Do Turcji po nowe zęby, włosy, pośladki czy piersi, a potem zwiedzać miasto. Wśród Polek i Polaków turystyka medyczna jest coraz bardziej popularna. Ile kosztują takie zabiegi?
Reklama.
Reklama.
Turystyka medyczna staje się coraz bardziej popularna w Polsce, a jednym z najbardziej popularnych kierunków po zabiegi i operacje dla Polek i Polaków staje się Turcja.
Jak czytamy w "Fakcie", wśród najchętniej wybieranych zabiegów są przeszczepy włosów, powiększanie piersi i pośladków oraz "tureckie zęby".
Po nowe zęby i na zwiedzanie
Na turystykę medyczną decyduje się coraz więcej osób, a pewne firmy oferują nawet kompleksową obsługę. Nie tylko zabiegi chirurgi plastycznej czy medycyny estetycznej, ale przy okazji wycieczki krajoznawcze. Do tego załatwiają kwestie związane z przelotem i noclegiem.
Wśród najczęściej wybieranych zabiegów są:
powiększanie piersi;
korekta nosa;
przeszczep włosów;
"tureckie zęby".
Ten ostatni, czyli "tureckie zęby" ostatnio staje się bardzo popularny. To zabieg, który polega na spiłowaniu naturalnych zębów i nałożeniu na nie porcelanowych koron.
Cena? Za pełną metamorfozę uzębienia zapłacić trzeba około 4 tys. euro (blisko 19 tys. zł po obecnym kursie). Jednak w Polsce koszt byłby wyższy, gdy mowa o wszystkich zębach.
Liczyć się trzeba jednak z tym, że kilka lat po zabiegu konieczne może być odbudowanie korony lub wymiana licówki. W Polsce koszt jednej licówki sięga nawet 2200 zł.
Do Turcji, bo taniej
Jedną z przyczyn wzrostu popularności turystyki medycznej w Turcji jest fakt, że ceny zabiegów są znacznie niższe niż w Polsce.
I choć trend ten zapoczątkowali celebryci, którzy w mediach społecznościowych chwalili się zabiegami, to jednak fakt, że są one dostępne również na kieszeń osób spoza show-biznesu, sprawia, że kierunek ten jest tak często obierany po turystykę medyczną.
Taka forma podróżowania może być opłacalna i dostępna nie tylko dla osób z dużym portfelem, a dla każdego, kto chce poprawić swój wygląd. Jednak trzeba pamiętać o pewnych ryzykach i możliwych dodatkowych kosztach. Dlatego na wstępie należy wszystko dokładnie sprawdzić.
Był doktor Google, czas na doktora ChatGPT?
Turystyka medyczna to jedno, a wyręczanie lekarzy w diagnozie – to drugie. Zamiast zaczerpnąć wiedzy u specjalisty, zwykle wpisujemy w internetową wyszukiwarkę daną dolegliwość i uważamy, że mamy trafną diagnozę. Tego nie polecamy.
Choć ChatGPT uzyskał niezłe wyniki w teście dla studentów medycyny, to jeszcze nie czyni z niego lekarza. Medycy nie obawiają się konkurencji, a przy tym przestrzegają przed traktowaniem sztucznej inteligencji jako wyroczni we wszelkich sprawach i czerpaniu diagnoz z internetu.
Twórcy medycznegostart-upu AnsibleHealth przetestowali możliwości ChatGPT na przykładzie egzaminu lekarskiego. USMLE to seria trzech egzaminów, jakie trzeba zdać w USA, by otrzymać licencję medyczną. Są one przeznaczone dla studentów medycyny i lekarzy stażystów. USMLE ocenia wiedzę obejmującą większość dyscyplin medycznych, od biochemii, przez rozumowanie diagnostyczne, po bioetykę.
Testerzy usunęli z testów pytania dotyczące obrazów i przetestowali słynny ChatGPT na 350 pytaniach medycznych. Pochodziły one z publicznie dostępnych danych, konkretnie z wcześniej opublikowanych testów USMLE z czerwca 2022 r.
Okazało się, że ChatGPT uzyskał w nich wynik między 52,4 proc. a 75,0 proc. Aby zostać lekarzem, trzeba zdać egzamin na poziomie minimum 60 procent. ChatGPT okazał się więc lepszy niż niejeden lekarz. Środowisko medyczne zareagowało dwojako.
Program to nie lekarz
Z jednej strony medycy uważają, że sztuczna inteligencja może się w medycynie przydać. Okazuje się, że część lekarzy już używa tego programu do tłumaczenia skomplikowanych procedur medycznych i diagnoz swoim pacjentom. Sztuczna inteligencja jest też używana do analizy prześwietleń.
Z drugiej strony środowisko medyczne przestrzega przed traktowaniem sztucznej inteligencji jako wyroczni. To samo podkreślają eksperci od sztucznej inteligencji (AI).
– Wyniki badań nie sugerują, że ChatGPT ma jakąkolwiek wiedzę porównywalną z ludzką, ponieważ test może być dobrym predyktorem wydajności TYLKO dla tych, którzy mają już tytuł doktora medycyny i odbyli staż – mówi zajmujący się sztuczną inteligencją profesor Nello Cristianini z Uniwersytetu w Bath (Wielka Brytania).
– ChatGPT ani nie "rozumuje", ani nie "myśli". Po prostu dostarcza tekst oparty na ogromnym i bardzo wyrafinowanym modelu prawdopodobieństwa – podkreśla profesor Alfonso Valencia z Narodowego Centrum Superkomputerowe w Barcelonie. Wypowiedzi naukowców cytuje portal Sciencemediacentre.org.
Ale w AI być może tkwić przyszłość. Naukowcy przypominają, że ChatGPT to oprogramowanie dość ogólne. Są jednak budowane narzędzia specjalistyczne, które wykazują już wysoką skuteczność w diagnozowaniu pacjentów. Służyło będzie to jednak przede wszystkim specjalistom, a nie do samo-diagnozy.