– Niektórzy mówią, że to nie chleb, ale ja jem chleb baltonowski i on mi smakuje – wyznał prezes Glapiński na swojej comiesięcznej konferencji. Dodał, że jak kogoś nie stać na masło, to powinien przerzucić się na tłuszcze roślinne. A winą za ceny masła obarczył media, które jego zdaniem napędziły panikę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Podczas swojego comiesięcznego wystąpienia Adam Glapiński mówił, że wszystko jest w porządku. A winą za ceny masła czy wykupowanie węgla oraz cukru obarczył media i siły, które chcą w Polsce napędzać panikę.
Przypomniał, że RPP nie zmieniła stóp. A te wcześniej wzrosły o 6,65 pp.
– To podniesienie nadal działa, oddziałuje na gospodarkę i ciśnie w dół inflację. Staramy się, by nadmierną inflację jak najszybciej zlikwidować, nie powodując katastrofy humanitarnej w jakości życia. Nie chcemy wylewać dziecka z kąpielą – mówił Glapiński. Podkreślił, że wyższe stopy spowodowałyby masowe bezrobocie.
Manipulacja danymi o inflacji
Szybko przeszedł do tematu inflacji, skupiając się jednak na krajach, które mają wyższą. Pokazał wykres, z którego wynika, że polska inflacja jest w połowie europejskiej stawki. W rzeczywistości niższą inflację ma ok. 20 krajów UE, wyższą jedynie 5 lub 6.
– W krajach bałtyckich przekracza 18 proc., na Łotwie 22 proc. Niektórym wydaje się, że wystarczy być w strefie euro, by inflacja była niższa – perorował.
Glapiński tempo wzrostu określił jako świetne, dodał, że wszystko wskazuje, że recesji w Polsce nie będzie, że łagodnie wrócimy do normalnego tempa wzrostu. Mówił, że cały czas doganiamy Europę i państwa zachodnie, zmniejszamy dystans.
– W tej dekadzie dojdziemy do poziomu Francji. Nie zamożności, bo tego porównać się nie da, ale jeśli chodzi o bieżące dochody i ich siłę nabywczą. Pod warunkiem, że nasza gospodarka będzie kierowana przez właściwych ludzi, bez kreatywnych działań polegających na przyspieszaniu albo spowalnianiu – opowiadał.
Dodał, że jego zdaniem inflacja na koniec roku może wynieść 6 procent. Ale to tylko jego projekcja, a nie oficjalne dane NBP.
Euro to samo zło
Po raz kolejny zaatakował pomysł przyjęcia euro. Stwierdził, że zależeć na tym może tylko ludziom bogatym albo takim, którym nie zależy na Polsce. I po raz kolejny opowiadał o inflacji w krajach bałtyckich, które mają euro. Przypomnijmy: w Europie to wyjątki. Euro mają też Niemcy, Francja i inne kraje, w których inflacja jest dwa razy niższa, niż w Polsce.
Ocenił, że koniunktura na świecie słabnie. Globalny wzrost gospodarczy będzie niski.
– To niekorzystne z punktu widzenia wzrostu, ale korzystne dla dezinflacji. Inflacja wynika z wysokich cen energii, tak to działa we wszystkich krajach świata. Ceny surowców dziś spadają, ryzyko niedoborów gazu nie istnieje. Ale ceny są wyższe niż kiedyś – mówił Glapiński.
Dodał, że nie spełniły się "przepowiednie czarnowidzów co do zziębniętej Europy".
– Mówili, że węgla nie będzie a chleb miał kosztować 30 złotych. Węgiel jest, gaz jest, rząd robi wszystko, co może, by ceny niezbędnych do życia produktów rosły minimalnie. Kolejne tarcze antyinflacyjne przyczyniają się obniżenia inflacji – pochwalił.
Nawiązał też do swojego wcześniejszego wystąpienia i cen chleba. Kilka tygodni temu opowiadał, że w jego okolicy chleb kosztuje 2,99 zł. Dziś wyjaśnił, że chodziło mu o tzw. chleb baltonowski.
– Niektórzy mówią, że to nie jest chleb. Ale ja go jem i bardzo mi smakuje – podsumował.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Glapiński na początku swojej comiesięcznej konferencji, zwanej przez krytyków stand upem, zachwalał walory artystyczne nowego banknotu przygotowanego przez NBP.
- Niemożliwy do podrobienia – zachwalał Glapiński. – Piękny, zupełnie niesamowity na skalę światową – mówił.
Dodał, że jest też nowa moneta z Kopernikiem, zawierająca bursztyn. Ma to być początek serii banknotów i monet z wybitnymi ekonomistami – bo Kopernik był też ekonomistą.