Czy wam też się przytrafia taka sytuacja: odpalacie swoje ulubione social media, ale nim dotrzecie do interesujących was treści, przebijacie się przez tony śmieci: spamu, reklam i polecajek wątpliwej jakości, podyktowanych jakimś przypadkowym kliknięciem? Bo mnie nagminnie. Do tego socialki mają więcej problemów, niż widać na pierwszy rzut oka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rzadko zgadzam się w czymś z Konfederacją, ale tutaj muszę zacytować Sławomira Mentzena, którego rzekoma "śmierć" była ogłaszana przez boty na lewo i prawo: "Facebook to najbardziej dziadowska platforma społecznościowa".
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Oprócz tego, że w prywatnym czasie gapię się na papkę botowo-reklamowo-spamerską serwowaną przez algorytmy Zuckerberga, to jeszcze w godzinach zawodowych zgrzytam zębami, gdy oferowane nam usługi zwyczajnie nawalają.
To wszystko przypomniało mi rozmowę o świnkach, jaką miałem niedawno, ale do tego jeszcze przejdę. Po kolei.
Z Metą, stety-niestety, pracuję.
O działaniu Mety na Facebooku i Instagramie słyszałem treści nienadające się do publikacji z ust moich kolegów i koleżanek z redakcji. Za to mogę podzielić się opinią naszego redaktora naczelnego, który umieścił ją na Linkedin.
"Facebook, pod względem atrakcyjności dla użytkownika, jest dzisiaj w stanie wegetatywnym. Wchodzę tam raz na kilka tygodni, gdy sobie przypomnę i już po chwili żałuję" – pisze Michał Mańkowski.
I całkowicie się z nim zgadzam.Jest na Facebooku syf i nim ktoś powie "to zmieńcie se platformę" przypomnę, że korzystamy z socjalek zawodowo. Bo masa ludzi wciąż na nich jest aktywna. Prywatnie na produktach Mety obserwuję wiele fajnych profili i ludzi, którzy nie działają gdzie indziej tak aktywnie. Mam też grupy hobbystyczne, bardzo ułatwiające komunikację i poznawanie nowych osób. A gdy to się uda, to owszem, zwykle przeskakuję na Discorda albo Reddit (ten też ma swoje za uszami).
– Meta chyba już dawno straciła kontrolę nad tym, co podrzuca swoim użytkownikom – mówi mi Łukasz, nasz redakcyjny ekspert od technicznej strony socjalek. – Zamieniło się to wszystko w maszynkę do wyciągania kasy z promowania postów. Nie promujesz? Zasięgi zerowe. Ale to tylko jeden problem, bardziej razi w oczy taki wyraźny brak kontroli nad treścią. Z jednej strony mówi się o bezpieczeństwie w sieci, z drugiej wystarczy scrollować dziś przez kilkanaście sekund i FB podrzuca porażający scam – komentuje.
O ile oczywiście w ogóle platforma zechce działać, bo treści miewają problem z wyświetlaniem się, a sama strona potrafi znikąd poważnie obciążyć komputer. Do tego miewa coraz częstsze awarie.
Kłopoty z Metą od redakcyjnej kuchni
Jeśli chcecie więcej ciekawostek "od kuchni" – w tym lokalu wynajmowanym przez Zuckerberga zwanym Facebook, a konkretnie "Meta Business Suite" ganiają robale. Czyli bugi, znaczy błędy.
Trzymając się gastronomicznej metafory, ostatnio, kiedy chcemy podać wam świeży news na talerz, to danie się nie chce się w niego wkleić. Czasem trzeba tekst podawać nawet piąty raz, nim łaskawie link załaduje się, gdzie trzeba.
A kiedy to zrobi, kelner się wiesza i wytrzeszcza na nas gały. Warknięcie "odśwież!" trochę go otrzeźwia, ale czasem upuści talerz z zawartością, która przepada. Jak redaktor zauważy, to pół biedy. Tracimy jednak czas pracy i zdrowie.
Miałem sytuację, że po dwóch godzinach zauważyłem, że przygotowane danie nie trafiło do konsumenta. Meta dała bardzo niejasny komunikat o treści usuniętej i jeszcze poplątała języki, jak świeży pracownik z zagranicy, co jeszcze tak kiepsko po polsku ogarnia: "no one else can see this posty". Kolejna próba wrzucenia materiału spotkała się z komunikatem, że naruszamy standardy społeczności. Zero wyjaśnień.
Myślę sobie: może chodziło o treść artykułu, bo porusza temat szyfrowania czatów i prawa w Unii Europejskiej. Ale nie. Cytowany wcześniej Łukasz wrzucił ten sam artykuł bez przeszkód, zmienił tylko treść posta. Najwyraźniej podpadłem, używając w poście słowa "głosowanie".
Do tego swego czasu plagą było ucinanie linków i obrazków, jeśli ktoś zaplanował posta w kalendarzu i skusiło redaktora cokolwiek edytować w harmonogramie. Problem zauważalny stawał się dopiero po publikacji. Więc jeśli kiedyś na Facebooku dowolny znany wam portal puszczał dziwne posty z samym tekstem, bez kontekstu i materiałów, to już wiecie dlaczego.
Zgnilizna na social media
Problem nie dotyczy tylko fejsa. Bo taki iksik z Elonem Muskiem na czele na każdy krok do przodu robi dwa w tył. Notki od społeczności, która może wiele bzdur naprostować? Są super. Ukrywanie lajków, pozwalające wychodzić na wierzch treściom skrajnym, prowokacyjnym albo propagandowym dokarmianych przez farmy botów? Zdecydowanie nie.
