– Kiedy mamy silnie utrwalone nawyki i poglądy, sposoby widzenia siebie i innych, wtedy czas płynie szybciej i znika szybciej. Umysł, który jest żywy, nudzi się z czasem swoimi stanami – Bartosz Samitowski, psychoanalityk jungowski i antropolog kultury, mówi o naszym sposobie odbioru czasu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To może oczywiste, że w ostatni dzień roku te dwanaście miesięcy przypomina raczej tydzień niż pełnoprawny rok kalendarzowy. Może to kwestia niezrealizowanych planów, na które przecież zawsze był jeszcze czas. Albo zbyt wypchanego kalendarza, który nie pozwalał nam skupić się na "teraz". A przypominał tylko o tym, co jutro czy za tydzień.
A może to kwestia wojny? I tej za naszą granicą, i tej na Bliskim Wschodzie, które potęgują poczucie niepewności i nie pozwalają myśleć o "tu i teraz". Albo trwającej rewolucji technologicznej, która co tydzień wprowadza nowe, przełomowe innowacje. Albo to przez media społecznościowe, gdzie spędzamy coraz więcej godzin.
Nasz sposób postrzegania czasu uległ zmianie. Wpływają na to nasze wspólne doświadczenia, jak lęk przed globalnym konfliktem, poczucie pilności wywołane kryzysem klimatycznym czy izolacja w trakcie pandemii. Ale też indywidualne – wspomniane social media, czy też doświadczenie pełnego skupienia na wykonywanym zadaniu, które nazywamy stanem flow.
Co więc wpływa na nasze postrzeganie czasu? I jak jest ono zaburzone we współczesnym świecie?
Czytaj także:
Senna czasoprzestrzeń
Nasze poczucie czasu nie zawsze jest zgodne z tym, co podaje nasz zegarek. Najprostszy przykład to zapewne sen. Zasypiając nie odczuwamy upływu czasu, który dodatkowo jest zaburzony, kiedy śnimy. Zdarzają nam się sny, w których "przeskakujemy" między kolejnymi miejscami. Innym razem śnimy o jakiejś historii, która wydaje się trwać od bardzo dawna.
– Sny mają właściwość swobodnego konstruowania czasoprzestrzeni – mówi mi Bartosz Samitowski, psychoanalityk jungowski i antropolog kultury. I dodaje: – W nich ujawnia się zdolność ludzkiego umysłu do projekcji czasu jako zjawiska psychicznego, czyli nieobiektywnego, czy mierzalnego, ale wyraźnie subiektywnego.
– Czym różni się to od naszego poczucia czasu na jawie? – pytam.
– Zarówno badania nad neurologią stanów umysłu i różne koncepcje antropologiczne wskazują, że w przypadku niektórych doświadczeń właściwość jawy nie jest aż tak bardzo odległa od właściwości snu. Czas na jawie również jest subiektywny.
– Kiedy miło go spędzamy, trwa krócej i na odwrót.
– Dokładnie. Przy tym stan jawy charakteryzuje się większą spójnością. Kiedy nie dzieje się nic nadzwyczajnego w naszym życiu wewnętrznym albo zewnętrznym, to na co dzień towarzyszy nam pewien stan ciągłości. Ale oczywiście na jawie też doświadczamy spowolnienia albo przyspieszenia upływu czasu – mówi Bartosz Samitowski.
Czytaj także:
Anegdotycznym, ale powszechnie znanym przykładem, jest wypadek samochodowy. Uczestnicy takich zdarzeń często mówią o sekundach trwających wieczność czy o "życiu przelatującym przed oczami". Jednak nasze poczucie czasu nie jest zakrzywione jedynie w sytuacjach zagrożenia, ale również w momentach dużych przełomów.
– W psychologii jungowskiej mówimy o doświadczeniach archetypowych, czyli takich, które są wspólne dla ludzkości i dotyczą wielkich motywów ludzkiego doświadczenia. Na przykład macierzyństwo, zakochanie, śmierć albo inne wydarzenia życiowe, które zakłócają codzienny bieg rzeczy – wyjaśnia psychoanalityk.
