
– Sadzimy drzewa korkowe dla naszych wnuków a drzewa oliwne dla naszych dzieci – powiedział mi Ruben. – A winorośl dla siebie! – dorzucił Antonio. Odwiedziłem Alentejo, największy i równocześnie najbiedniejszy region Portugalii. Jest znane z bardzo niskiej gęstości zaludnienia – na terenie większym od Belgii mieszka tam jedynie ok. 700 tys. osób. Mój cel: znaleźć prawdziwego turystę.
Po raz pierwszy walkę z turystami zobaczyłem na własne oczy w Barcelonie. Na ścianie peronu metra ktoś napisał cieknącymi, czarnymi literami "Turists go home" (Turyści do domu).
Chwilę po mojej wizycie w stolicy Katalonii branża turystyczna zatrzymała się przez pandemię COVID-19. Wraz z nią przemysł lotniczy i całe regiony bazujące swoją gospodarkę na obcokrajowcach, którzy wydają pieniądze podczas wakacji, wstrzymały oddech.
Od tego czasu turystyka zdążyła odbudować pandemiczne straty. W niektórych przypadkach wróciła ze zdwojoną siłą.
W Europie w ubiegłym roku liczba turystów była większa niż w 2019 roku. Według raportu UN Tourism Bliski Wschód przekroczył tę granicę rok wcześniej, w 2024 – blisko o 30 proc.
Turystów nie tylko jest więcej, ale także więcej wydają. Ten sam raport pokazuję, że choć wydatki odwiedzających obcokrajowców są większe, niektóre miejsca (jak chociażby Serbia) odnotowują nawet dwukrotny wzrost.
Ta sytuacja nie sprzyja wizerunkowi turysty.
Coraz częściej turystyka kojarzona jest z ignorancją, wyzyskiem lokalnej kultury i niszczeniem ekosystemów. A przed kolejną falą turystów niektóre regiony bronią się wprowadzając coraz surowsze obostrzenia i podatki.
– Hiszpanie oddali Barcelonę turystom – powiedział mi Ruben Obiada, dyrektor naczelny agencji promocji turystyki Message in a Bottle z siedzibą w Lizbonie. – Za to my oddaliśmy Faro pijanym Brytyjczykom.
Nie chodzi tutaj oczywiście o to, żeby zrezygnować z turystyki. Celem jest – jak to ujął Ruben – znalezienie "prawdziwego turysty".
Szansa na poprawę
Ruben jest moim przewodnikiem po Alentejo – największym i równocześnie najbiedniejszym regionie Portugalii zajmującym niemal całą południową część kraju. Jest znane ze swojej bardzo niskiej gęstości zaludnienia. Na terenie większym od Belgii mieszka tam ok. 700 tys. osób.
Dlatego krajobraz Alentejo to przede wszystkim rozległe połacie pól uprawnych i lasków dębu korkowego, z którego znana jest cała Portugalia. Gospodarka regionu opiera się na rolnictwie, jednak w ostatnich latach w coraz większym stopniu również na turystyce.
To efekt zmian klimatycznych, przez które plony z roku na rok są coraz mniejsze. Dłuższe i intensywniejsze susze, stałe niedobory wody, ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak nagłe ulewy czy utrzymujące się fale upałów – wszystko to odbija się na rolnictwie w regionie. Dlatego Alentejo stara się oprzeć większą część swojego ekonomicznego ciężaru na turystyce.
W tej sytuacji znalazły się również inne regiony Europy.
Włoska Toskania, francuska Dolina Loary, hiszpańska Andaluzja czy grecki Peloponez – wszystkie borykają się z podobnymi problemami. Te regiony również bazują swoją gospodarkę na rolnictwie i turystyce.
I tak samo, jak Alentejo są szczególnie narażone na zmiany klimatu, które najbardziej odczuwają rolnicy.
W turystach widzą szansę na poprawę swojej sytuacji gospodarczej.
Pocztówka z Alentejo
Tylko nie zrozum mnie źle – Alentejo ma wiele do zaoferowania. Choć żeby je zwiedzić, koniecznie musisz wynająć samochód, nawet krótka droga do najbliższego miasteczka potrafi zaskoczyć urodą.
Krajobraz regionu jest zdominowany przez wzgórza i rozległe, faliste równiny, najczęściej przeczesane rzędami drzewek oliwnych. W podróży na pewno zobaczysz lasy korkowe z drzewami obranymi z kory, w których często pasą się owce, albo pola lawendy, w których wylegują się krowy.
