
Gracze i media poświęcone elektronicznej rozrywce zachwycali się od 2021 roku zapowiedziami gry The Day Before (TDB). Nieliczni wyciągnęli lekcji z wtopy na premierze Cyberpunka 2077 i ponownie gracze zostali rozczarowani. W przeciwieństwie do polskiego hitu, po którego wtopie dzisiaj nie ma już śladu, gra o zombie nie miała się czym bronić, bo została wypuszczona zupełnie niedopieczona.
A mimo to gracze są wciąż gotowi za nią płacić nawet setki dolarów.
Skandal z The Day Before
Miał być otwarty świat, walka o przetrwanie przeciw hordom zombie i pokonywanie ekstremalnych środowisk, a wszystko w świetnej grafice i dla dziesiątek graczy online. Gdy gra studia FNTASTIC ukazała się w grudniu we wczesnym dostępie, ale jako nudną strzelanka na pustych mapach. W dodatku potwornie niedopracowaną technicznie, że ledwo działającą.
Gorąco oczekiwana premiera rozczarowała fanów, a producent kilka dni później ogłosił upadłość. Ci, którzy zakupili produkt, mogli go zwrócić i odzyskać pieniądze. Serwery nadal pozostają aktywne i w TDB można grać.
Kuriozalny efekt niesławy
Szum wokół skandalu w branży wywołał nagły wzrost zainteresowania tytułem. Jak podaje magazyn "Kotaku" część graczy, zamiast odzyskać pieniądze, postanowiła sprzedawać elektroniczne klucze do gry na platformie Steam. Produkcja schodzi nawet za 200-300 dolarów.
W erze mediów społecznościowych łatwo jest założyć, że wielu ludzi jest ciekawych, jak wygląda tak tragiczna produkcja, którą już ochrzczono jedną z najgorszych gier roku. Na YouTube można znaleźć nagrania sprzed kilku dni, pokazujących jak wygląda "zabawa" W TDB. Można założyć, że dla wielu twórców Internetowych opłaca kuć żelazo, póki gorące, a wydatek kilku setek dolarów szybko im się zwróci.
Zobacz także
Kłamstwa twórców The Day Before
W 2021 roku gra pojawiła się znikąd na łamach IGN, które zaprezentowało atrakcyjnie wyglądający zwiastun. Wywołał on niemałą sensację, szybko uzyskując ponad 2 miliony wyświetleń. Już wtedy zwracano uwagę, że interakcje między graczami są sztucznie wyreżyserowane. Znajdziecie go poniżej.
Serwis prezentował też wywiady z twórcami gry, braćmi Gotovtsev z Jakucka (po inwazji Rosji na Ukrainę firma podawała swoją siedzibę w Singapurze). Produkcja wydawała się autentyczna dla wielu.
Szersze niepokoje pojawiły się w 2022 roku, gdy studio zdradziło, że pracują w nim głównie… wolontariusze. Pojawiły się wątpliwości, czy małe studio dowiezie tak duży tytuł i pierwsze analizy, że może być to zwykłe oszustwo. Końcowy produkt w ogóle nie przypominał tego, co obiecywano.
Internauci i serwisy poświęcone grom, takie jak "The Second Wind", rozebrali już zamieszanie związane z grą na czynniki pierwsze. Uwagę zwracają przede wszystkim zwiastuny produkcji w akcji, które były inscenizowane, traciły na jakości, a nawet kopiowały inne gry.
Zbyt duży hype na gry
Budowanie hype, czyli ogromnego podekscytowania, okazuje się kolejny raz problemem w branży gier, bo ta czasem inwestuje więcej w marketing niż jakość samego dzieła. Wiele osób, na skutek podkręcania atmosfery, kupuje gry przed premierą, by potem się rozczarować.
W tej chwili ciężko znaleźć tytuł, na który czeka się bardziej niż GTA VI. Nikt nie zakwestionuje jej tego tytułu, aż do rzeczywistej premiery w 2025 roku. Dodatkowy szał wywołały turbulencje związane z premierą filmu.