Audyt przeprowadzany w państwowej spółce został wykonany z ramienia nowego zarządu. Kontrola odkrywa teraz, jak jego poprzednicy zarządzali finansami Polaków, ujawniane są podejrzane działania. Wielu ich beneficjentów powiązanych było ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości.
Co zdradzają wstępne wyniki kontroli? Wskazuje się m.in. na tworzenie fikcyjnych działów, zatrudnianie pracowników tuż przed wyborami na bardzo korzystnych warunkach, czy finansowanie wieców wyborczych polityków PiS.
Nowe kierownictwo ARP analizowało wydatki, umowy i księgi finansowe swoich poprzedników. Ustalenia ujawnił portal "Wirtualne Media", który dotarł do osoby znającej szczegóły kontroli.
Przed wyborami w 2023 roku zatrudniono ok. 30 proc. dodatkowych osób, które obsadzono na nieistniejących stanowiskach. Średnia ich wynagrodzeń miała wynosić 30 tys. zł brutto miesięcznie. Kontrola ustaliła, że te osoby nie wykonywały żadnych ważnych zadań. Większość z nich była powiązana ze środowiskiem PiS.
Do finansowania wieców PiS mogły być wykorzystywane Fundacja Agencji Rozwoju Przemysłu i Fundacja Pro Arte Et Historia, obie powołane przez ARP. Jak ujawnia źródło, to dopiero początek w sprzątaniu tej politycznej "Stajni Augiasza".
Nowe kierownictwo ARP zamierza złożyć zawiadomienie do prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli, z wnioskiem o sprawdzenie wydatków swoich poprzedników.
Agencja Rozwoju Przemysłu jest spółką akcyjną Skarbu Państwa istniejącą od 1991 roku. Dysponując funduszami unijnymi, zajmuje się wspieraniem przemysłu i rozmową z dużymi spółkami skarbu państwa na temat inwestycji, tak by lokowały one kapitał w małe firmy i pozyskiwały od nich innowacyjne rozwiązania. Nie po raz pierwszy trafiła pod lupę kontroli i śledztwa. W 2019 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne wstąpiło do siedziby ARP, w celu sprawdzenia czy decyzje o sprzedaży należących do Skarbu Państwa akcji Fabryki Łożysk Tocznych mogły być niezgodnie z prawem.
Na INNPoland pisaliśmy także o aferze z udziałem spółki - w szumnie zapowiadanej przez PiS fabryce maseczek w Stalowej Woli miało powstawać 30 mln maseczek miesięcznie. Z programu "Polskie Szwalnie" nie powstała nawet nitka, tymczasem Jadwiga Emilewicz wskazywała, że maseczki produkowane są... w innych miejscach Polski.
– Jedna z nich na pewno działa pod Agencją Rozwoju Przemysłu. Kiedy zaczęła się pandemia i byłam ministrem odpowiedzialnym za gospodarkę, zidentyfikowałam firmy, które produkują szeroko rozumiane wyroby medyczne – zaczęła Emilewicz, odpowiadając na pytania w programie 7. Dzień Tygodnia w Radiu Zet.
– Toruń uruchomił wtedy w ciągu 6 tygodni linię produkcyjną i w tym miejscu produkowane jest… nie pamiętam ile tysięcy (maseczek – przyp. red.) dziennie – wspomniała była minister rozwoju.
Czytaj także: https://innpoland.pl/166977,emilewicz-znalazla-polska-fabryke-maseczek-to-nie-fabryka-w-stalowej-woli