Dziennik Gazeta Prawna zwrócił uwagę, że wiele wybrukowanych podwórek nie jest przystosowanych do zbierania wody deszczowej. Z tego powodu właścicielom wygodniej jest odprowadzać ją do studzienki kanalizacyjnej, na przykład przez dodatkowe rynny.
Jednak takie rozwiązanie jest zabronione. Z uwagi na zauważenie tego procederu gminy przeprowadzają kontrole. W 2024 roku przeszli je między innymi mieszkańcy Wadowic, czy gminy Lniano w powiecie świeckim. Problemem, który generuje odprowadzanie deszczówki do kanalizacji, jest zwiększony koszt pracy oczyszczalni.
Uwagę właśnie na ten aspekt zwracała Zofia Topolińska – wójt gminy Lniano w wypowiedzi dla Gazety Pomorskiej:
Oczyszczanie ścieków kosztuje, więc rachunki za energię wzrosły. Przeanalizowaliśmy ilości i koszty, i nie musieliśmy długo szukać, skąd ten wzrost. W ostatnim miesiącu było dużo opadów, co ma minimalny wpływ na pracę oczyszczalni, ale wzrost do 20 proc. nas zaniepokoił, bo jest istotny.
Wadowice, czy gmina Lniano to nie jedyne obszary w Polsce, które zmagają się z wyższymi kosztami pracy oczyszczalni ścieków – właśnie ze względu na odprowadzanie do sieci deszczówki. Gazeta Prawna wskazała, że takie same komplikacje zauważono w Brodnicy, czy Inowrocławiu.
Gminy dysponują skutecznymi sposobami, które umożliwiają wykrywanie nieprawidłowości. Jednym z nich jest wykorzystanie dymu – bezwonnego i nieszkodliwego dla ludzi i zwierząt. Zadymiane jest przyłącze kanalizacyjne. Później sprawdza się, czy wydobywa się on z kratek nawodnieniowych lub rynny.
Za odprowadzanie deszczówki do ścieków jest wymierzana kara w wysokości nawet 10 tys. złotych lub ograniczenie wolności. Tak wskazuje art. 28 ust. 4 ustawy z dnia 7 czerwca 2001 roku o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Karze podlegają ci, którzy bez wcześniejszego zawarcia umowy, o której mowa w art. 6 ust. 1 ustawy odprowadzają ścieki do urządzeń kanalizacyjnych.
Warto wiedzieć, że właściciele większych nieruchomości muszą odprowadzić także tzw. podatek deszczowy, czyli opłatę za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej – w wysokości od 0,10 zł do 1 zł za metr kwadratowy powierzchni nieprzepuszczalnej. Jednak jak podaje biznes.interia.pl, nie wszystkie samorządy egzekwują tę daninę.
Gminy zachęcają właścicieli nieruchomości, żeby gospodarowali deszczówkę w sposób zgodny z prawem. W przypadku, gdy jest możliwość, trzeba podłączyć się do kanalizacji deszczowej lub ogólnospławnej. Jeśli natomiast nie ma takiej opcji, to można skorzystać z dołów chłonnych lub zbiorników retencyjnych.
Od stycznia 2018 roku według Prawa wodnego, wody opadowe i roztopowe nie są kwalifikowane jako ścieki i nie wolno ich wprowadzać do kanalizacji sanitarnej. Warto wiedzieć, że ten zakaz obejmuje także otwarte i zamknięte systemy kanalizacyjne, a także powierzchnie o trwałej nawierzchni takie jak m.in. parkingi, drogi, porty, lotniska, tereny przemysłowe, handlowe, a także usługowe.
Właściciele nieruchomości mogą też zdecydować się na dotację z programu "Moja Woda", który działa od czerwca 2020 roku. Można z niego otrzymać pieniądze w ramach dotacji na m.in. zakładanie instalacji domowych zatrzymujących wody opadowe lub roztopowe.
W tegorocznej edycji "Mojej Wody" można otrzymać finansowanie na poziomie nawet 80 proc. inwestycji. W ramach programu przekazane może być maksymalnie 6 tys. zł lub minimalnie 1600 zł. Jeśli ktoś chce zakwalifikować się do programu, to powinien zainwestować przynajmniej 2000 zł.