PiS przegłosował, prezydent podpisał, nowych elektrowni wiatrowych w Polsce nie będzie (prawie). Bo według ludzi o małych rozumkach, wiatraki są złe, szkodzą, szpecą, hałasują i mordują ludzi. A bo te łopaty są nieekologiczne, bo się nie da się ich przerobić czy zutylizować.
Tak, to częściowo prawda. Może nie to o mordowaniu ludzi. A reszta jest prawdziwa w kilku procentach. Owszem, wiatraki trochę hałasują. Nie da się tego ukryć, ale... mniej więcej 150 metrów od wiatraka hałas nie przekracza 45 decybeli. Wiecie, ile to jest? Mniej niż moja żona, robiąca sobie kawę w kuchni, za ścianą. Wiem, bo zmierzyłem.
Producenci wiatraków nie są w ciemię bici i opracowali nowe technologie, pozwalające na recykling łopat. A już dziś wykorzystuje się je do produkcji betonu. Wiatraki nie są też groźne. Pamiętam, że kilka lat temu posłanka Anna Zalewska, znana działaczka antywiatrakowa, opowiadała, że nie chciałaby zostać zabita przez spadające z nieba śmigło wielkości autobusu.
Wyobraźnia pokazała mi taki scenariusz z udziałem posłanki Zalewskiej, rozum kazał sprawdzić możliwość wystąpienia takiego zjawiska. Pragnę uspokoić panią posłankę: coś takiego się na świecie jeszcze nie zdarzyło.
Owszem, przez ostatnie kilkadziesiąt lat na całym świecie zginęło lub odniosło rany kilkuset techników serwisujących i naprawiających wiatraki. Nawet w Polsce zdarzały się takie wypadki. Ale było ich nieporównywalnie mniej od wypadków w kopalniach czy elektrowniach. To po prostu ułamek innego rzędu wielkości.
Moim skromnym zdaniem najśmieszniejszy jest fakt, że wszystko to mówią ludzie, którzy uważają, iż spalanie ponad 55 milionów ton węgla rocznie jest świetnym rozwiązaniem. Wiecie, ile to jest 55 mln ton węgla? To ponad 887 tysięcy wagonów węglarek, mieszczących po 62 tony węgla.
Gdyby ustawić je jeden za drugim, miałyby długość prawie 12 500 kilometrów. Taki pociąg sięgałby od Warszawy do Pekinu, zakręcając w prawo w Moskwie. Tyle węgla spala się rocznie w Polsce.
Ci sami ludzie mówią, że wiatraki szpecą krajobraz. Och, serio? Bardziej niż dymy snujące się zimą wokół polskich miast i wsi? Te, przez które ludzie umierają i chorują? Mówią, że wiatraki zabijają ptaki i nietoperze. Tak, to się zdarza. Ale naukowcy umieją zminimalizować liczbę zwierzęcych ofiar.
W Stanach, według oficjalnych rządowych danych, rocznie w starciu z wiatrakami giną 234 tysiące ptaków. Dla porównania 25,5 miliona rozbija się o linie energetyczne, a 2,4 miliarda zabijają koty.
Nasze dobro narodowe, które według części górników musimy wykopywać do końca świata i jeden dzień dłużej? To śmieszne, bo wiatraki nie zastąpią nam węgla, nie w 100 procentach. One dają tam tani prąd, ale mało stabilny. Dzięki nim można jednak niesamowicie skutecznie zmniejszać zużycie paliw kopalnych i pozyskiwać niezwykle tanią energię dosłownie z powietrza.
Wróćmy jednak do polityków. Jaki mają cel w walce z wiatrakami? Cóż, wiatraki mają antywyznawców, których hołubi i wspiera pewna grupa polityczna. Jest w niej Solidarna Polska i część PiS-u. Pytanie brzmi: dlaczego ziobryści i ich sympatycy szkodzą wiatrakom? Czy są nieślubnymi dziećmi Don Kichota z La Manchy? Być może, ale bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu chcą szkodzić, żeby podkreślić swoją ważność.
Ziobryści to koalicjanci PiS-u, ale nie sądzę, żeby żyli z partią Kaczyńskiego w dobrej komitywie. Nawet w PiS-ie są ludzie w miarę rozsądni, których kabarety i dramy odgrywane przez ziobrystów wkurzają. Solidarna Polska to ogon, który macha psem, sorki - PiS-em. Zjednoczona Prawica bez ziobrystów nie ma w Sejmie większości, więc ci na każdym kroku chcą pokazać, jacy są ważni.
A to nabroją w systemie sądownictwa, przez co Polska ma problem z wypłatą pieniędzy z KPO, a to pomajstrują przy wiatrakach, przez co Polska będzie miała kolejne problemy z KPO. Stoi za tym również potężna propaganda, która ma uspokoić część górników.
Tę część, która ślepo wierzy związkowym liderom. Ludziom, którzy w znacznej mierze od lat nie wąchali powietrza na grubie, a mimo to uważają, że są górnikami. Między innymi dzięki nim jest w Polsce grupa osób, które wierzą, że wiatraki to zagrożenie dla węgla. I jak będziemy stawiać wiatraki, to będziemy zamykać kopalnie.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co złego jest w zamykaniu kopalni, ale są ludzie przekonani, że ich likwidacja to będzie koniec Polski. Nie, to początek nowej Polski, bez śmierdzących kominów, bez gigantycznych elektrociepłowni, smogu, hałd. Kopalnie i tak będziemy zamykali. A ludzie, którzy zwalczają wiatraki to pewnie w dużej mierze ci sami, którzy uwierzyli i propagują bzdury podawane przez antyszczepionkowców. Wczoraj nie chcieli się kłuć, dziś zwalczają maszty telefonii komórkowej i wiatraki.
Nie wiem, jak liczna jest ta grupa wyborców. Ale ona jest i stanowi dla polityków łakomy kąsek. Dla takich partii, jak Solidarna Polska to wymarzeni wyborcy. Łykną każdą bzdurę i będą nią wierzyć jak w prawdę przez któregoś boga objawioną. I tak kiepskiej jakości polityka skazała nas na brak taniej energii i przedłużanie uzależnienia od węgla.
Czytaj także: https://innpoland.pl/191696,juz-nawet-gornicy-apeluja-o-stawianie-wiatrakow-chca-miec-przy-nich-prace