Pół litra wódki za dyszkę? To możliwe tylko w Polsce i tylko w takich sklepach jak Lidl czy Biedronka. Wiesz, że one dokładają kilka albo kilkanaście złotych do każdej butelki wódki za 10 zł? A tak naprawdę nie one, ale ich klienci, kupujący w nich pieczywo, wędliny czy słodycze. Chyba czas skończyć z tym haniebnym procederem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przyznam szczerze, że tak naprawdę nie wiem, ile kosztuje wódka. Nie jestem abstynentem, piję czasem alkohol, również wódkę. Ale wódka lubi towarzystwo, dobry humor, okazję. Kupuję ją na tyle rzadko, że jedynie orientuję się w cenie. Pijalna wódka na moje oko kosztuje na ogół powyżej 30 złotych.
Jak pierwszy raz zobaczyłem, że Lidl i Biedronka sprzedają wódkę za niecałe 10 złotych, uznałem, że chodzi o jakieś małpki. Przecież te małe buteleczki o pojemności 100 ml kosztują właśnie pod 10 złotych, dwusetki zaś kilkanaście złotych. Ale okazało się, że dwa sklepy sprzedają za 10 złotych nie setkę, nie dwusetkę, ale pełne pół litra wódki czystej.
Szczerze mówiąc ręce mi opadły. Ktoś tu się mocno uderzył w głowę, żeby sprzedawać wódkę poniżej kosztów jej produkcji. Wiem, bo sam to policzyłem. Nie da się wyprodukować i sprzedać wódki za 10 złotych za pół litra.
Wiecie pewnie, że sporą część ceny alkoholu stanowi akcyza. W tym roku akcyza na mocne alkohole kosztuje 7610 zł od 1 hektolitra alkoholu etylowego 100 proc. zawartego w gotowym wyrobie. Z hektolitra spirytusu można zrobić 250 butelek wódki o mocy 40 proc.
Sama akcyza wynosi więc 15,22 zł za butelkę wódki. Jeśli trunek ma 38 proc., to akcyza wyniesie 14,46 zł za butelkę. Aha, byłbym zapomniał! Po obłożeniu akcyzą, wódka jest jeszcze obejmowana podatkiem VAT. Czyli do wspomnianych 14,46 zł należy dołożyć 23 proc. Robi się z tego prawie 17,80 zł.
I to jest minimalna cena wódki przy założeniu, że jej wyprodukowanie, nalanie do butelki i dostarczenie do sklepu kosztuje równe zero złotych. A nie kosztuje.
Kto nam płaci za picie taniej wódki?
Wychodzi na to, że Lidl i Biedronka nawet nie tyle, że rozdają wódkę za darmo, ale płacą ci przynajmniej kilka czy kilkanaście złotych, byś ją pił. Jeśli kupimy odpowiednio dużo takiej wódki, w końcu doprowadzimy Lidla i Biedronkę do bankructwa.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Ale żarty na bok: sprzedawanie tak taniego alkoholu uważam za kompletne przegięcie. Z kilku powodów. Jeden to nasze zdrowie. W sumie nie wiem, czy lepiej napić się wódki za 9,99 zł czy wypić jabola za 7 czy 8 złotych. W ostatecznym rozrachunku lepiej trzepie wódka.
Dla miłośników alkoholi typu "im tańszy, tym lepszy" taka promocja może być dosłownie zabójcza. Bo alkohol zabija. Abo powoli, przez lata, albo szybko, jeśli w odpowiednio krótkim czasie przyjmie się odpowiednio dużą dawkę. Pamiętajmy, że po tani alkohol sięgają ci, których nie stać na lepszy, ale mają silną potrzebę przyjęcia ulubionej substancji.
Jeśli osoba mało zarabiająca, ale rozsądna, będzie chciała się napić alkoholu, nie kupi sobie spirytusu niewiadomego pochodzenia i nie wypije go na hejnał. Ale osoba mająca silną, niepohamowaną potrzebę sponiewierania się, może stracić kontrolę i zapić się na śmierć. A Polacy piją dużo, w sposób ryzykowny.
Jako państwo wydajemy mnóstwo pieniędzy na skutki leczenia alkoholizmu i picia alkoholu w ogóle. Choroby krążenia, nowotwory, cukrzyca, depresje, padaczka to tylko niektóre z nich.
