
Khaled jest dostawcą jedzenia, Adam kierowcą Ubera. Khaled pracuje po 12 godzin każdego dnia miesiąca, tylko wtedy może odłożyć na studia. Adam pracuje w IT i czasem wyjedzie na miasto, bo prowadzenie auta go relaksuje. Khaledowi zdarza się słyszeć krzyki wściekłych przechodniów. Adam ma same miłe przejazdy. Khaled marzy o prawie jazdy, chce przesiąść się z roweru do auta. Adam jest przekonany, że każdy powinien wiedzieć, jak bardzo to się nie opłaca.
Khaled przyjechał do Polski z Egiptu na studia, ale obecnie pracuje jako dostawca jedzenia.
– Nie mam przyjaciół, bo nie mam na to czasu – opowiada – Pracuję po 12 godzin każdego dnia miesiąca. Nowych znajomych możesz poznać w klubach nocnych albo w pracy. Ja nie lubię klubów, zresztą nie miałbym kiedy tam chodzić. W pracy nie poznam nikogo, nie chodzę przecież do biura. Robię, co mogę, żeby zarobić większe pieniądze.
Adam jest Polakiem i kierowcą Ubera. Mówi, że nie jeździ dla pieniędzy. Był zawodowym kierowcą TIR-a, ale chciał wreszcie móc spędzać każdą noc w mieszkaniu. Przebranżowił się i teraz pracuje w IT. Zajmuje mu to kilkanaście godzin w tygodniu, a że podpisał umowę na wyłączność, to ma dużo wolnego czasu.
Adam: – Prowadzenie pojazdów to moja pasja. Po pracy i tak jeździłem bez celu po mieście, więc zarejestrowałem się w aplikacji. Od razu wiedziałem, że nie da mi to dobrych pieniędzy.
Dla 55 proc. kierowców i kurierów zarobki są umiarkowanie satysfakcjonujące.
– Jesteś zadowolony z wypłaty? – pytam Khaleda.
– Zarabiam niewiele ponad minimalną, ale mam cel i muszę oszczędzać. Chcę pójść na studia, a jak będę się uczył, to przecież nie będę miał czasu na pracę.
Khaled jest dostawcą jedzenia. Przyjechał do Warszawy pod koniec 2023 roku. Dlaczego tu?
– Propaganda – odpowiada. – Tak się u nas mówi, że to lepszy kraj od innych w Europie, ale nieznany. Wszyscy jadą do Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii. Chciałem sprawdzić, jaka jest Polska.
– I jaka jest?
– Droga. Najwięcej kosztuje mieszkanie, 1300 zł. Myślę nad wyprowadzeniem się do tańszego miasta. Może Kraków czy Poznań?
92 proc. osób świadczących usługi dla Ubera i podobnych aplikacji to mężczyźni.
Khaled nie jest pierwszą osobą w rodzinie, która wyemigrowała z Egiptu. Jego krewni w młodości też wyjeżdżali do pracy, ale nikt wcześniej nie wybrał Europy, a co dopiero Polski. Jeździli do Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To popularne kierunki dla Egipcjan. "Ta sama kultura, język, tradycje" – wymienia Khaled.
W Polsce jest inaczej. Ale rodzina wsparła Khaleda w jego decyzji. Peszy się, gdy pytam, czy są z niego dumni.
– Nie wiem, jakie są ich emocje.
Khaled przekonuje mnie, że w Egipcie jest tak samo jak w Polsce. Młodzi ludzie wyjeżdżają na Zachód, żeby studiować, szukają lepszej pracy, pieniędzy, życia. "I może na koniec dostaną obywatelstwo" – dodaje. – "Przecież wielu Polaków też wyjeżdża do Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec".
W 2023 roku Uber wygenerował ponad 37 mld dolarów przychodu netto.
Adam: – Minimalną można wyciągnąć, jeżdżąc też w weekendy i to ledwo. No, chyba że ktoś jeździ po północy, wtedy dostaje 2-3 złote więcej za godzinę. Ale dochodzą dodatkowe koszta, czyszczenia auta, gdy ktoś zwymiotuje. Z tego powodu w nocy nie jeżdżę.
– A ile masz za sobą kursów?
– 700, ale przewiozłem na pewno już ponad tysiąc osób. Dbam o pasażerów. Zawsze pytam, czy temperatura w samochodzie jest odpowiednia. Zaczynam rozmowę na neutralny temat. Jak ktoś jest bardziej rozmowny, to pogadamy. A czasem po prostu muszę kogoś wysłuchać.
Khaled nie miał wyboru. Nie zna polskiego, chce zarobić, ale przede wszystkim oszczędzić na przyszłość.
Praca na stanowisku dostawcy jedzenia nie była jednak jego celem przyjazdu do Polski. Śmieje się i nie dowierza, gdy słyszy, że są tacy, którzy migrują po to, by jeździć tu Uberem. On przyjechał na studia. Rolnictwo ekologiczne rzucił jednak szybko. Codzienne zajęcia, nauka, która pochłaniała praktycznie cały czas wolny i trudne egzaminy. Za bardzo go to stresowało. Teraz ma przerwę. Jak dobrze pójdzie, w październiku zacznie studiować – administrację.
