
W nocy z poniedziałku na wtorek 4 marca administracja Trumpa wprowadziła 25 proc. cła na Kanadę i Meksyk oraz 10 proc. podwyżkę ceł na produkty z Chin. Choć były zapowiedziane już miesiąc temu, ich implementacja w krajach sąsiadujących została opóźniona o 30 dni po negocjacjach z Kanadą i Meksykiem.
Główną przyczyną wywołania wojny handlowej z najbliższymi partnerami Stanów Zjednoczonych miała być walka z transportem fentanylu i nielegalną migracją. Jednak w poniedziałek Trump wskazywał na inne przyczyny.
"Szczerze mówiąc, będą musieli budować swoje fabryki samochodów i innych rzeczy w Stanach Zjednoczonych, wtedy nie będą nakładane cła" – powiedział prezydent.
"Firmy będą w znacznie lepszej sytuacji, budując tutaj, ponieważ jesteśmy rynkiem, na którym sprzedają najwięcej" – dodał.
– To wywołało kompletny szok. Kanadyjczycy od dawna postrzegali Amerykanów jako sojuszników, sąsiadów i przyjaciół. Ta nieoczekiwana wojna handlowa będzie miała trwałe konsekwencje gospodarcze dla obu krajów – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Jen Hassum, dyrektorka think-tanku Broadbent Institute.
– Sugestia Trumpa, aby Kanada stała się 51. stanem, również zszokowała wielu. Kanadyjczycy, znani są ze swojej uprzejmości, a teraz wygwizdują amerykański hymn na imprezach sportowych – dodaje ekspertka.
Rynki reagują
Na nowe cła natychmiast zareagowały globalne rynki. Nowa administracja z początku wywołała entuzjazm na amerykańskiej giełdzie, która liczyła na probiznesową politykę Trumpa i ograniczenie regulacji. Wielu specjalistów traktowało również propozycję ceł jako czysto retoryczny zabieg, który miał być jedynie argumentem w negocjacjach z innymi państwami.
Jednak po ich ogłoszeniu Wall Street odnotowało drastyczny spadek, który wymazał wszystkie zyski osiągnięte od zwycięstwa wyborczego Trumpa w listopadzie.
Zaskoczenie związane z ich wprowadzeniem widzieliśmy jednak nie tylko na giełdach. Indeks Euro Stoxx (listujący największe europejskie firmy) spadł o 2,5 proc. co stanowi najgorszy wynik w trakcie doby od czerwca 2023. Niemiecki DAX spadł o 3,5 proc., ustanawiając najgorszy wynik dobowy od trzech lat.
Jesteśmy gotowi na wojnę
Równie surowa była odpowiedź na scenie politycznej.
"Jeśli Stany Zjednoczone chcą wojny, czy to wojny taryfowej, handlowej czy jakiegokolwiek innego rodzaju wojny, jesteśmy gotowi walczyć do końca" – napisała na platformie X ambasada Chin w USA.
"Nie ma powodu, uzasadnienia ani wymówki, które uzasadniałyby tę decyzję, która wpłynie na oba nasze narody. Mówiliśmy o tym na różne sposoby: współpraca i koordynacja, tak; podporządkowanie i interwencjonizm, nie. Meksyk zasługuje na szacunek" – komentowała prezydentka Meksyku Claudia Sheinbaum.
Premier Kanady Justin Trudeau w swoim oświadczeniu zwrócił się bezpośrednio do narodu amerykańskiego: "Nie chcemy, żeby was krzywdzono. Ale was rząd postanowił wam to zrobić. Wasz rynek od rana leci w dół, a inflacja ma dramatycznie wzrosnąć w całym waszym kraju. Wasz rząd postanowił narazić na ryzyko amerykańskie miejsca pracy, które odnoszą sukces dzięki materiałom z Kanady lub dzięki kanadyjskim konsumentom".
Szansa na wzmocnienie relacji handlowych z Europą
– Dlaczego administracja Trumpa zdecydowała się na taki krok? – pytam Jen Hassum.
– Wielu Kanadyjczyków zadaje sobie to samo pytanie – odpowiada. – Nasze gospodarki są ze sobą głęboko zintegrowane od dziesięcioleci, a każdego roku naszą granicę przekracza prawie 1,3 miliarda dolarów w towarach i usługach. To była do tej pory jedna z najbardziej zrównoważonych relacji handlowych na świecie.
– Wydaje się, że USA dążą do polityki protekcjonistycznej, a prezydent Trump wyraża zaniepokojenie kanadyjskimi regulacjami bankowymi i systemem zarządzania dostawami produktów rolnych – dodaje ekspertka.
– Czy USA może liczyć na korzyści finansowe wynikające z wprowadzenia tych ceł? – pytam.
– Nie sądzę. Ta decyzja jedynie zakłóci funkcjonowanie gospodarek obu krajów, czego konsekwencje najmocniej odczują pracownicy i ich rodziny po oby stronach granicy Zwolnienia w przemyśle są nieuniknione, a ceny towarów codziennego użytku prawdopodobnie wzrosną zarówno dla Kanadyjczyków, jak i Amerykanów. To podejście "raz tak, raz nie" tworzy niepewność dla pracowników i rodzin w obu krajach, których źródła utrzymania zależą od handlu transgranicznego.
Lepsze relacje z Europą
– Czy te cła mogą wpłynąć na Europę?
– Kanada prawdopodobnie będzie dążyć do dywersyfikacji swoich partnerów handlowych. Z 77 proc. naszego eksportu trafiającego do USA, będziemy badać relacje wykraczające poza naszego najbliższego sojusznika. To stwarza szansę na wzmocnienie relacji handlowych z Europą, która dodatkowo może być coraz mniej chętna na współpracę z USA, która jest niestabilnym partnerem.
– Co dalej? Kanada odpowiedziała już cłami na amerykańskie towary – pytam.
– Oczekuje się zwolnień w wielu sektorach w Kanadzie, USA i Meksyku. Aby zilustrować współzależność, Kanada produkuje 1,2 miliona samochodów rocznie, sprzedawanych w całej Ameryce Północnej, z komponentami produkowanymi we wszystkich trzech krajach. Samochód może przekroczyć granicę nawet osiem razy podczas produkcji.
– Cła zakłócą całą gospodarkę, prowadząc do zwolnień i walki o nowe systemy dystrybucji i partnerów handlowych. W dłuższej perspektywie Kanada może rozważyć zwiększenie produkcji krajowej, harmonizację przepisów między prowincjami i zmniejszenie wewnętrznych barier handlowych – tłumaczy ekspertka.