Mam propozycję dla naszych rodzimych speców od handlu: kupcie sobie karton taśmy klejącej i sklejajcie wszystko w dwupaki. Najlepiej siebie sklejajcie. A dopiero potem bierzcie się za drukowanie ceny. Przez wasze zagrywki trudno dziś zgadnąć, ile co kosztuje. Dla ludzi stosujących takie triki powinno być osobne miejsce w piekle.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Patrzysz na cenę w jakimś sieciowym sklepie i zastanawiasz się, co tam jest napisane? Na tych karteczkach jest coraz mniej prawdy. Owszem, są jakieś cyferki. Ale to na ogół cena "z aplikacją". Albo z kuponem. Albo na przedwczoraj. A coraz częściej cena za jeden produkt, ale jak się bierze dwa. Zwariować można.
Ale to działa. Ludzie na widok tych cen dostają małpiego rozumu. Byłem ostatnio w Lidlu. Para ludzi trochę starszych ode mnie studiowała cenę soku pomarańczowego. Wszystko wydrukowane na jakiejś kiepskiej drukarce, nie szło odczytać. Posiłkując się aplikacją, udało nam się w końcu dojść do sedna: kupując 6 litrów tego soku, kolejne 6 litrów dostawało się za złotówkę.
I oni to wzięli, ale już pakując te kartony, zaczęli się zastanawiać, co oni z tymi 12 litrami soku zrobią. Wyszło na to, że dadzą sąsiadce, córce, zięciowi. Zostawili mnie nieco osłupiałego. Ok, ja lubię korzystać z promocji, ale nauczyłem się jeszcze jednej niezwykle ważnej rzeczy: nie kupuję tego, czego nie potrzebuję.
Wiem, że większe opakowanie to na ogół niższa cena za kilogram czy litr. Ale bez przesady! Nie wiem, co para seniorów chciała zrobić z 6 litrami soku pomarańczowego, o 12 już nie wspominając. Chyba nigdy nie kupiłem takiej ilości napoju.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Tak nawiasem mówiąc, mam chyba jakąś szczerą twarz, bo wiele starszych osób pyta mnie o ceny i prosi o pomoc w zrozumieniu promocji. W sumie lepsze to niż to, co mnie spotykało wcześniej.
Kilka lat temu, gdy jeszcze opłacało się przemycać spirytus… Co wszedłem na jakieś targowisko, to podbiegał do mnie człowiek na ogół dość mikrej postury i z rozbieganym wzrokiem i proponował kupno spirytusu. Więc wolę tak, jak jest teraz.
Doszło do tego, że cenom nie można wierzyć
Kilka dni temu miałem niemal identyczną sytuację co ekonomista Rafał Mundry. Miła starsza pani usiłowała rozkminić cenę bodajże masła. Pytała, czy ono jest po tyle, ile jest na etykiecie. Musiałem jej wytłumaczyć, że nie jest. Bo sklep – kierując się swoją pokrętną logiką – na pierwszym miejscu podał cenę dotyczącą jednej kostki, ale przy kupnie dwóch.
Dla osób, które takie triki wymyślają, powinno być osobne miejsce w piekle. Żyję już na tym świecie parę lat i sam muszę nieraz stanąć, przeczytać, zastanowić się, przetrawić i zrozumieć co autor miał na myśli.
Po jakiego grzyba na pierwszym miejscu pokazujecie cenę jednego artykułu przy kupnie dwóch? Jakbym chciał kupić dwa, to może bym kupił dwa. Ale każdy normalny człowiek chce wiedzieć, ile coś kosztuje, a nie ile kosztuje coś przy kupnie dwóch cosiów.
I tym tropem idzie coraz więcej sklepów. Natknąłem się na to w Lidlu, w Biedronce, w Żabce. Czekam na moment, kiedy sprzedawcy samochodów zaczną podawać cenę za jeden, ale przy kupnie minimum dwóch.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Zrozumiałbym to kombinowanie z cenami, gdyby to faktycznie były "dwupaki". Czyli dwie butelki oleju okręcone taśmą i sprzedawane tylko podwójnie. Ale jak normalny, zwykły człowiek ma się połapać w cenach, skoro na pierwszym miejscu widzi cenę za artykuł przy kupnie dwóch, zaś cena pojedynczego jest wręcz schowana? Być może to nawet jest zgodne z prawem, ale uczciwości nie ma w tym za grosz.
Jak sobie radzić z tym procederem?
Mam dla was radę: po pierwsze patrzcie na ceny. Po drugie: nie kupujcie więcej, niż potrzebujecie. Ja wiem, że na ogół większe opakowanie oznacza relatywnie niższą cenę. Ale to się może nie opłacić. Jak kupicie więcej proszku do prania czy papieru toaletowego, to się to nie zmarnuje.
Ale jak weźmiecie 2 kilo pomarańczy, bo wychodzi taniej za kilo, niż kilo, to weźcie pod uwagę, że to się może zmarnować, zepsuć. Nie kupujcie więc więcej pieczywa, wędlin, serów czy innych produktów spożywczych, niż potrzebujecie.
Nie dajcie się nabrać na te głupie sztuczki. Pozostaje mieć nadzieję, że za ten proceder weźmie się w końcu inspekcja handlowa czy UOKiK.