Khaled ogólnie dużo się śmieje. W opisie swojego profilu na Facebooku napisał "Try to be good" (Staraj się być dobrym), ale nie lubi mediów społecznościowych. Nie w Polsce.
– Polacy atakują tam obcokrajowców. Nie chciałbym, żebyście myśleli, że każdy, kto tu przyjeżdża, jest zły. Ludzie w internecie są naprawdę okropni i przez to my nie czujemy się do końca bezpiecznie.
– Na żywo jest lepiej? – pytam.
– Na ulicy spotkasz każdy typ człowieka, a to tam spędzam najwięcej czasu. Trafisz na głupich, miłych, złych i dobrych. Na ulicy w Egipcie też tak jest. Ale te media społecznościowe… Często myślę: "O mój Boże, dlaczego oni tacy są?".
– Z mediami społecznościowymi nie jest jak z ulicą? Że spotkasz tam każdy typ człowieka niezależnie, w jakim kraju jesteś?
– Wydaje mi się, że w Polsce to jest nasilone. Przecież wy też wyprowadzacie się do innych krajów. Ludzie nie rozumieją, że dla innych są obcokrajowcami?
30 proc. kierowców i kurierów to Ukraińcy, 8 proc. Białorusini, dalej są Gruzini, Hindusi i Uzbecy (po 1 proc.).
Adam nigdy nie miał nieprzyjemnej sytuacji. Kilkaset przejazdów i same miłe interakcje.
Sam musi się starać. Konto kierowcy Ubera może zostać zablokowane lub zawieszone, jeśli jego średnia ocena spadnie poniżej określonego progu. W Polsce to minimum 4,5 gwiazdki. We Free Now minimalna akceptowalna ocena to 4,7, podczas gdy w Bolt to 4,3.
Za co można dostać jedną gwiazdkę?
Za wszystko i za nic. Słyszałam historię, jak znajoma wsiada kiedyś do Ubera, a kierowca od razu proponuje jej, że może zapalić iqosa. Dziewczyna nie pali, więc odmawia. Kierowca przyznaje, że bardzo zależy mu na zebraniu pozytywnych opinii, bo ostatnio dostał jedną gwiazdkę, która zaniżyła mu ocenę i ma na granicy. Wiózł w nocy pijanego pasażera, który bardzo męczył go o to, czy może zapalić w samochodzie. Kierowca w końcu się zgodził, a typ po przejeździe dał mu jedną gwiazdkę i napisał, że "w samochodzie jeb*e szlugami".
15 proc. kierowców Ubera, których konta zostały zdezaktywowane, nie otrzymało żadnego uzasadnienia.
9:00. Dzwoni budzik. Khaled słyszy, że jego współlokator zbiera się na uczelnię. Jest środek zimy, styczeń. W Warszawie coraz rzadziej pada śnieg, ale jest szaro, zimno, mży. To już 36. dzień pracy bez ani jednego dnia wolnego.
– Nie mam dziewczyny, rodziny, nie spotykam się z przyjaciółmi, więc pracuję też w weekendy.
– Chciałbyś mieć więcej wolnego?
– A kto by nie chciał.
Khaled nakłada podkoszulkę, bluzkę, bluzę, kurtkę, szalik, czapkę, rękawiczki. Wie, że najbliższe 12 godzin spędzi na mrozie, jeżdżąc na rowerze. Zimą przepracował większość dni, ale mówi, że praca kuriera daje mu komfort wyboru. Jak wyjątkowo wieje i jest zimno, zostaje w domu.
Ale zima to też najlepszy czas. Ludzie zamawiają częściej, a stawki dla kurierów są wyższe. Khaled korzysta z każdej możliwej aplikacji. Uber, Bolt, Volt, Glovo. Nie mógłby korzystać z jednej, jeśli faktycznie chce zarobić. Ciągle przełącza się z jednej do drugiej. Drugiej do trzeciej. I czeka na zamówienie, wszyscy płacą tyle samo.
36 proc. kierowców i kurierów pracuje powyżej 40 godzin tygodniowo.
Adam, zanim zaczął jeździć, zrobił dokładny research. Wiedział, że nie zarobi wiele, ale aplikacje mają różne stawki dla kierowców. Inaczej wygląda też proces weryfikacji. W Uberze kierowcą zostaje się z dnia na dzień. W Bolcie trwa to dużo dłużej, ale tam lepiej płacą – o ok. 10 proc. więcej za przejazd.
Trzeba pójść do punktu, pokazać polskie prawo jazdy, zaświadczenie o niekaralności i pozwolić zrobić sobie zdjęcie do legitymacji. Całość trwa maksymalnie 10 minut.
– No i w Bolcie jest radar przejazdów. Sam ustawiam czy chcę, żeby wyszukiwało mi klientów w odległości 2 czy np. 10 km. W każdej chwili można to zmienić.
