet szybko został skasowany, bo wywołał potężną awanturę. W zeszłym roku pod koniec grudnia "szarża" ewidentnie nie miała miejsca, bo – jak mówi analityk – NBP najwyraźniej bał się powtórki. Ale teraz ktoś znów zabawił się kursem złotego.
Kuczyński powtarza, że nie wie, kto to zrobił. Być może NBP, być może BGK. Ale ruch był wyraźny i "co najmniej dziwny". Tym bardziej że nie będzie miał większych konsekwencji dla eksportu czy naszych portfeli.
– Mamy końcówkę roku, de facto 3 dni do końca grudnia – środę, czwartek i piątek. Po nowym roku powrócimy do normalnego handlu. Jeśli to było sztuczne osłabienie złotego, to ono zniknie i jego wpływ na rynek w dłuższej perspektywie będzie żaden – mówi Kuczyński.
Efekt jest jeden: ktoś wykaże kilka miliardów zysku na różnicy kursów. Czy będzie to Narodowy Bank Polski? Wkrótce się okaże.