W niedzielę 9 czerwca udamy się głosować na naszych kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Pod sam koniec kampanii wydatki polityków na internetową promocję przyszłych europosłów podsumowana Fundacja Obserwatorium Demokracji Cyfrowej. Porównała je Węgrami oraz Rumunią. Jak wypadli Polacy, która partia zapłaciła najwięcej?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polscy kandydaci do Parlamentu Europejskiego i organizacje społeczne wydały co najmniej cztery miliony złotych na kampanię wyborczą w sieci. Analitycy zauważają, że finał samej kampanii może być gorący… ale niekoniecznie u nas. Bo Węgry czy Rumunia wydały na te same cele nawet cztery razy tyle!
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Ile Polscy politycy wydali na kampanię reklamową?
Badanie Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej obejmuje okres od 26 kwietnia do 30 maja, na terytorium Polski i na platformach Meta i Google. Zestawienie uwzględnia płatną reklamę polityczną, ale nie bierze pod uwagę wydatków na działania organiczne i wsparcia influencerów.
Łącznie wydano w tych dniach blisko 3,9 miliona złotych na reklamę w sieci. Pierwsza trójka nie budzi zdziwienia analityków. Najwięcej wydało Prawo i Sprawiedliwość, 622 tys. złotych. Po nich plasuje się Koalicja Obywatelska z wydatkiem 431 tys. złotych. Trzecie miejsce zajęła Lewica, ich sieciowa kampania wyborcza kosztowała 338 tys. złotych.
Eksperci zwracają uwagę na niską aktywność akcji mających podnieść frekwencję w czasie wyborów, czyli zachęcającą nas, obywateli, do głosowania. Samą kampanię polskich kandydatów do PE określono jako… pozbawioną impetu.
– Politycy zostawiają ostateczne uderzenie reklamowe w sieci na ostatnie dni kampanii. Okres przed ciszą wyborczą to również najbardziej ryzykowny okres z perspektywy działań dezinformacyjnych – komentuje Jakub Szymik, założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej.
Zagraniczne kampanie wyborcze
Więcej od polskich podmiotów politycznych wydali Węgrzy (równowartość ponad 17 milionów złotych) oraz Rumuni (równowartość ponad 12 milionów złotych). Obserwatorzy zwracali uwagę na wysoki poziom treści antyunijnych i antywojennych w kampanii węgierskiej, promowanych nie tylko przez partie, ale również przez media.
Odnotowano również pojedyncze incydenty, związane z nieprzejrzystym oznaczaniem reklam. Zauważono to w Fundacji Projekt 71, emitującą reklamy poszczególnych kandydatów, oraz we francuskiej firmie MCC. Reklama kandydatki na szefową Komisji Europejskiej pojawiała się w wielu krajach członkowskich.
Obserwatorzy informują za to, że udało się uniknąć "najgorszych scenariuszy". Nie doszło do masowego użycia sztucznej inteligencji ani omijania systemu reklamy politycznej.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
– Warto zachować czujność w ostatnich dniach kampanii. Wtedy zachodzi największe prawdopodobieństwo zmasowanych akcji perswazyjnych oraz dezinformacji – mówi Jakub Szymik.
Od 2024 roku platformy cyfrowe są zobowiązane do raportowania i monitorowania reklam politycznych w sieci. Polskę w przyszłym roku czeka wdrożenie unijnych przepisów, które uściślają zasady kampanii w sieci.