logo
Tak wyglądało auto z rządowej kolumny z udziałem wicepremier Beaty Szydło w Imielinie na Śląsku w 2018 roku. Dominik Gajda/REPORTER
Reklama.

W ostatnich pięciu latach rządowe samochody Służby Ochrony Państwa (SOP) zaliczyły ponad 200 kolizji. Maciej Wąsik z MSWiA poinformował, ile kosztowały związane z nimi naprawy oraz jakie były koszty eksploatacji. Mowa o milionach złotych.

Wąsik w odpowiedzi na interpelację posłanki Hanny Gill-Piątek podał następujące dane o liczbie kolizji limuzyn SOP:

  • w 2018 r. – 32,
  • w 2019 r. – 63,
  • w 2020 r. – 45,
  • w 2021 r. – 29,
  • w 2022 r. – 32.
  • Ile kosztowały te wypadki i kolizje?

    "Służba Ochrony Państwa miała być lepszym zamiennik okrytego złą sławą Biura Ochrony Rządu" a "słynie z kolizji samochodów kierowanych przez funkcjonariuszy SOP, w których brały udział samochody wiozące premierkę Beatę Szydło, ministra Antoniego Macierewicza czy na przykład ministra Zbigniewa Ziobro" – pisała posłanka w interpelacji.

    Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz możesz w nim oglądać naszą istotną społecznie debatę na temat rzucania palenia. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!

    Okazuje się, że owe kolizje były bardzo kosztowne. Wąsik odpowiedział posłance, że "koszty poniesione przez SOP na eksploatację pojazdów (m. in. zakup nowych opon, które są wymieniane w wyniku zużycia oraz innych części eksploatacyjnych), w tym na naprawy i remonty pojazdów służbowych, kształtowały się następująco w poszczególnych latach:

  • w 2018 r. – 3 155 835,08 zł,
  • w 2019 r. – 3 438 788,09 zł,
  • w 2020 r. – 3 563 913,49 zł,
  • w 2021 r. – 2 264 602,04 zł,
  • w 2022 r. – 4 257 097,04 zł."
  • Łącznie daje to sumę 16,7 mln złotych. Trudno wyliczyć koszt statystycznej stłuczki, bo w tej kwocie są też bieżące naprawy i remonty oraz wymiana opon. MSWiA informuje też, że "liczba samochodów, którymi dysponowała formacja w latach 2018-2022, stanowi informację niejawną".

    Maciej Wąsik zapewnił też, że "w przypadku uszkodzenia pojazdu są niezwłocznie podejmowane czynności mające na celu likwidację szkody oraz, jeśli szkoda nie jest zakwalifikowana jako całkowita, pojazdy w możliwie najkrótszym czasie są przywracane do dalszej eksploatacji".

    Kolejne kolizje rządowych limuzyn rodzą pytania

    Z jakiego powodu służby przewożą polityków Prawa i Sprawiedliwości całą szerokością drogi i z ekstremalną prędkością? – to pytanie wróciło po wypadku kolumny rządowej na Podlasiu. W tym kontekście przypomniano nagranie z podróży Andrzeja Dudy do Łowicza. W rozmowie z naTemat.pl procedury bezpieczeństwa tłumaczy szkoleniowiec funkcjonariuszy rządowych i były antyterrorysta Grzegorz Mikołajczyk.

    – Jeżeli jedzie kolumna całą szerokością drogi i zajmuje dwa pasy, to cała trasa powinna być zablokowana. To dzieje się w przypadku przejazdów np. papieskich, prezydenckich, delegacji głów państw obcych. Wtedy to są konwoje o wysokim priorytecie – powiedział w rozmowie z serwisem.

    Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl

    W przypadku wypadku kolumny na Podlasiu nie mieliśmy do czynienia z przejazdem o wysokim priorytecie. – To był klasyczny, zwykły przejazd premiera, który był ochraniany przez SOP. Kolumna samochodowa wtedy nie powinna wjeżdżać na przeciwległy pas bez uzasadnionego podejrzenia zagrożenia – wyjaśnił.

    Przy każdych doniesieniach o wypadkach kolumn rządowych opinia publiczna dyskutuje o zagrożeniu dla cywilów. naTemat.pl zapytało, czy przekraczanie prędkości nie stwarza zagrożenia dla urzędników, o których bezpieczeństwo przecież ma dbać SOP.

    – Oczywiście, że stwarza. Kiedy dowodziłem konwojem, zastanawiałem się, dlaczego bez żadnych podejrzeń zagrożenia, jedziemy 120 km/h na trasie, gdzie ograniczenie to 60 km/h. Albo 150 km/h na trasie z ograniczeniem do 90 km/h. W takich sytuacjach nikt nie musi nas atakować, bo my się sami pozabijamy – stwierdził.