Polski Kościół ma coraz większe problemy. W sumie trudno się dziwić, że księża tak walczą o religię w szkołach, Fundusz Kościelny, dotacje i grunty. Zbyt mocno oderwali się od swojej podstawowej działalności, by umieć żyć tylko z niej. Nadchodzące święta pokażą, czy umieją wyciągać wnioski i czy mają przed sobą jakąś przyszłość.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pamiętam, jak zawitałem kiedyś na ślub znajomych. Stali przed ołtarzem, przejęci, szczęśliwi, za nimi rodzina, przyjaciele i znajomi, wszyscy podekscytowani, chwile doniosłe. Wszytko byłoby super, gdyby ksiądz, zamiast życzyć im szczęścia, wesprzeć, dodać otuchy, nie zaczął narzekać, że teraz to ludzie się ciągle rozwodzą, że te rodziny się rozpadają. Upadek obyczajów, małżeństwa to są tylko na chwilę.
Nie tylko ja słuchałem tego z rozdziawioną gębą. Wszyscy mieli nietęgie miny. Ale pogadał, wszyscy zapomnieli, nikt nie wziął sobie tego ględzenia do serca. Najmniej wzięli państwo młodzi, którzy dziś są jakieś 20 lat po ślubie i nie zamierzają kończyć swojej wspólnej przygody.
Inna historia: byłem nie tak w sumie dawno na pasterce. Ksiądz w 86 minucie mszy (tak, niemal półtorej godziny!) zaczął narzekać, że ludzie nie przychodzą na te msze tak tłumnie, jak kiedyś. Pomyślałem sobie: połącz kropki! Ludzie robili zakupy, sprzątali, gotowali, zrobili sobie wielką radosną kolację. Jest wpół do drugiej w nocy, wszyscy są zmęczeni. Dziwisz się, że nie chcą przysypiać w kościele? Że wolą zająć się rodziną, wyspać się?
No i jaki ma sens mówić podczas mszy, do ludzi, którzy na nią przyszli, że ludzie nie chodzą do kościoła tak często, jak powinni? Gdzie tu logika?
Przykład tego księdza dobitnie uświadomił mi, że znaczna część kleru nie robi nic dla ludzi. Że zamiast widzieć Boga w drugim człowieku, wolą tego bliźniego straszyć, nękać, wyzywać, wymagać. Socjologowie podkreślają, że przez młodych ludzi Kościół jest uważany za organizację "opresyjną".
Mądrzy księża są. Są w mniejszości
Coś w tym jest. I dlatego też – moim zdaniem – tak popularni są w Polsce księża, którzy faktycznie coś dla ludzi robią. Najśmieszniejsze jest to, że lubią ich ludzie, ale koledzy po fachu już niekoniecznie...
Pamiętacie księdza Kaczkowskiego? To jest facet, który poświęcał się dla ludzi i nie mówił im, że są źli. Znacie księdza Kramera? Bardzo mądry facet, który pracuje w hospicjum i uczy dzieciaki. Z tego, co pisze i mówi, wyłania się obraz człowieka kochającego i szanującego innych, niezależnie od tego, kim są i jacy są. Takich księży trochę w Polsce jest, szkoda, że są mniejszością.
Dotacje, grunty, działki
Nie dziwię się, że Kościół dziś tak walczy o pieniądze, dotacje, działki i grunty. Przecież nie może dziś liczyć na ludzi, którymi de facto pogardza. Wiecie pewnie, że po 1989 roku powstało wiele nowych parafii, szczególnie na północy i zachodzie Polski. Czy dlatego, że ludzie byli tam spragnieni nowych kościołów i czekali z utęsknieniem na nowych księży? Nie, powodem był tzw. nadział.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Wedle jednej z ostatnich ustaw PRL, każda nowo powstała parafia na tzw. ziemiach zachodnich i północnych może dostać od państwa do 15 ha gruntów na założenie gospodarstwa rolnego. Dotyczy to też parafii… miejskich. Tylko w ten jeden prosty sposób Kościół wzbogacił się o setki hektarów. Ale teraz ma problem, bo ktoś w tych parafiach musi pracować, liczba księży zaś prawie nie rośnie. Demografia jest nieubłagana.
W 2000 r. w seminariach duchownych (diecezjalnych i zakonnych) "formowało się" 6,8 tys. alumnów, a na początku 2023 r. – 1,9 tys. Kościół sam zauważa (w raporcie z września 2023 o swojej kondycji), że polska inteligencja, w szczególności mieszkańcy największych miast, dystansują się od niego. W ostatnim dziesięcioleciu Kościół zaliczył spadek zaufania z ok. 65 proc. do 48 proc.
Spadek zaufania to spadek liczby wiernych. Im ich mniej, tym mniej pieniędzy do podziału. Stąd walka o grunty, dotacje, Fundusz Kościelny. Stąd walka o utrzymanie religii w szkołach. W końcu mnóstwo księży dorabia tam jako nauczyciele religii. Mają ZUS, mają pensje.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Żeby było jasne: nie neguję, że księża potrzebują pieniędzy. Są takimi samymi ludźmi jak my. Muszą jeść, muszą się ubierać. Nie bulwersuje mnie fakt, że używają wód kolońskich (o ile jest to raczej Boss, a nie Tom Ford). Nie mam problemu z tym, że ksiądz ma samochód. Na wsi to wręcz konieczność. O ile nie jest to nowe audi, a raczej kilkuletni golf czy passat. Zresztą zamożność duszpasterzy to raczej problem ich parafian, w końcu idą na to ich pieniądze.
Do kogo mówią księża?
Jest jeszcze jedna niezwykle istotna rzecz, na którą ja zwracam szczególną uwagę. Ja pracuję słowem, językiem. Kościół od dawna nie mówi językiem zwykłych ludzi. W komunikacji używa jakichś pokrętnych zwrotów, mnóstwo w tym pustosłowia, przerostu formy nad treścią. Nie ma co oczywiście negować faktu, że Kościół to organizacja wielowiekowa i wypracowała swój własny zestaw pojęć i styl komunikacji.
Ale czasem, słysząc jakiegoś księdza, myślę sobie, że spokojnie mógłby mówić po łacinie. I tak nikt normalny tego nie rozumie. Życie konsekrowane, potencjał apostolski, dzieła zakonne, siły apostolskie – co to jest? Co to jest "spuścizna Jana Pawła II"? To nie jest język, jakim posługują się zwykli ludzie. To pogłębia poczucie oderwania kleru od ludzi.
Pamiętacie może księdza Józefa Tischnera? Był filozofem, pisał rzeczy niezwykle skomplikowane. Ale umiał jednocześnie rozmawiać z ludźmi ich językiem, wyjaśniać niezwykle trudne rzeczy językiem prostym i obrazowym. To dziś wśród kleru niezwykle rzadkie.
Nic dziwnego, że i ludzie odrywają się od kleru. To, w co wierzą lub nie wierzą, jest czymś zupełnie innym. "Nie spotkałem w moim życiu nikogo, kto by stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Engelsa, natomiast spotkałem wielu, którzy ją stracili po spotkaniu ze swoim proboszczem" – pisał Tischner.
Nadchodzące święta pewnie dadzą Kościołowi nieco wytchnienia, również finansowego. Ludzie ruszą do kościołów, będą święcić jajka, część tradycyjnie pójdzie na mszę. Ale czy wrócą na kolejne święta po tym, co usłyszą i zobaczą? Czas pokaże.