Sankcje na Rosję są spóźnione, ale zaczynają działać z dużą mocą. Tylko w styczniu dochody tego kraju z sektora naftowego spadły o 45 proc. Warto zauważyć, że o wiele mocniejszy cios w rosyjską gospodarkę dopiero nadchodzi. Pętla na szyi Rosji zaczyna się zaciskać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dochody rosyjskiego budżetu z ropy spadły w styczniu o 45 proc.
To dane oficjalne, rzeczywiste mogą być jeszcze gorsze
To efekt sankcji z grudnia, w życie weszły już nowe
Lutowe ograniczenie importu diesla z Rosji będzie o wiele mocniejszym uderzeniem w gospodarkę Rosji
Jak zauważa w rozmowie z portalem TVN24 Biznes analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich Iwona Wiśniewska, w styczniu dochody rosyjskiegobudżetu z sektora naftowegospadły o prawie 45 procent. Stało się tak pomimo rosyjskich prób ominięcia embarga.
Co ważne – kolejny, o wiele mocniejszy cios w rosyjską gospodarkę dopiero nadchodzi. Mowa oczywiście o obowiązującym od niedawna zakazie importu paliw. Jednocześnie Wiśniewska podkreśliła, że rosyjska ropa naftowa sprzedawana jest ze sporym dyskontem.
– Średnia cena baryłki rosyjskiej ropy naftowej Urals, czyli tej branej pod uwagę przy obliczaniu podatków nakładanych na rosyjskie koncerny naftowe, w styczniu była na poziomie poniżej 50 dolarów. Dla porównania baryłka ropy Brent kosztowała powyżej 80 dolarów – powiedziała w TVN24.
Zdaniem Iwony Wiśniewskiej właśnie te, wprowadzone na początku lutego sankcje będą dużo bardziej bolesne dla Kremla. Podkreśliła, że dotychczas Unia Europejska była największym importerem rosyjskich produktów naftowych, w 2021 roku trafiało do niej prawie 60 proc. rosyjskiego eksportu. Utrata takiego rynku już jest poważnym problemem, a dostaw nie będzie tak łatwo przekierować jak w przypadku surowej ropy.
– To jest przede wszystkim związane z logistyką. Każdy produkt naftowy trzeba przewozić oddzielnie, do tego niezbędna jest zatem liczna flota małych tankowców. Ponadto benzyna, olej napędowy, aby nie zostały zanieczyszczone, nie powinny być ładowane na jednostki, które wcześniej przewoziły, na przykład mazut. W efekcie transport produktów naftowych na duże odległości jest mało opłacalny. Jest więc dużo barier, które sprawiają, że przekierowanie całości tych dostaw będzie raczej niemożliwe - oceniła ekspertka OSW.
Sankcje opóźnione, ale w końcu skuteczne
Unia Europejska coraz mocniej odcina się od rosyjskich surowców energetycznych. 5 grudnia 2022 r. zaczęło obowiązywać embargo na rosyjską ropę naftową sprowadzaną drogą morską, co stanowi około 2/3 całego importu.
Kolejne ważne zmiany dopiero przed nami. Już 5 lutego 2023 r., weszło w życie unijne embargo na rafineryjne produkty ropopochodne z Rosji. W tym na olej napędowy.
– Według Eurostatu unijne gospodarki w 2022 r. były uzależnione od importu produktów ropopochodnych w ponad 60 proc. Udział Rosji w imporcie paliw ropopochodnych w UE spadł w październiku 2022 r. poniżej 10 proc., jednak embargo pozostaje wyzwaniem dla wielu sektorów – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Maciej Miniszewski, starszy doradca zespołu energii i klimatu w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).
Kraje Zachodu zrobiły to bardzo sprytnie i małym nakładem kosztów. Otóż zakazały ubezpieczania transportów ropy, za którą zapłacono więcej niż 60 dolarów za baryłkę. A że prawie wszystkie firmy ubezpieczające transport morski są z Europy, zakaz powinien być szczelny. Nikt nie chce narazić się na straty, które byłyby o wiele wyższe niż potencjalny zysk ze "szmuglowania" ruskiej ropy.
Rosja może natomiast nadal eksportować ropę rurociągami. Wymusiły to na UE Węgry, które bez tego surowca zostałyby odcięte od paliw. Rafinerie koncernu MOL na Węgrzech i Słowacji mogą więc być zasilane rosyjską ropą. Nawiasem mówiąc, nie wiemy, czy przypadkiem na stacjach MOL w Polsce nie będzie sprzedawane paliwo wyprodukowane z rosyjskiej ropy.
W Europie spokój, radzimy sobie bez Rosji
Z europejskiej perspektywy uspokajająca może być reakcja rynku na wprowadzenie nowego embarga.
– Zareagował spokojnie, co oznacza, że wkalkulował sobie embargo w cenę i był na nie przygotowany. Europejskie koncerny też mają w magazynach tyle paliw, że przez kilka miesięcy będą w stanie bilansować sytuację – stwierdziła ekspertka OSW.
– Biorąc pod uwagę rezerwy, którymi Rosja obecnie dysponuje, też te dochody, które otrzymała w zeszłym roku z eksportu surowców, to najprawdopodobniej pieniędzy Kremlowi na ten rok wystarczy – prognozuje Iwona Wiśniewska.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Zdaniem ekspertki sytuacja może stać się bardziej skomplikowana w kolejnych latach, jeżeli wydatki Kremla utrzymają się na dotychczasowym poziomie. W jej opinii Europa raczej nie powróci do dawnej zależności od rosyjskich surowców.