Dzień po wystąpieniu rosyjskiego dyktatora, inwestorzy moskiewskiej giełdy wyprzedają papiery. Giełda tłumaczy to chęcią posiadaczy akcji do realizacji zysków przed dniem wolnym – pisze "Rzeczpospolita". Faktycznie, w czwartek putinowska Rosja będzie obchodzić "dzień obrońcy ojczyzny".
Prawda może być inna. We wtorek rosyjski lider wygłosił orędzie do narodu. Było dość apatyczne, Putin wydawał się przygaszony. Bez skrępowania opowiadał bzdury o Zachodzie i przyczynach wojny.
Putin sporo miejsca poświęcił też sprawom wewnętrznym i ekonomicznym. Obiecywał m.in. rozwój infrastruktury w kraju i chwalił się, że gospodarka Rosji stoi rzekomo na dobrym poziomie, mimo nieprzychylności i sankcji zachodnich państw.
Nie uwierzyli mu inwestorzy. Dzień po orędziu akcje na moskiewskiej giełdzie zaczęły tracić na wartości. Indeks MOEX (handel w rublach) stracił na wartości 0,52 proc., spadając do 2200,99 pkt. Za to indeks dolarowy RTS zyskał 0,23 proc. do 931,8 pkt. "Rz" pisze, że wielokierunkową dynamikę indeksów analitycy giełdowi tłumaczą deprecjacją dolara – o 0,75 proc., do 74,48 rubla.
Należy zauważyć, że nie ma to wielkiego znaczenia. Kurs dolara w Rosji jest utrzymywany sztucznie i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Zdaniem agencji Reuters spadające dochody z ropy i gazu oraz perspektywa wyższych obciążeń podatkowych w połączeniu z niepewnością geopolityczną i groźbą sankcji powstrzymają wzrost rosyjskiej giełdy. Tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Reutersa wśród analityków.
Rosyjski rynek załamał się w lutym zeszłego roku po tym, jak wojska Putina zaatakowały Ukrainę. Przez zachodnie sankcje wzrosła awersja do ryzyka, ale niektóre czynniki, takie jak wysokie ceny ropy naftowej, głównego produktu eksportowego Rosji, wzmocniły rynek.
Jednak zachodnie embarga i pułapy cenowe na rosyjskie produkty energetyczne ograniczają obecnie ich eksport, co z kolei hamuje wzrost na rosyjskich rynkach kapitałowych. Są one silnie uzależnione od zapasów energii i surowców.
Według Reutersa indeks MOEX denominowany w rublach osiągnie do połowy 2023 roku poziom 2300 punktów. Byłby to wzrost o około 5,3 proc. w stosunku do poniedziałkowego zamknięcia na poziomie 2183,57. Prognozy analityków były mniej optymistyczne niż w poprzednich dwóch sondażach, przeprowadzonych w listopadzie i sierpniu.
"Głównym ryzykiem dla rosyjskiej giełdy w nadchodzących miesiącach jest pogorszenie sytuacji geopolitycznej w związku z trwającym konfliktem na Ukrainie" – powiedziała Reutersowi Elena Kożuchowa, analityk Veles Capital.
Reuters przypomina, że Moskwa spodziewa się zebrać około 300 miliardów rubli (4 miliardy dolarów) z jednorazowego "dobrowolnego" podatku, który zapowiedział minister finansów Anton Siłuanow. Będzie pobierany od firm na podstawie "dynamiki" ich wyników w ciągu ostatnich kilku lat.
Analitycy uważają, że indeksy giełdowe MOEX i RTS są w stanie wykazać stabilność na obecnych poziomach, a nawet znaczny wzrost. Musimy jednak pamiętać o tym, że Rosja ograniczyła obrót dla inwestorów zagranicznych, drastycznie zmniejszając zewnętrzną płynność na giełdach. Główną siłą napędową rosyjskiej giełdy są krajowi inwestorzy detaliczni.
Michaił Szulgin, szef globalnych badań w Otkritie Investments, powiedział Reutersowi, że akcje wyglądają atrakcyjniej niż inne aktywa popularne wśród rosyjskich inwestorów, czyli nieruchomości i federalne obligacje skarbowe.