Ropa coraz droższa, złoty coraz słabszy, a ceny na stacjach paliw... w dół. To wygląda na przedwyborczą grę, pytanie tylko, ile zapłacimy już po wyborach?
"Rozdźwięk pomiędzy krajowym rynkiem paliw a sytuacją na światowych giełdach naftowych staje się coraz wyraźniejszy" – czytamy w komentarzu analityków e-petrol.pl cytowanym przez "Business Insider".
"Notowany w Polsce spadek cen w hurcie i detalu, przy drożejącej ropie i produktach naftowych na świecie powoduje, że import stał się nieopłacalny i coraz częściej w przestrzeni medialnej padają pytania o zagrożenia związane z brakiem paliwa na stacjach" – dodają analitycy.
Jak wcześniej informowaliśmy w INNPoland, ceny paliw na stacjach znów odkleiły się od rzeczywistości, ale tym razem w drugą stronę. Drożeje ropa, w górę poszedł kurs dolara, paliwa powinny drożeć. A nie drożeją, bo idą wybory. Możemy być pewni tego, że po 15 października ceny na stacjach poszybują w o wiele wyższe rejony.
– Orlen nie może pozwolić sobie ani na to, by przed wyborami ceny paliwa wzrosły, ani na to, by tego paliwa na stacjach zabrakło. To wyglądałoby jeszcze gorzej – powiedział w rozmowie z money.pl Dawid Czopek, zarządzający w Polaris FIZ, ekspert rynku paliwowego.
– Moim zdaniem po wyborach cena paliwa pójdzie w górę, jeśli nic się nie zmieni. Oczywiście, nie będzie tak, że w poniedziałek 16 października obudzimy się rano i na dystrybutorach zobaczymy 7 zł za litr. Jednak już przy braku presji związanej z wyborami, cena będzie zmierzała w kierunku realnych cen rynkowych – ocenia.
Czopek w ten właśnie sposób tłumaczy to, co dzieje się właśnie na rynku paliw. Istotne są dwie sprawy.
Analitycy, a wśród nich także portal e-petrol.pl informowali o prognozowanych cenach paliw. Zapowiadane były podwyżki cen, ale olej napędowy i inne paliwa, potaniały.
Analitycy amerykańskiego banku Goldman Sachs wskazują, że ceny paliw na stacjach benzynowych w Polsce nie wzrosły, choć od początku lipca zwiększyły się notowania ropy. Nasz kraj to paliwowa zielona wyspa w regionie. Eksperci z USA zaobserwowali podwyżki m.in. w Czechach i na Węgrzech.
Z opublikowanego raportu cenowego Komisji Europejskiej wynika, że benzynę Pb95 taniej niż w Polsce można zatankować już tylko w Rumunii, Bułgarii i na Malcie, a olej napędowy w Bułgarii i na Malcie.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że notowań ropy nie można wprost przełożyć na ceny paliw w detalu, bowiem jeśli chodzi o polski rynek, to dochodzą kwestie relacji USD do PLN, a także logistyki – pisze e-petrol.pl.
Zaburzenia na rynku paliw z niepokojem obserwują członkowie związku pracodawców Transport i Logistyka Polska. Wystąpili z apelem do prezesa Rady Ministrów oraz kluczowych członków rządu o pilną interwencję.
Dostrzegają dwa kluczowe zjawiska: brak możliwości hurtowego zakupu niezakontraktowanego oleju napędowego, a także wzrost cen o ponad 60 groszy na litrze, dostępnego jeszcze na rynku hurtowym oleju napędowego.
– Z naszych analiz wynika, że nie mamy na polskim rynku problemu z brakiem paliwa, ale z brakiem taniego paliwa, czyli w cenach hurtowych Orlenu. Sytuacja jest napięta od około dwóch tygodni – podkreśla dr Jakub Bogucki z e-petrol.pl w rozmowie z money.pl.
Dodaje, że ceny paliw będą musiały wzrosnąć w najbliższych tygodniach z powodów ekonomicznych. A czemu teraz są tak niskie? Cóż – okres przedwyborczy rządzi się w Polsce specjalnymi prawami.