Ścigany dwoma międzynarodowymi listami gończymi, skazany m.in. za oszustwa założyciel Pili Pili nadal prowadzi swój biznes. Rosną jego długi, a mimo to nie można go postawić przed wymiarem sprawiedliwości. Na przeszkodzie może stać jeden z jego długów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nadal trwa śledztwo w sprawie Wojciecha Żabińskiego, znanego jako Wojtek z Zanzibaru, oraz jego dwóch wspólników. Cztery lata temu został skazany na dwa lata i dwa miesiące więzienia za oszustwo.
Portal money.pl dotarł do anonimowego informatora, dzięki któremu wiadomo, że niesławny hotelarz dalej prowadzi swój biznes. Ma już rezerwacje na przyszły rok. Nie może jednak opuścić rajskiej wyspy, z powodu rządu Tanzanii.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Długi Żabińskiego
Wojtek Żabiński został skazany przez polski sąd za przestępstwa związane z poprzednią działalnością biznesową, którą prowadził. Jest skazany m.in. za oszustwo. Później wyjechał na Zanzibar, gdzie stworzył markę "Pili Pili", o której głośno było w mediach za sprawą celebrytów, chętnie odwiedzających to miejsce.
Dziennikarze money.pl dotarli do osób ze środowiska poszukiwanego. W ten sposób potwierdzili, że nadal prowadzi swoją działalność i regularnie bywa miejscowościach Stone Town i Jambiani na Zanzibarze. Aktywnie promuje też markę "Pili Pili" w Internecie, aktywną na Facebooku i Instagramie.
Wedle informatorów zdjęcia ma publikować brat poszukiwanego. Śledczy jeszcze weryfikują, czy strona pilipilizanzibar.com i powiązane z nią profile społecznościowe rzeczywiście prowadzone są przez ściganych listem gończym.
Problem z Tanzanią
Wojtek z Zanzibaru zarządza siedmioma hotelami. Dwa zostały przejęte przez rząd Tanzanii ze względu na długi. W chwili bankructwa był mu winny ok. pół miliona dolarów, co zdradził portalowi money.pl były pracownik hotelarza. Warunki spłaty Żabiński miał negocjować z tamtejszym odpowiednikiem CBA, czyli Zanzibarskim Urzędem ds. Zwalczania Korupcji i Przestępstw Gospodarczych.
Żabiński ma mieć także zaległości podatkowe. Wedle informacji, rząd Tanzanii nie wypuści go, póki ten nie spłaci swoich długów. Może to być powód odkładanej w czasie ekstradycji Polaka.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Oszustwa Wojtka z Zanzibaru
O turystycznym imperium Polaka na Zanzibarze usłyszeliśmy w czasie pandemii, gdy na afrykańską wyspę – do "sekty Wojtka" – zaczęły zjeżdżać największe polskie gwiazdy. Naprawdę głośno o nim zrobiło się jednak w lutym 2022 roku, gdy firma ogłosiła, że zawiesza działalność. Media donosiły wtedy o buncie lokalnej społeczności, turyści – o oszustwie.
Jak informowaliśmy na INNPoland, byli pracownicy jego obiektów przekazali portalowi gazeta.pl, że otrzymują wypłaty z opóźnieniem, a przełożony zalega z płatnościami u dostawców i touroperatorów. Żabiński wskazywał, że ma to związek z kwestiami formalnymi, ale jego wypowiedzi sugerowały, że zmaga się z problemami finansowymi.
Co więcej, tłumaczył, że budowa nowych hoteli stanęła pod znakiem zapytania z powodu kłopotów z dostępem do materiałów. Jednak pod koniec lutego nagle wstrzymał działalność i nie zwrócił klientom pieniędzy za opłacone pobyty i przeloty. Jego byli pracownicy opowiadali w rozmowie z portalem natemat.pl, że zapadł się pod ziemię i "wszystkich oszukał".
Jednak w czerwcu przerwał milczenie. – Dostałem wyrok, według którego, jeśli przekroczę granicę Polski, zostanę zatrzymany, więc nic dziwnego, że wolę nie wracać, tylko walczyć o sprawiedliwość na odległość – przyznał w rozmowie z Onetem.
Zastraszanie klientów?
Po nagłym zniknięciu hotelarza do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku zgłosiło się ponad stu turystów i inwestorów, którzy na działalności Pili Pili mieli stracić od kilkunastu tysięcy do prawie 2 mln zł. Część z tych osób miała być prześladowana.
Jak opowiadali, jedna z osób kilkukrotnie zgłaszała Facebookowi nękanie w związku z tym, że Wojciech Ż. "bez jej zgody upubliczniał jej prywatne zdjęcia oraz informacje dotyczące m.in. nazwiska byłego męża".