W 2024 r. dług publiczny Polski wzrósł do 55,3 proc. PKB, a deficyt sięgnął 6,6 proc.
W 2024 r. dług publiczny Polski wzrósł do 55,3 proc. PKB, a deficyt sięgnął 6,6 proc. Fot.: Oleksandr Danylchenko / Unsplash

"Co roku zagrożenia, o których piszemy, stają się faktami" – mówi cytowany przez "Rzeczpospolitą" ekonomista Sławomir Dudek. W 2024 r. dług publiczny Polski wzrósł do 55,3 proc. PKB, a deficyt sięgnął 6,6 proc. Jeśli nie zostaną podjęte reformy, zadłużenie Polski może osiągnąć katastrofalny poziom.

REKLAMA

Polska stoi w obliczu poważnego kryzysu finansów publicznych: według danych Głównego Urzędu Statystycznego, deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2024 roku wyniósł 6,6 proc. PKB, a dług publiczny osiągnął 55,3 proc. PKB, co oznacza znaczący wzrost z 49,5 proc. w 2023 roku.

Eksperci ostrzegają, że jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania, w ciągu najbliższych dziesięciu lat dług publiczny Polski może osiągnąć niebezpieczny poziom 95 proc. PKB. Komisja Europejska już teraz klasyfikuje Polskę w grupie krajów o wysokim ryzyku fiskalnym w perspektywie dekady.

Czytaj także:

O tych zagrożeniach informują Sławomir Dudek, Piotr Kalisz i Ludwik Kotecki w raporcie "Zagrożenia nadmiernego długu publicznego", o którego wydaniu pierwsza poinformowała "Rzeczpospolita". 

"Co roku zagrożenia, o których piszemy, stają się faktami. To koniec złudzeń: nad Polską gromadzą się poważne fiskalne chmury i nie da się ich rozgonić samymi słowami" – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Sławomir Dudek – prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych. 

Dlaczego dług rośnie?

Gwałtowny wzrost zadłużenia wynika z kilku czynników. Po pierwsze, dochody budżetu w 2024 roku wyniosły 42,8 proc. PKB, co jest wyraźnie poniżej średniej unijnej wynoszącej 46 proc. PKB. Oznacza to, że państwo nie generuje wystarczających przychodów, aby pokryć rosnące wydatki.

Po drugie, koszty obsługi długu publicznego osiągnęły rekordowe poziomy. W 2024 roku Polska wydała na ten cel 80 miliardów złotych, co stanowi 2,2 proc. PKB i plasuje kraj na siódmym miejscu w Unii Europejskiej pod względem relacji kosztów obsługi długu do PKB.

Czytaj także:

A jeśli nic się nie zmieni?

Jeśli obecne tendencje się utrzymają, Polska może znaleźć się w sytuacji, w której obsługa długu stanie się niemożliwa bez drastycznych cięć wydatków publicznych lub znaczących podwyżek podatków. Taki scenariusz mógłby prowadzić do recesji gospodarczej, wzrostu bezrobocia i pogorszenia jakości życia obywateli.

Przekroczenie konstytucyjnego progu 60 proc. długu publicznego w relacji do PKB może wymusić automatyczne mechanizmy ograniczające wydatki budżetowe, co dodatkowo skomplikuje sytuację finansową państwa.

Nie bez znaczenia będą wówczas również konsekwencje dla krajowej polityki. Koalicja, która byłaby zmuszona przeprowadzić podobne cięcia i reformy podatkowe, poniosłaby ogromne koszty wizerunkowe. 

Czytaj także:

Recepta na stabilizację

Mimo to eksperci zgodnie podkreślają, że konieczne są natychmiastowe działania w celu stabilizacji finansów publicznych. Wśród proponowanych rozwiązań znajdują się: reforma systemu podatkowego, ograniczenie nieefektywnych wydatków publicznych czy wprowadzenie mechanizmów przeciwdziałających nadmiernemu zadłużaniu się samorządów.

Bez podjęcia zdecydowanych kroków, Polska może znaleźć się w sytuacji, w której konieczne będą bolesne reformy oszczędnościowe, podobne do tych, które miały miejsce w Grecji czy Hiszpanii w czasie kryzysu zadłużeniowego.

W Grecji tego typu reformy były szczególnie rozległe. Od 2010 roku kraj musiał między innymi drastycznie obniżyć płace w sektorze publicznym i emerytury, a także podnieść podatki, w tym stawkę VAT. Przykładowo, w 2012 roku wprowadzono kolejne cięcia świadczeń emerytalnych i podniesiono wiek emerytalny, co wywołało masowe protesty