– Wiem o tym, że jest inflacja. Ona jest oczywiście skutkiem różnych czynników. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że ona jest wynikiem tego, że na całym świecie wzrosły ceny paliw. Te ceny paliw i energii pociągnęły za sobą ceny w sklepach i dlatego wszyscy mamy drogo, dlatego jest inflacja – powiedział Andrzej Duda na spotkaniu z mieszkańcami Pajęczna.
Po chwili dodał, że inflacja jest "skutkiem także naszych działań, które tutaj podejmowaliśmy w Polsce". Prezydent zrzucił odpowiedzialność za inflację bezpośrednio na Mateusza Morawieckiego i swoją macierzystą partię.
– Mówię podejmowaliśmy, bo decydował o nich premier, rząd, parlament. Choćby w czasie pandemii koronawirusa, kiedy po prostu rozdawaliśmy pieniądze przedsiębiorcom po to, by mogli utrzymać swoje firmy i miejsca pracy. Po to, by ludzie nie stracili pracy – mówił prezydent.
– Pieniądze były wypłacane, to oczywiście musiało spowodować inflację. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że prawdopodobnie tak będzie, ale woleliśmy spowodować inflację nawet niż to, żeby miejsca pracy przepadły, niż to, żeby ludzie pracy nie mieli – kontynuował prezydent miniwykład o przyczynach inflacji.
Na koniec dodał, że wierzy w to, że "niedługo uda się zdusić inflację, dzięki mądrej polityce i stopy procentowe będą mogły zostać obniżone".
– Są na to bardzo poważne nadzieje. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku może uda się, że będą obniżki stóp procentowych – wyznał.
– Jeśli chodzi o inflację, to nie daliśmy sobie rady – przyznał dziś również Jarosław Kaczyński. Dodał, że jego partia prowadziła "w sposób przemyślany politykę zmierzającą do tego, żeby wyjść z inflacji w sposób, który nie doprowadzi do bezrobocia, do kryzysu, do nakręcenia mechanizmu cofania się gospodarki".
– Myśmy tego uniknęli i miejmy nadzieję, że inflacja teraz będzie co miesiąc spadać i jakoś z tego wyjdziemy i do kryzysu nie doprowadzimy – dodał Kaczyński i uznał, że była to "dobra i przemyślana polityka".
Co ciekawe, ani Duda, ani Kaczyński nie wspomnieli ani słowem o roli Adama Glapińskiego. Prezes NBP w 2021 roku zapewniał, że wzrost inflacji jest chwilowy, że nie ma sensu podwyższać stóp procentowych. Potem opowiadał, że inflacja może i jest, ale szybko zniknie. Nie dość, że nie zniknęła, to rosła aż do niewidzianego w Polsce od prawie 30 lat poziomu.
- Tak szybko, jak weszliśmy na ten płaskowyż, tak szybko z niego będziemy schodzić – stwierdził Glapiński. Reasumując: bagatelizował wzrost inflacji o kilka procent, ale zmniejszenie jej tempa o 2 punkty procentowe, określa jako spadek "na łeb na szyję".
Czytaj także: https://innpoland.pl/192764,odpowiadam-na-madrosci-glapinskiego-kwiecien-2023