W Uberze takiej opcji nie ma i czasem trzeba jechać po pasażera na drugi koniec miasta – kilkanaście czy dwadzieścia kilometrów dalej. Tylko po to, żeby podrzucić kogoś 2 km. W USA jest tak, że kierowca nigdy nie wie jaki przejazd akceptuje. W Polsce też nie było wiadomo – do niedawna. Dziś przez krótką chwilę są widoczne szczegóły dotyczące przejazdu. Raczej trzeba akceptować, bo regularne odrzucanie przejazdów kończy się tymczasowym lub stałym zablokowaniem konta.
Monitoruje to współczynnik akceptacji (acceptance rate) i współczynnik anulowania (cancellation rate).
Od czerwca 2023 roku kierowcy Ubera i Bolta muszą mieć polskie prawo jazdy.
– Tylko że Uber wymaga go od nowo zarejestrowanych kierowców. Bolt zobligował wszystkich – tłumaczy mi Adam – Uber twierdził, że z tego powodu zabraknie im kierowców. Nie zabrakło. Myślę, że zależy im po prostu na sprowadzeniu jak najwięcej taniej siły roboczej, nie licząc się z tym, że wiele z tych osób nie będzie miało za co przeżyć do końca miesiąca.
Adam o to się nie martwi. Chociaż dowolność w wyborze godzin i dni pracy sugeruje, że to idealne warunki do dodatkowego zarobku, dla wielu osób Uber to jedyne źródło otrzymania.
– Na postoju poznałem innego kierowcę, Gruzina. Opowiedział mi, że mieszka z grupą mężczyzn w spartańskich warunkach w hotelu robotniczym. Je najtańsze konserwy. Jeździ po 70-75 godzin tygodniowo i dzięki temu jest w stanie oszczędzić tysiąc złotych miesięcznie.
Aplikacja nie przeszkadza. Dopiero po 12 godzinach za kółkiem wylogowuje i kierowca musi zrobić 6-godzinną przerwę.
54 proc. kierowców i kurierów ma od 25 do 40 lat. 22 proc. ma mniej niż 24 lata.
Khaled przyzwyczaił się do pracy dostawcy. Ma swoje sposoby, miejsca, trasy. Jak zrealizuje 18 zamówień, to ma dobry dzień. Wtedy lubi swoją pracę, bo daje mu łatwe pieniądze. Czasem jest trudniej.
Długo przypomina sobie tekst, na powiedzeniu którego bardzo mu zależy. Wreszcie mówi: żeby być w czymś dobrym, trzeba to lubić.
Stara się doceniać to, co ma. Mieszka blisko centrum, ma łatwiej, bo to tam jest najwięcej zamówień. Khaled wie, które restauracje mają najlepsze jedzenie.
– Jeśli z którejś ciągle odbieram zamówienia, musi być smacznie.
Ale sam nie je w modnych restauracjach. Lubi mięso i tęskni za kuchnią egipską. Najczęściej robi sobie przerwę w kebabie lub KFC.
W 2023 roku w aplikacji Uber zrealizowano ponad 9,4 miliarda przejazdów.
Adam chce ostrzec wszystkich obcokrajowców, którzy decydują się jeździć w Polsce na Uberze. W internecie dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Tak na niego trafiam.
– W Polsce wszyscy już o tym wiedzą – uważa i zaczyna wyliczać. – Możesz zarobić 10 tys. zł brutto, ale opłata za aplikację to nawet 30 proc. Potem podatki, paliwo itd. Po odliczeniu wszystkich potrąceń, jeśli pracujesz na pełen etat, a nawet trochę więcej ledwo zarabiasz minimalną krajową. I to tylko, jeśli masz bardzo oszczędny samochód i zamierzasz go oddać na złom w przyszłym roku. Jeśli doliczysz koszty amortyzacji, to musiałbyś jeździć nie 160-170 godzin miesięcznie, ale 200-210. Myślisz, że dlaczego wszyscy jeżdżą Toyotą Prius? To po prostu najbardziej ekonomiczne auto. Szczególnie jak jest podłączone do gazu, wtedy przy 60 godzinach tygodniowo można dobić do minimalnej. Osoba, która zacznie jeździć jakimkolwiek innym samochodem, może się zdziwić, ile zostanie jej do końca miesiąca.
Adam jeździ Skodą Fabią. To nadal ekonomiczne auto, ale odczuwa różnicę w zarobkach. Czasem wyjedzie na 3 godziny. Na koniec zje hot doga na stacji i niewiele mu zostanie. Jeździ, bo to go relaksuje, ale czuje się wykorzystywany.
– Więc już zmieniłem plany na przyszłość i chcę zostać motorniczym tramwaju.
Khaled chciałby zostać kierowcą. Na rowerze czasem marznie. W tym roku planuje podróż do Egiptu. Chce zdać egzamin na prawo jazdy, a w Polsce wymienić dokument na lokalny. To jego plan i cieszy się, gdy o nim opowiada.
Dane pochodzą z raportu Polskiego Związku Partnerów Aplikacyjnych (PZPA), raportu Action Center on Race and the Economy (ACRE) i Statista.com.