Wydatki pozabudżetowe rządu Zjednoczonej Prawicy sprawiły, że we wrześniu 2023 roku deficyt mógł wynieść nawet 77 miliardów złotych – poinformowała "Rzeczpospolita". Ludzie związani ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego stworzyli specjalne fundusze, które służyły do wyprowadzenia pieniędzy z budżetu państwa.
Reklama.
Reklama.
Najnowsze dane, które trafiły do Brukseli, są alarmujące. Świadczą one o tym, że dług polskich samorządów i samego rządu ma sporo wzrosnąć, bo aż do 192,1 mld zł. Zdecydowana większość tego zadłużenia wygenerował rząd PiS, któremu przypisuje się 158 miliardów złotych wydatków.
Tak rząd zamiata długi pod dywan
To ogromna kwota, która przewyższa deficyt budżetowy zanotowany w czasie rozpoczęcia pandemii COVID-19 w 2020 roku, kiedy to wyniósł on 162 miliardy złotych.
Te alarmujące dane zostały podsumowane przez Sławomira Dudka, prezydenta Instytutu Finansów Publicznych (IFP), który zwrócił uwagę na wyjątkową skalę wyzwania, przed jakim stoi sektor finansów publicznych. Wzrost długu sektora rządowego i samorządowego może wiązać się z szeregiem trudnych decyzji i koniecznością skoncentrowania się na zarządzaniu finansami w nadchodzących miesiącach.
W trakcie konferencji prasowej resort finansów przedstawił argumenty wspierające stabilność sytuacji finansowej. Podkreślono, że w trakcie pandemii COVID-19, dług publiczny sięgnął 57,1 proc. PKB, jednak w ciągu dwóch lat udało się znacznie zmniejszyć ten wskaźnik do 48,4 proc. Produktu Krajowego Brutto. Te liczby zostały użyte jako dowód na poprawę sytuacji budżetowej, co jest interpretowane jako efekt skutecznych działań i zarządzania w okresie trudności spowodowanych pandemią.
Opozycja z kolei wyraża swoje wątpliwości co do rzeczywistego stanu finansów publicznych, sugerując, że rząd próbuje wykorzystać argumenty dotyczące stabilizacji długu jako pretekst do zaniechania wcześniej złożonych obietnic. Spór ten stanowi centralny punkt dyskusji dotyczącej zarządzania funduszami publicznymi oraz sposobu interpretacji sytuacji budżetowej kraju.
Prawda i fałsz
Według najnowszych danych dostarczonych przez rząd, deficyt budżetu kraju wyniósł 16,6 miliarda złotych po sierpniu, a już po wrześniu wzrósł do aż 34 miliardów złotych. Rośnie zaniepokojenie ekonomistów, którzy zwracają uwagę na chaos i brak przejrzystości w raportowaniu o finansach publicznych naszego kraju.
Praktyka raportowania o finansach publicznych w Polsce budzi kontrowersje. Rząd regularnie dostarcza informacje na temat stanu wykonania budżetu centralnego każdego miesiąca. Jednak co kwartał przekazywane są dane dotyczące ogółu wydatków publicznych, włączając te, które nie mieszczą się w polskiej metodologii liczenia deficytu. To powoduje, że trudno jest uzyskać pełny obraz sytuacji finansowej kraju.
Czytaj także:
Zgodnie z doniesieniami Instytutu Finansów Publicznych, gdyby uwzględnić te wydatki pochodzące z funduszy pozabudżetowych, deficyt budżetu kraju po wrześniu wzrósłby znacząco, osiągając kwotę 77,05 miliarda złotych. To liczba, która rzuca nowe światło na skomplikowaną sytuację finansową Polski.
Dług publiczny w Polsce, a działania rządu
O tym jak rośnie dług publiczny informowaliśmy w INNPoland opisując działania podejmowane przez premiera Mateusza Morawieckiego. Warto zauważyć, że Państwowych Dług Publiczny (PDP) to polski wskaźnik. Inny raportujemy do Brukseli — jest to EDP, oznaczający dług sektora instytucji rządowych i samorządowych.
Tak liczone zadłużenie Polski przekracza już 1,453 bln złotych - czyli 453 mld 456,9 mln zł. W tej chwili dług publiczny dzielony na każdego Polaka wynosi ok. 30- 40 tys. zł w zależności od sposobu liczenia. Jeśli pod uwagę weźmiemy tylko osoby pracujące — a więc wypracowujące PKB — sięga on ok. 90 tysięcy złotych na osobę.