Pożyczka, której premier nie nazywa pożyczką. Spłacać ją będą osoby, których nawet jeszcze nie ma na rynku pracy, bo... są za młode. Problem jest dużo większy niż sam brak pieniędzy na tegoroczne "trzynastki". – Zabrakło politycznej i ludzkiej odpowiedzialności – komentuje w INNPoland ekspert emerytalny Oskar Sobolewski.
Reklama.
Reklama.
Z kieszeni do kieszeni? Premier pożycza na wypłatę 13. emerytur i nawet nie nazywa tego pożyczką
Zabrakło pieniędzy w Funduszu Solidarnościowym, więc rząd sięga do Funduszu Rezerwy Demograficznej
Spłata pożyczki rozłożona będzie na 10 lat i zacznie się dopiero w 2028 roku
Czym jest Fundusz Rezerwy Demograficznej? To istotne narzędzie, wykorzystywane przez rząd niezgodnie z przeznaczeniem
Do 24 marca na konto Funduszu Solidarnościowego wpłynie 5 miliardów złotych z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Zostaną przeznaczone na wypłatę tegorocznych 13. emerytur.
To pożyczka na 0 proc., co znajduje potwierdzenie w oficjalnych, rządowych dokumentach. Premier Mateusz Morawiecki przekonuje jednak, że to nie jest pożyczka. Prawda jest inna. Nie dość, że nią jest, to jeszcze sięga się do kieszeni obecnych nastolatków.
Posłuży nie na sfinansowanie wypłaty 13. emerytury w całości, lecz tylko jej części – blisko 1/3, bo wymagany budżet na tegoroczne "trzynastki" to 14,7 mld zł.
– To pokazuje, że rząd nie myśli już nawet jedną, następną kadencją, bo zobowiązania przerzuca na swoich następców. W 2028 roku, gdy zaczną się spłaty, będzie trwała już kolejna kadencja Sejmu – zwraca uwagę w rozmowie z INNPolandOskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy HRK Payroll Consulting.
– To jest pewnego rodzaju zaciąganie zobowiązań, które będą spłacały osoby, w dużym skrócie, których nie ma jeszcze na rynku pracy – dodaje.
Fundusz Rezerwy Demograficznej naruszony
Sam fakt spłacania tylko części tegorocznych "trzynastek" przez 10 lat może bulwersować, ale kolejnym problemem jest właśnie naruszenie kasy Funduszu Rezerwy Demograficznej. Czym on jest?
Głównym celem utworzenia funduszu było zwiększeniebezpieczeństwawypłacalności świadczeń przez ZUS w momencie, gdy – przez starzejące się społeczeństwo – zabraknie pieniędzy na wpłaty emerytur z bieżących wpłat od pracujących.
– Nie po to tworzy się tego rodzaju fundusze, by korzystać z nich do pożyczania pieniędzy. Demografia jest na złym poziomie, prognozy są bardzo kiepskie. Tu powinna zadziałać taka polityczna, ale też ludzka odpowiedzialność, by jednak myśleć o tym, co będzie w przyszłości liczonej w dekadach, a nie tylko latach – podkreśla Oskar Sobolewski.
– Sytuacja demograficzna w Polsce nie będzie się poprawiała. Wystarczy spojrzeć na liczby. W 2022 roku urodziło się 305 tys., a zmarło aż 450 tys. osób. Gołym okiem widać, że jesteśmy na sporym minusie – dodaje.
Jak podkreśla ekspert, Fundusz Rezerwy Demograficznej to ważny fundusz, ważne narzędzie, które niestety rządzący wykorzystują w taki sposób i myślą wyłącznie w takim bardzo krótkoterminowym, politycznym interesie.
– Widać, że ten interes polityczny jest niestety nadrzędny nad czystością źródeł finansowania. Trzeba podkreślać, że nie tak powinno się prowadzić wydatki i finansowanie takich projektów. Szczególnie, że to po prostu potężne pieniądze, bo 5 miliardów złotych to nie jest mała kwota – zaznacza ekspert.
Zabraknie na przyszłe emerytury?
"Spłatapożyczki nastąpi na rachunek FRD z terminem spłaty rozpoczynającym się od 2028 r. do 2037 r., w 10 równych rocznych ratach, z terminem płatności na dzień 30 listopada każdego roku" – czytamy w projekcie rozporządzenia, zamieszczonym w wykazie prac rządu.
To, co premier Morawiecki nazywa przerzuceniem pieniędzy z kieszeni do kieszeni, jest pożyczaniem pieniędzy przyszłych emerytów, co w obecnym kryzysie demograficznym jest bardzo ryzykowne.
– Premier próbuje tak przedstawiać tę sytuację, ale trudno powiedzieć, że zwrot: "nieoprocentowana pożyczka" to nie jest pożyczka, skoro takie słowo zostało wpisane w wykazie prac legislacyjnych. Chyba, że premier jakoś inaczej definiuje słowo "pożyczka", jednak dla mnie pożyczka jest pożyczką – oburza się Oskar Sobolewski.
Co dalej? Przed nami "czternastki", a pieniędzy brak
Jak podkreśla Sobolewski, co inne jest jednak ważniejsze. O ile 14. emerytura, która w tym roku też ma się pojawić, jest świadczeniem jednorazowym, o tyle 13. emerytura została na stałe wpisana do ustawy i będzie wypłacana co roku, jest to świadczenie cykliczne.
– To tym bardziej pokazuje, że rząd powinien tego rodzaju dodatki mieć wpisane do budżetu. Powinny one być finansowane bezpośrednio z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, skoro są bezpośrednio powiązane z osobami na emeryturze – twierdzi Sobolewski.
– Za chwilę będziemy się zastanawiali, skąd zostaną sfinansowane tzw. czternastki. To kolejny już przykład pokazujący, że to świadczenie nie powinno być wypłacane w takim kształcie – podkreśla ekspert.
– Wszelkiego rodzaju działania powinny być przemyślane i powinny być procedowane długoterminowym, a nie krótkoterminowym interesem – podsumowuje rozmowę z INNPoland Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy HRK Payroll Consulting, twórca "Debaty Emerytalnej".
Eksperci wskazują, że najrozsądniejszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji, czyli wysokiej inflacji, byłaby po prostu druga waloryzacja rent i emerytur. Jednak ta musiałaby zostać sfinansowana z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a więc wymagałoby to dotacji z budżetu państwa. Tu jednak rząd ratuje się innymi sposobami.
Oskar Sobolewski
ekspert emerytalny HRK Payroll Consulting, twórca "Debaty Emerytalnej"