Przez ostatnie 5 lat rządowe samochody rozbijały się średnio 40 razy rocznie. Łącznie brały udział w aż 200 kolizjach. Limuzyny SOP nie mają auto casco (zresztą przy tych statystykach nikt by ich nie ubezpieczył). Na ich naprawy poszły miliony złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ostatnich pięciu latach rządowe samochody Służby Ochrony Państwa (SOP) zaliczyły ponad 200 kolizji. Maciej Wąsik z MSWiA poinformował, ile kosztowały związane z nimi naprawy oraz jakie były koszty eksploatacji. Mowa o milionach złotych.
Wąsik w odpowiedzi na interpelację posłanki Hanny Gill-Piątek podał następujące dane o liczbie kolizji limuzyn SOP:
w 2018 r. – 32,
w 2019 r. – 63,
w 2020 r. – 45,
w 2021 r. – 29,
w 2022 r. – 32.
Ile kosztowały te wypadki i kolizje?
"Służba Ochrony Państwa miała być lepszym zamiennik okrytego złą sławą Biura Ochrony Rządu" a "słynie z kolizji samochodów kierowanych przez funkcjonariuszy SOP, w których brały udział samochody wiozące premierkę Beatę Szydło, ministra Antoniego Macierewicza czy na przykład ministra Zbigniewa Ziobro" – pisała posłanka w interpelacji.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz możesz w nim oglądać naszą istotną społecznie debatę na temat rzucania palenia. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
Okazuje się, że owe kolizje były bardzo kosztowne. Wąsik odpowiedział posłance, że "koszty poniesione przez SOP na eksploatację pojazdów (m. in. zakup nowych opon, które są wymieniane w wyniku zużycia oraz innych części eksploatacyjnych), w tym na naprawy i remonty pojazdów służbowych, kształtowały się następująco w poszczególnych latach:
w 2018 r. – 3 155 835,08 zł,
w 2019 r. – 3 438 788,09 zł,
w 2020 r. – 3 563 913,49 zł,
w 2021 r. – 2 264 602,04 zł,
w 2022 r. – 4 257 097,04 zł."
Łącznie daje to sumę 16,7 mln złotych. Trudno wyliczyć koszt statystycznej stłuczki, bo w tej kwocie są też bieżące naprawy i remonty oraz wymiana opon. MSWiA informuje też, że "liczba samochodów, którymi dysponowała formacja w latach 2018-2022, stanowi informację niejawną".
Maciej Wąsik zapewnił też, że "w przypadku uszkodzenia pojazdu są niezwłocznie podejmowane czynności mające na celu likwidację szkody oraz, jeśli szkoda nie jest zakwalifikowana jako całkowita, pojazdy w możliwie najkrótszym czasie są przywracane do dalszej eksploatacji".
Kolejne kolizje rządowych limuzyn rodzą pytania
Z jakiego powodu służby przewożą polityków Prawa i Sprawiedliwości całą szerokością drogi i z ekstremalną prędkością? – to pytanie wróciło po wypadku kolumny rządowej na Podlasiu. W tym kontekście przypomniano nagranie z podróży Andrzeja Dudy do Łowicza. W rozmowie z naTemat.pl procedury bezpieczeństwa tłumaczy szkoleniowiec funkcjonariuszy rządowych i były antyterrorysta Grzegorz Mikołajczyk.
– Jeżeli jedzie kolumna całą szerokością drogi i zajmuje dwa pasy, to cała trasa powinna być zablokowana. To dzieje się w przypadku przejazdów np. papieskich, prezydenckich, delegacji głów państw obcych. Wtedy to są konwoje o wysokim priorytecie – powiedział w rozmowie z serwisem.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
W przypadku wypadku kolumny na Podlasiu nie mieliśmy do czynienia z przejazdem o wysokim priorytecie. – To był klasyczny, zwykły przejazd premiera, który był ochraniany przez SOP. Kolumna samochodowa wtedy nie powinna wjeżdżać na przeciwległy pas bez uzasadnionego podejrzenia zagrożenia – wyjaśnił.
Przy każdych doniesieniach o wypadkach kolumn rządowych opinia publiczna dyskutuje o zagrożeniu dla cywilów. naTemat.pl zapytało, czy przekraczanie prędkości nie stwarza zagrożenia dla urzędników, o których bezpieczeństwo przecież ma dbać SOP.
– Oczywiście, że stwarza. Kiedy dowodziłem konwojem, zastanawiałem się, dlaczego bez żadnych podejrzeń zagrożenia, jedziemy 120 km/h na trasie, gdzie ograniczenie to 60 km/h. Albo 150 km/h na trasie z ograniczeniem do 90 km/h. W takich sytuacjach nikt nie musi nas atakować, bo my się sami pozabijamy – stwierdził.