To jest Polska, tu się pije
Żyjemy w kraju, w którym policja zatrzymuje około 100 tysięcy pijanych kierowców rocznie. A mówimy tylko o tych, których stróże prawa złapali, zakuli w dyby i wtrącili do lochu. Ilu unika kontroli? 10 razy więcej? 100 razy więcej?
Pomyślcie, kiedy ostatni raz zostaliście zatrzymani do tzw. rutynowej kontroli? Ja pewnie kilkanaście lat temu. Przy okazji: pijani kierowcy powodują ok. 10 proc. wypadków na polskich drogach.
Druga sprawa to finanse. Jeśli wyjdziesz dziś na miasto, nie napijesz się piwa za mniej niż 10 złotych. To po prostu niemożliwe. Puszka czy butelka koncernowego, ale dobrego jakościowo piwa kosztuje w sklepie jakieś 6-7 złotych.
Ja rozumiem, że Lidl i Biedronka walczą na niskie ceny. Dla konsumenta to nie musi być złe, ale w ten sposób wykańczają też inne sklepy, przede wszystkim małe. Bo właściciel osiedlowego sklepiku nie może sobie pozwolić na to, by dopłacać do interesu.
A Lidl i Biedronka mogą, bo odbiją to sobie na innych produktach. Taki paradoks: kupując ziemniaki albo filet z miruny sponsorujesz jednocześnie tanią wódkę.
Wychodzi przy tym na to, że jesteśmy głupsi od Rosjan. Pisałem już w INNPoland.pl, że Rosja ma cenę minimalną na wódkę, wynosi ona 299 rubli. To wedle oficjalnego kursu rubla ponad 13 złotych. W Polsce jest więc znacznie taniej.
Prawo to utopia
Trzecia sprawa to kompletna fikcja dotycząca przepisów o sprzedaży alkoholu. Wódkę i piwo możemy dostać w niemal na każdym rogu. W samej Warszawie alkohol da się kupić w prawie 3400 sklepach i ponad 2800 punktów gastronomicznych. To łącznie ok. 6200 miejsc!
Biorąc pod uwagę, że ulice w mieście mają długość nieco ponad 2800 km, alkoholu możemy się napić średnio co 2 km. W najgorszym razie do źródełka mamy 1000 metrów, czyli góra kwadrans spaceru.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Ja sam w promieniu ok. 600 metrów od domu mam przynajmniej 12 punktów, które sprzedają alkohol. Przynajmniej, bo pewnie są takie, o których nie wiem. Z tych 12 przynajmniej 3 są całodobowe.
Alkohol możemy kupić nie tylko w sklepach spożywczych. Wino sprzedaje choćby Rossmann. Pełny asortyment alkoholu znajdziemy na każdej stacji benzynowej. W sklepach alkohole mocne muszą być sprzedawane w wydzielonej strefie, która jest kompletną fikcją. W jednych trzeba pchnąć biodrem metalowy drążek, w innych jest tylko wymalowana na podłodze linia.
A osobnym skandalem jest to, że w większości sklepów obok win musujących stoją tzw. szampany dla dzieci, czyli oranżada udająca alkohol. Osobiście uważam za kiepski pomysł dawanie dziecku słodkich napojów, a już szczególnie takich, które kojarzą się z napojami alkoholowymi. Z tego nic dobrego nie wyniknie.
Według raportu OECD jeden mieszkaniec Polski rocznie wypija ok. 11,7 litra czystego alkoholu. Kobiety wypijają średnio 5,6 litra rocznie. Z tego wynika, że mężczyźni wielokrotnie przebijają stawkę. Raport wskazuje też, że co najmniej 35 proc. Polaków upija się raz w miesiącu.
Co gorsza, wiek inicjacji alkoholowej w Polsce jest jednym z najniższych w Europie. Następuje w wieku 12–13 lat. Osoby 15–18-letnie mają już za sobą pierwsze poważne upicia. Jedna piąta dzieci wychowuje się w rodzinach z problemem alkoholowym. Co dziesiąta kobieta przyznaje, że piła w ciąży. Długo tak nie pociągniemy.