Po długich dniach trwania misji ratunkowej załogi Titana zakończonej niepowodzeniem, uwaga świata przenosi się na działania firmy odpowiedzialnej za tragedię – OceanGate. Na jaw wychodzi coraz więcej dowodów ich zaniedbań.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tragedia z ubiegłego tygodnia zapisze się na długo w ludzkiej pamięci - pięciu uczestników komercyjnej wyprawy do wraku Titanica zginęło. Poszukiwania ich trwały pięć dni. Reporterzy z całego świata biorą teraz pod lupę firmę OceanGate, która zorganizowała wyprawę i wyprodukowała zniszczony w implozji batyskaf Titan.
Coraz więcej informacji wychodzi na światło dzienne i gdy je podsumować, to łodzie OceanGate powinny pływać od dawna pod czerwoną, ostrzegawczą banderą.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
Firma koloryzowała fakty
OceanGate mieli w planach szeroką produkcję swoich łodzi podwodnych, aby udostępniać je każdemu, kto chciałby zająć się wyprawami głębinowymi. Współzałożyciel firmy, Guillermo Sohnlein, opowiadał o planie, aby sprzedawać pojazdy naukowcom, filmowcom, branży turystycznej, wojsku i firmom energetycznym. Rozpoczęli działalność jako startup w 2009 roku i chcieli przyciągać do siebie szeroką bazę klientów.
Serwis "Vice" dotarł do archiwów spółki, z których wynika, że aby osiągnąć ten cel, OceanGate zdecydowało się podkoloryzować wizerunek firmy, wskazując na połączenia z wpływowymi osobami i organizacjami, których rzeczywiście nie było.
Na stronie OceanGate, dostępnej teraz w archiwach sieciowych, w zakładce o łodziach podwodnych możemy przeczytać, że w konstrukcji np. Titana jako współpracownicy wymieniane są Boeing, NASA i Uniwersytet Waszyngtoński. Dziennikarze "Vice" ustalili, że chociaż te podmioty miały kontakt z OceanGate, nie było mowy o ciągłej współpracy.
Członkiem zarządu w OceanGate od 2022 roku jest astronauta dr. Scott Parazynski, który pracował przy projekcie łodzi, ale nie oznaczało to, że w sprawę bezpośrednio byli zaangażowani inni inżynierowie NASA.
Na filmie sprzed ośmiu lat, zmarły w ostatniej misji Titana prezes Stockton Rush deklaruje, że wydział Laboratorium Fizyki Stosowanej z Uniwersytetu Waszyngtońskiego jest jego partnerem w projektach inżynieryjnych. Śledczy z Vice zapytali o to sam wydział i dostali w odpowiedzi, że ten nie był zaangażowany w projektowanie, produkcję czy testów łodzi użytej w misji do wraku Titanica.
Pozwani o sprawy bezpieczeństwa
Jak ustalił serwis "TechCrunch", OceanGate mierzyło się z wieloma pozwami, ale też sami je wystosowywali. W 2018 pracę w firmie stracił David Lochridge, były dyrektor operacji morskich. Zwolniono go za ciągłą krytykę projektu Titana, podkreślającą obawy dotyczące bezpieczeństwa, a potem… pozwano. Powód? Uznali, że Lochridge raport o bezpieczeństwie sfałszował i dokonał oszustwa.
Stwierdził, że łódź "tworzy ryzyko bezpieczeństwa dla personelu i pasażerów", a kadłub określił jako "eksperymentalny", niewystarczająco przetestowany oraz nienadający się do zanurzenia na docelowe głębokości.
Chociaż firma chwaliła się, że Titan zrobiony był z włókien węglowych i wyposażony w system monitoringu dźwiękowego, ostrzegający pilota, gdy zbliża się ryzyko przerwania kadłuba, David wskazał na brak testów fizycznej odporności kadłuba. W odpowiedzi otrzymał informację, że takie testy… nie są dla firmy możliwe.
