To raczej nie jest stereotypowy morderca. Młody, przystojny chłopak z bogatego domu, który mógł się pochwalić tytułem magistra z uczelni należącej do Ivy League. Mógł wieść życie pełne przywilejów. Ale wybrał inną drogę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W poniedziałek o 9 rano pracownik McDonalda w zachodniej Pensylwanii zadzwonił na policję. Według niego jeden z klientów fastfooda wyraźnie przypominał podejrzanego w sprawie zabójstwa Briana Thompsona.
Zdjęcia chłopaka, który zamordował prezesa firmy ubezpieczeniowej, obiegły w zeszłym tygodniu internet. Choć popełnił okrutne przestępstwo w biały dzień, jego podobizna natychmiast zalała media społecznościowe.
Czytaj także:
Gdy policja podeszła do Mangionego w poniedziałek rano ten miał zachowywać się spokojnie. Dopiero na pytanie, czy był niedawno w Nowym Jorku, miał zamilknąć i zacząć się trząść.
Miał przy sobie dowody zbrodni
Luigi Mangione ma 26 lat. Pochodzi z bogatej i wpływowej rodziny z Baltimore. Ukończył prestiżowy Uniwersytet w Pensylwanii, gdzie studiował informatykę. Uprawiał różnego rodzaju sporty, m.in. trenował wrestling.
Po zatrzymaniu policja znalazła w jego posiadaniu kilka przedmiotów, które bezpośrednio łączą go ze sprawą zabójstwa Briana Thompsona. Mangione miał mieć przy sobie wydrukowany na drukarce 3D pistolet z tłumikiem, przypominający ten, użyty 4 grudnia na Manhatanie. W jego posiadaniu było również podrobione prawo jazdy – to samo, którego użył w Nowym Jorku morderca prezesa firmy ubezpieczeniowej.
Czytaj także:
Ponadto miał przy sobie trzystronicowy manifest. W nim wyraził niechęć do amerykańskiej branży zdrowotnej. "Te pasożyty zasłużyły na to" – miał, według magazynu New York Times, napisać Mangione.
Luigi Mangione wycofał się z życia społecznego
Według jego aktywności w mediach społecznościowych Luigi Mangione miał oddalić się od swoich bliskich w ostatnich miesiącach ze względu na problemy zdrowotne. Uraz pleców miał sprawić, że młody chłopak zerwał nawet kontakt z rodziną.
Mimo to dalej używał mediów społecznościowych, dzięki czemu znamy niektóre szczegóły dotyczące jego poglądów. W styczniu opublikował m.in. recenzję tekstu Teda Kaczyńskiego, znanego szerzej jako Unabomber.
Na swoim koncie na Goodreads – platformie społecznościowej skupiającej się wokół książek – napisał: "Łatwo zaszufladkować ten tekst jako manifest szaleńca, tylko żeby uniknąć konfrontacji z problemami, które identyfikuje".