Portal należący do właściciela Amazona nie poprze żadnej kandydatury w wyborach. Decyzja przerywa ponad 30-letnią tradycję i miała zostać podjęta przez samego Jeffa Bezosa po tym, jak redakcja sformułowała już tekst. Reagują czytelnicy, w tym pisarz Stephen King, który anulował subskrypcję dziennika.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"The Washington Post" ogłosił w piątek, że nie poprze nikogo w wyścigu prezydenckim w USA. Portal od 1976 popierał kandydatury na najwyższe stanowisko w kraju. Decyzja o odejściu od tej tradycji miała zostać podjęta osobiście przez obecnego właściciela "The Post", Jeffa Bezosa, który kupił gazetę w 2013 roku.
Uzasadnieni na łamach portalu przedstawił jego redaktor naczelny, William Lewis. Cytował on stanowisko gazety z lat 60., kiedy również zdecydowano się wstrzymać poparcie w wyścigu prezydenckim, powołując się na niezależność dziennikarską.
Kontrowersje wokół decyzji rosną. Po pierwsze ze względu na stawki trwającego obecnie wyścigu prezydenckiego, w którym kandydat Republikanów i kandydatka Demokratów przedstawiają zupełnie odmienne wizje polityki kraju.
Sondaże wyborcze – niecałe dwa tygodnie przed głosowaniem – są szokująco wyrównane.
Równocześnie Trump, był wielokrotnie nazywany "zagrożeniem dla demokracji", do czego nawiązują w swoich reakcjach czytelnicy i czytelniczki gazety, której hasłem od lat jest "Demokracja umiera w ciemności".
Kandydat Republikanów w trakcie swojej kampanii otwarcie mówił o wykorzystywaniu władzy prezydenckiej do atakowania przeciwników politycznych, jak i powtarzał wielokrotnie obalone twierdzenie, jakoby wyniki ostatnich wyborów prezydenckich były sfałszowane.
Czytaj także:
Największe kontrowersje wzbudza jednak przebieg decyzji o wstrzymaniu poparcia. Jak podaje sam "Washington Post", ta miała zostać osobiście wstrzymana przez właściciela portalu – Jeffa Bezosa, już po tym jak zespół redakcyjny napisał tekst poparcia dla Kamali Harris.
"To rodzaj prewencyjnego klęknięcia przed tym, kogo uważają za najbardziej prawdopodobnego zwycięzcę. Każdy, kto jest tak silną częścią amerykańskiej gospodarki, jak Bezos, będzie chciał mieć bliskie relacje z władzą.
To są starania, aby nie znaleźć się po złej stronie Donalda Trumpa" – powiedział Jeffrey Kagan, jeden z czołowych redaktorów magazynu, który zakończył współpracę z "The Post" w reakcji na wstrzymanie poparcia kandydatki demokratów.
Bezos i kontrakty rządowe
Nie jest to pierwszy przypadek dużej gazety wstrzymującej poparcie w tym wyścigu prezydenckim. Analogiczna sytuacja miała miejsce w portalu "Los Angeles Times", gdzie właściciel i miliarder, potentat branży bioinżynierii Patrick Soon-Shiong, który kupił gazetę w 2018, wstrzymał poparcie dla Harris.
Uzasadnieniem dla decyzji Soon-Shiong i Bezosa są oczywiście najpewniej kwestie finansowe. Obu biznesmenom zależy na dobrej relacji z rządem, konkretne na zgodach od FDA (agencja federalna zajmująca się zdrowiem publicznym i dopuszczaniem na rynek produktów medycznych i żywności) i kontraktach z NASA.
W tym drugim przypadku firma Jeffa Bezosa Blue Origin bierze udział w trwającym właśnie przetargu rozpisanym przez Narodową Agencję Kosmiczną, na łączną sumę 5,6 mld. dol. w której konkuruje m.in. z firmą Elona Muska SpaceX.
Czytaj także:
Kontrakty rządowe sprawiły, że w ostatnim czasie najbardziej wpływowi biznesmeni na świecie stają się coraz bardziej przychylni dla kandydata Republikanów. Najlepszym tego przykładem są właśnie dwaj najbogatsi ludzie na Ziemi: Bezos i Musk. Brak jednoznacznego poparcia dla Harris przez gazetę należącą do Bezosa jest odczytywany jako ciche poparcie dla Trumpa.
Musk natomiast nie jest tak subtelny w swoim poparciu dla kandydata Republikanów, wspiera go milionowymi dotacjami i występuje na jego wiecach.
Pierwsze reakcje na decyzję Bezosa
Na decyzję portalu zareagowali jego czytelnicy i czytelniczki, z których – w trakcie pierwszych 24 godzin od jej ogłoszenia – ponad 2 tys. anulowało subskrypcję "The Washington Post".
Podobną decyzję podjęli również niektórzy celebryci i czołowi przedstawiciele sceny politycznej, m.in. Stephen King czy Liz Cheney. Wyraźną reakcję widzimy również w mediach społecznościowych. Wśród nich dominują głosy krytyczne wobec decyzji magazynu, znajdziemy jednak również pochwały dla wstrzymania poparcia.
"To było słuszne myślenie, ale w 1976 r. ze zrozumiałych wówczas powodów zmieniliśmy tę długotrwałą politykę i poparliśmy Jimmy'ego Cartera. Ale to wcześniej mięliśmy rację i do tego teraz wracamy"