Wiele razy słyszałem, że PiS przywrócił ludziom godność. Rozumiem, że poprzez przelewy od państwa niektórzy mogli poczuć się w ten sposób docenieni. Rząd pokazał, że o nich pamięta. Problem w tym, że powszechne sypanie kasą na prawo i lewo musiało skończyć się katastrofą. I to nie tylko finansową. Bo w końcu rozdawanie wziętych na kredyt pieniędzy musi rozwalić finanse państwa.
Politycy PiS musieli ze zdumieniem przecierać oczy, czytając, że Polacy wcale nie palą się do pomysłu podwyższenia 500+ do 800+. Ale jak to? Dlaczego? Skąd ta katastrofa, przecież to zawsze działało...
Słyszałem ostatnio kilka głosów osób z rejonów uważanych za "zagłębia prawicy". Okazuje się, że programy socjalne PiS tylko na początku przysparzały tej partii zwolenników. Teraz jest... odwrotnie. Bo godności ekonomicznej nie przywraca się i nie daje za pomocą wciskania pieniędzy do portfela.
Widziałem słynny marsz opozycji 4 czerwca. Jego uczestnicy z radością reagowali na plakaty i transparenty wskazujące, że osoby je niosące pochodzą z tzw. zagłębi prawicy czy bastionów PiS. Od dawna uważa się za nie np. wschodnie rejony Polski, Podhale z przyległościami czy Podkarpacie.
Zawsze byłem daleki od generalizowania i zawsze przed tym przestrzegam. Fakt, że np. połowa głosujących z jakiejś grupy czy rejonu jest za PiS czy Andrzejem Dudą w wyborach, nie oznacza, że cała grupa czy rejon identyfikują się z ich poglądami. Ludzie na Podhalu czy Podkarpaciu głosują też na inne partie. Tak samo jak emeryci: w mojej bańce społecznej nie ma wielu seniorów głosujących na partię Kaczyńskiego.
Na przykład górale czy Kaszubi to z reguły (bez generalizowania, ale to akurat nie jest żadna obelga) ludzie tradycyjni, przedsiębiorczy i pracowici. Polegają na własnej pracy, są skorzy do pomocy i chętnie jej udzielają. A tradycyjne wychowanie i poglądy pchały ich od dawna w ramiona Kaczyńskiego.
Podobnie jest przecież z rolnikami (ale bez generalizowania). A zauważmy, że rolnicy są ostatnio chyba najczęściej protestującą grupą zawodową! Mamy już przynajmniej kilkanaście poważnych grup i stowarzyszeń, które wprost mówią o tym, jak rząd oszukuje rolników. A oni akurat na pieniądzach się znają, bo produkcja rolna łatwa nie jest. I muszą nieźle się natrudzić, by godnie zarobić.
Problem PiS polega na tym, że zraził do siebie mnóstwo osób mających etos pracy, samodzielność i przedsiębiorczość. Obniżka podatków dla przedsiębiorców okazała się podwyżką. Coraz trudniej znaleźć pracowników, na których niewielką firmę byłoby stać.
Nieustanne podnoszenie płacy minimalnej i wpychanie ludziom pieniędzy ten etos pracy i pracowitości rujnuje. Trudno zresztą znaleźć grupę, której PiS dałby ekonomiczną godność. Budżetówka? Ledwo zipie, zarabiając niewiele. Rolnicy? Trudno znaleźć zadowolonego. Emeryci? Niektórzy cieszą się z trzynastek i czternastek, ale ich sytuacja finansowa i tak jest na ogół nieciekawa.
Podwyżki dostali policjanci i żołnierze, ale atmosfera pracy w tych formacjach daleka jest od komfortowej. Tak naprawdę PiS zrobił dobrze tylko swoim członkom, obsadzając swoimi ludźmi wszystkie możliwe posady.
Rejony uważane za "tradycyjne" żyją najczęściej z pracy własnych rąk. To zagłębia przedsiębiorczości. I przez politykę rządu i partii coraz trudniej znaleźć tam pracowników. Osoby żyjące z zasiłków nie budzą sympatii, nie są podziwiane za spryt. Ludzie ceniący pracę to widzą i czują się oszukiwane.
– Patrz, nie pracuje, chociaż może. A za kilka dni przyjdzie po zasiłek – takie zdanie na temat pewnej osoby na ulicy usłyszałem niedawno. I to w okolicy uznanej za "pisowską".
I to nie jest tak, że "tradycyjne" regiony mają coś przeciwko pomaganiu. Sam wiem, że ludzie na Podhalu czy Gorcach są w stanie momentalnie zaopiekować się rodziną, której spłonął dom. A potem pomóc przy odbudowie i wyposażeniu. Bezinteresownie, bo tak trzeba. Ale nie chcą dawać pieniędzy tym, którzy pracować by mogli, ale im się nie chce. Wiedzą, że to wszystko idzie z ich podatków, z ich ciężko zarobionych pieniędzy.
Popularności PiS nie przysporzyły również afery tej partii, w szczególności zaś premiowanie milionami swoich BMW – biernych, miernych, ale wiernych. Zarobki w spółkach skarbu państwa, lukratywne posadki zmieniane co pół roku, wrzucanie rodzin na stanowiska – takie cwaniactwo nie mogło przejść bez echa wśród wyborców partii Kaczyńskiego. Jawny nepotyzm w osobach o "tradycyjnych" poglądach musi budzić – w końcu wzbudził – sprzeciw.
Mówienie o tym, że "PiS zwrócił ludziom godność" jest już wyświechtanym sloganem. Bo godność – przynajmniej ekonomiczna, o której najłatwiej mi pisać – nie polega na rozdawnictwie. Rozrzucanie pieniędzy na prawo i lewo to wręcz brak szacunku, zarówno dla obdarowywanych, jak i tych, od których te pieniądze pochodzą.
O tym "zwracaniu godności" ciekawie pisał zresztą mój kolega z naTemat.pl, Alan Wysocki. "Minęło osiem lat a rząd Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego potrafił jedynie sypnąć kasą w myśl zasady 'proszę nas popierać, a nie przeszkadzać'. I wy to nazywacie zwracaniem godności? Serio?" – pytał.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. PiS przez 8 lat nie przeprowadził dobrze żadnej reformy. Poległ w sądownictwie, wywrócił się na mieszkaniówce, służba zdrowia ledwo zipie, oświata zeszła na niebezpiecznie niski poziom ministra Czarnka i pani kurator Nowak.
Sprowadzanie węgla było dramatem w kilku aktach, teraz mamy problem ze zbożem. Jakość życia w Polsce spada. Usługi publiczne są na coraz gorszym poziomie. Długi państwa rosną. Nawet pomoc dla Ukraińców nieśliśmy oddolnie, bo rząd nie umiał szybko i skutecznie zadziałać.
Tymczasem wśród przedwyborczych zapowiedzi PiS nie ma w zasadzie nic oprócz kolejnego rozdawania pieniędzy. Bo obietnice naprawy państwa po 8 latach rządzenia brzmią jak dowcip rodem z kabaretu.
Nie dziwi mnie więc spadek PiS w sondażach. Czy mnie cieszy? To już moja prywatna sprawa. Ale widzę, że kolejny rząd będzie miał mnóstwo pracy, by faktycznie zwrócić ludziom godność i sprawić, by pracowitość i samodzielność znów były w modzie.
Czytaj także: https://innpoland.pl/194708,jaki-dlug-ma-polska-wyjasniamy-czy-mamy-sie-czym-martwic