Chociaż łódź była testowana na coraz większych głębokościach, w 2020 roku w wywiadzie dla "GeekWire" prezes Rush miał przyznać, że na kadłubie Titana pojawiają się pierwsze oznaki zmęczenia materiału.
Firma cięła koszty
Niesławny pad, którym sterowano Titanem to tylko jeden z dowodów na to, jak bardzo firma oszczędzała kosztem swoich pasażerów. Sam prezes Rush w materiałach wideo z dumą podkreśla każdą innowację, jaką wprowadził do swoich łodzi po kosztach, stosując zamienniki. New York Post dotarł do bloga meksykańskiego podróżnika, który rozmawiał ze zmarłym prezesem.
"Włókna węglowe i tytan - jest zasada, że tego nie łączysz. Cóż, ja to zrobiłem. Chodzi o łamanie zasad, które przyniosą wartość innym i społeczeństwu" – powiedział w wywiadzie prezes OceanGate.
W podcaście New York Timesa dziennikarz William J. Broad wyjaśniał, że firma stosowała nowe rozwiązania, ale które nie był w standardach tworzenia łodzi na takie głębokości. Użyte materiały miały zmniejszyć wagę i koszty. Dziennikarz określił model operacji OceanGate jako "tanio, tanio, tanio".
W 2018 roku Marine Technology Society (MTS) ostrzegło OceanGate, że eksperymentalne projekty i nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa akceptowanych w środowisku doprowadzi do katastrofy. Jak podaje New York Post, członek organizacji, Brain Kemper stwierdził, że OceanGate celowo testowała swoje łodzie na wodach międzynarodowych, aby unikać regulacji.
Prezes OceanGate ignorował obawy innych
Chociaż współudziałowiec i przyjaciel prezesa, Sohnlein, określał mężczyznę jako "dbającego o bezpieczeństwo" z wypowiedzi Rusha maluje się obraz zupełnie innej osoby.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
BBC News rozmawiali z jednym z ekspertów, którzy ostrzegali i krytykowali OceanGate. W 2018 roku specjalista od operacji głębinowych, Rob McCallum, napisał do Stocktona list, w którym zachęcał Rusha do rezygnacji z używania łodzi Titan, dopóki nie przetestują jej niezależni, zewnętrzni kontraktorzy. Jaka była odpowiedź prezesa?
Podobnych wiadomości, jak od Roba, było więcej, także nagrań zmartwionych pasażerów, a wśród głosów krytyki znalazł się też reżyser James Cameron.
Wcześniejsze wypadki OceanGate
Batyskaf Titan zaginął w godzinę i czterdzieści minut po zanurzeniu. Jego ostatnia podróż zakończyła się tragedią, ale nie była pierwszą, która mierzyła się z problemami. Płatne, luksusowe wycieczki odbywały się już wcześniej.
Zagraniczni dziennikarze dotarli do poprzednich uczestników i uzyskali od nich niepokojące wypowiedzi. Jeden z nich, Arthur Loibl, niemiecki podróżnik, opisał dla serwisu "Bild" nurkowanie jako "misję samobójczą", przytaczając szereg usterek, które towarzyszyły, szczęśliwie, udanej podróży. Ta miała pięć godzin opóźnienia i łącznie trzy podejścia.
Za pierwszym razem padło sterowanie, a za drugim przerwano podróż na głębokości 1600 metrów, ponieważ doszło do awarii wyposażenia i problemów z elektryką. Loibl stwierdził, że było to najbardziej przerażające doświadczenie w jego życiu.
Inny pasażer, Mike Reiss, szef produkcji serialu "Simpsonowie", pływał czterokrotnie z OceanGate, w tym do wraku Titanica. Powiedział dla ABC News, że za każdym razie tracili łączność ze statkiem na powierzchni.
Dziennikarz David Pogue wziął udział w ekspedycji do Titanica z Ocean Gate w zeszłe lato, podczas której łódź zagubiła się na dwie i pół godziny. Misję odwołano. Miał dostać propozycję, by w zamian w tym roku popłynąć za darmo.