Higiena czasu
Pod wpływem emocji nasze poczucie czasu jest zaburzone i wydaje się biec szybciej albo wolniej. Według Samitowskiego możemy wykorzystać tę właściwość naszego umysłu.
– Gdy zaproponowałeś spotkanie online, pomyślałem, że to bardzo kuszące. Nie trzeba nigdzie iść, można siedzieć po turecku na fotelu. Natomiast spotykając się na żywo, paradoksalnie "stwarzamy" czas. Choć teoretycznie trzeba poświęcić go więcej, jest on również bardziej znaczący, a jego ślad pamięciowy – trwalszy. Uczestniczy w nim nasze ciało i zmysły, co wolę nawet mimo tych głośno gadających wokół ludzi. Spędziliśmy czas, by tutaj dotrzeć, ale w trakcie naszej rozmowy "wyprodukowaliśmy" go więcej – tłumaczy.
– Przygotowując się do naszego spotkania, zapisałem sobie hasło "higiena czasu". Zastanawiałem się, jaki czas jest lepszy: ten, który mija szybciej, bo się lepiej bawimy, czy ten, który trwa wolniej i doświadczamy go w pełni.
Czytaj także:
– Też się nad tym zastanawiałem: czy chodzi o to, żeby wydłużać czas, żeby mieć go jak najwięcej? Ale czy wtedy nie popadamy w jakiś kapitalizm czasu? Skoro czas płynie szybciej, kiedy jesteśmy weseli, czy powinniśmy teraz wyczekiwać w lęku, żeby go wydłużyć? Moja osobista odpowiedź jest taka, że czas najlepiej spędzić w sposób, który daje nam poczucie wartości – uważa Bartosz Samitowski.
– Czy pozwoli nam to "wyprodukować" go więcej? – dopytuję.
– To rzeczywiście kontrowersyjne słowo. Chodzi o wartościowe spędzanie chwil. Temu moim zdaniem może służyć higiena czasu, która byłaby próbą doświadczania życia w sposób obecny i uważny. Unikania spieszenia się i wykonywania czynności w sposób nawykowy, bo działanie w sposób nawykowy też sprawia, że czas znika.
W obronie sceptycyzmu
Propozycja uważnego życia może w obecnych czasach okazać się szczególnie trudna do zrealizowania. Dzisiaj w końcu o naszą uwagę, a wraz z nią o nasz czas, walczą wszyscy – od influencerów na TikToku po wielkie korporacje. Według Bartosza Samitowskiego ułatwia im to ciągła potrzeba ucieczki przed niepokojem, która charakteryzuje współczesne czasy.
– Nasza kultura cechuje się obsesyjno-kompulsywnym schematem zabijania niepokoju. A to wpycha nas w ramiona różnych treści podsuwanych nam przez apki, media, internet, które mają zagospodarować nasz czas i zbudować nawyki.
– Jakie są tego konsekwencje? – pytam.
– Kiedy mamy silnie utrwalone nawyki i poglądy, sposoby widzenia siebie i innych, wtedy czas płynie szybciej i znika szybciej. Jeżeli w człowieku działa wyobraźnia, działa też sceptycyzm, działa podejrzliwość poznawcza. Umysł, który jest żywy, nudzi się
z czasem swoimi stanami. To jest ta pozytywna nuda, która prowadzi do potrzeby poznawania więcej, do potrzeby odkrywania.
– I pozwala zwracać uwagę na upływ czasu – rzucam.
A Bartosz Samitowski tłumaczy: – Moglibyśmy powiedzieć, że człowiek sceptyczny wobec nawyków i poglądów, żyje dłużej, bo doświadcza wolniejszego upływu czasu. Jest częściej zafascynowany, jest częściej czymś poruszony, mniej lgnie do swoich poprzednich stanów i osiągnięć. Rzadziej buduje na dotychczasowych poglądach. Taki umysł zawsze jest pod wpływem większej ilości bodźców i wyraźniej odczuwa zmiany w energii psychicznej, którą Jung nazywał libido. Skoro silniej doświadcza emocji i ma większą zdolność pomieszczenia ich, jego czas płynie wolniej.