Widzę znacznie większy wylew tego typu treści niż przed wprowadzeniem tej drugiej opcji. Może to być kwestia mojego zawodu. Jako dziennikarz np. obserwuję sytuację z Le Pen i skrajną prawicą we Francji, więc algorytm uznaje, że trzeba mi skrajne treści podsuwać pod nos. Zostawiają po sobie smród bezczelnego rasizmu i ksenofobii, powielany przez boty i ludzi.
Kiedy patrzę częściej na rzeczy z drugiej strony plemiennych podziałów, to dzieje się podobnie. Taki to jest ten bezstronny X.
Zuckerberg oficjalnie próbuje walczyć z botami. Niestety na Meta automaty mające wykrywać kolegów po fachu i oznaczać ich adekwatnie jako AI nie do końca się spisują. Deepfakes przelatują im pod nosem, a jeszcze zdarza im się błędnie oznakować uczciwych ludzi.
Chlew w sieci
Prywatnie czuję się rozliczany z każdego kliknięcia podyktowanego ciekawością, bo algorytmy nie oszczędzą mi przypominania, w co wlazłem. Gdy coś otworzę poprzez socjalki, to najwyraźniej trzeba mi potem serwować breję złożoną z memów i stron bez wartościowej treści, generujących kliknięcia. Scamy bez krzty subtelności. Reklamy też nie próżnują. Jeśli ich nie chcemy, możemy, a jakże, zapłacić ekstra. Tylko za co?
Znikną nachalne reklamy, pozostaną wciąż tragiczne propozycje od algorytmów. Moderacja treści? A po co, skoro farmy botów płacą za promowanie treści.
Firmy od mediów społecznościowych chcą nas przyzwyczaić do przeglądania bez końca, ale serwują nam chlew. Kopie wątpliwej jakości kontentu, fałszywe profile, sklepy, nawet oszustwa na deepfakes, o których niedawno zrobiło się głośno za pośrednictwem prezesa InPost.
Scamerzy są jak muchy przyciągane do zgnilizny toczącej cielska social mediów, a jedyne co muszą robić, żeby zarobić, to wydać kasę na wyrzucanie ich przynęt przed szereg innych treści. Może się zrobić człowiekowi niedobrze.
Trochę jak w przypadku chowu klatkowego, gdy zwierzęta w ciągłym kontakcie z nieczystościami zwyczajnie chorują.
Świnia to tak naprawdę czyste zwierzę
I tu wracamy do świnek. Na socjalkach jesteśmy trochę jak one.
Porównując nas do chrumkaczy, nie mówię nawet o taplaniu się w kontencie. Znana wszystkim świnia ma reputację zwierzęcia brudnego. A w rzeczywistości, co potwierdzają osoby hodujące je w domach, to bardzo czyste stworzenia.
Że świnia tapla się w kupie i trzymana jest w chlewie? Zachowuje się w zgodzie ze swoją naturą: ryja ma po to, jak nazwa wskazuje, by ryć w poszukiwaniu przekąsek. Z tym że trzymanaw ciasnym chlewie, kojcu albo wręcz klatce nie ma wyboru, jak siedzieć w odchodach własnych i sąsiadów.
Od czego choruje i żyje w stresie.Gdy da się jej przestrzeń, opiekę jak każdemu innemu pupilowi, to radośnie obali wszystkie stereotypy.
Bez urazy dla nikogo. Ja mam dużo sympatii do prosiaczków i dzików. Jedną z zalet socjalek, która jeszcze mnie prywatnie przy nich trzyma, jest możliwość śledzenia profili fotografów przyrody i fotopułapek, gdzie z miłą chęcią oglądam, jak kudłaci pogromcy parawanów broją w błocie.
Wiadomo, że firmy technologiczne chcą nas pozamykać w chlewikach brandowanych własnym logo. I te kojce, zwane również bańkami informacyjnymi, robią się tylko coraz ciaśniejsze. Do tego stosują zdobyte dane i zachowanie, aby sprawdzać produkty i trenować na nas sztuczną inteligencję (z czego w Brazylii oficjalnie Meta się ostatnio wycofała).
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Nawet, jak staramy się być czyści, ich właściciele pozwalają, by inni patologicznie wylewali przed naszymi oczami swoje smrody, za które dostają nagrody i pieniądze. Do tego między nas wpychają się robo-świnie wypluwające swój kontent i jeszcze sami właściciele platform internetowych dolewają reklamowych pomyj.
A pomiary tuszek nazywają zgodą na przechowywanie danych. Za plany hodowlane można uznać z pewnością toczące się dyskusję, jak zarabiać na kolejnych pokoleniach i dostosować do nich socjalki.
Czego możemy się nauczyć od różowych zwierzaków? Że zdrowo jest wyjść z cyfrowego chlewika, zerwać z odruchami i przyzwyczajeniem. Nie trzeba od razu iść w skrajny detoks. W przeciwieństwie do świnek mamy wybór, nikt nam nie zamyka drzwi, można przerzucić się do czystszych opcji, poszukać alternatyw do chowu klatkowego.
Przydałoby się, żeby ktoś na swojej własności posprzątał. Dlatego takim osobom jak Zuckerberg i Musk chce się tylko powiedzieć, żeby łapali za wiadra i wynieśli w końcu tę stertę g*wna.