Znane ze swoich serów, mięs i oczywiście wina – Alentejo jest również jednym z najszybciej rozwijających się kierunków enoturystyki. Tutejsze winnice otwierają się na turystów, oferując oprowadzania i degustacje (jak w przypadku stosunkowo młodej marki Mainova), czy zapewniając usługi hotelarskie (tutaj na uwagę zasługuje Torre De Palma).
W obu przypadkach miejsce prowadzone jest przez młodych ludzi, chcących przywrócić dawną świetność zapomnianym lokacjom. W odnowionych budynkach, niektórych nawet z XIV wieku, zakładają butikowe winnice i luksusowe hotele.
Na mniejszą skalę podobny projekt prowadzi Antonio Picado, który po udanej karierze m.in. jako organizator festiwali muzycznych, postanowił wrócić do rodzinnego Marvão i rozpocząć produkcję wysokiej jakości oliwy. Antonio organizuje również oprowadzania i prowadzi skromne muzeum w starej przetwórni oliwek.
To on opowiedział mi o wpływie zmian klimatu na zbiory. Jego ekologiczna uprawa oliwek, nawożona w naturalny sposób przez owce, wyraźnie odczuwa konsekwencje gwałtownych zmian pogody.
– Drzewa oliwne potrzebują przynajmniej dwóch miesięcy zimna w roku, bez tego nie wiedzą, kiedy przestać pracować – tłumaczy mi Antonio, oprowadzając mnie po swojej uprawie. – Zamiast tego coraz częściej mamy fale gorąca, kiedy przez kilka dni z rzędu temperatura w ciągu dnia utrzymuje się powyżej 40 stopni. Wtedy drzewa się gotują.
Trudno nie zwrócić uwagi na bliski związek mieszkańców regionu z lokalną przyrodą. To w końcu drzewa oliwne i korkowe są od wieków ich podstawowym zajęciem i źródłem dochodu. Tak samo kozy i owce, które nie tylko dają mleko, z którego powstaje tradycyjny ser, ale również nawożą uprawy.
– Sadzimy drzewa korkowe dla naszych wnuków a drzewa oliwne dla naszych dzieci – powiedział mi Ruben.
– A winorośl dla siebie! – dorzucił Antonio.
Nowa turystyka
Turystyka uległa w ostatnich latach wyraźnej zmianie, w której kluczową rolę odgrywa technologia.
Kierunków podróży szukamy coraz częściej na TikToku, gdzie influencerzy-podróżnicy opowiadają o ukrytych miejscach, poza turystycznym szlakiem. Technologia umożliwia nam nawet zwiedzanie bez wychodzenia z domu. Najlepszym przykładem jest turystyka VR, której producenci oferują cyfrowe odwzorowania znanych lokacji turystycznych.
Równocześnie turystyka krytykowana jest za swój destrukcyjny charakter. Odwiedzający niszczą ekosystemy, a ich zalew jest szkodliwy dla utrzymania lokalnej kultury, która przegrywa w walce z gentryfikacją.
W trakcie ostatnich kilku dekad turystyka przestała być zajęciem elit, a stałym planem na wakacje dla milionów osób. W samym 2019 hotele w Barcelonie przyjęły prawie 10 mln osób. To pięciokrotny wzrost względem 1990.
Wraz ze zwiększeniem ilości turystów rosną również koszty klimatyczne branży turystycznej. Według raportów już w 2018 była ona odpowiedzialna za 8 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych. Obecnie ten koszt może być jeszcze większy.
Proste przyjemności
Regiony pokroju Alentejo, których rolnictwo cierpi z powodu zmian klimatu, starają się polegać na turystach, którzy pośrednio pogłębiają kryzys klimatyczny.
Sytuacja odbija się również na polityce regionu, która – podobnie jak w innych krajach Europy – coraz wyraźniej skręca w prawo. Prawicowe ugrupowania krytykują dotychczasowe postulaty rządu, który walkę z kryzysem klimatycznym przyjął za jeden z kluczowych postulatów.
Jakiego turysty potrzebuje więc Alentejo i tego typu regiony?
Według moich rozmówców "prawdziwy turysta" chciałby na czas swojej podróży stać się częścią miejsca, które odwiedza. Szukałby autentycznych doświadczeń i byłby ciekaw zawiłości kulturowych regionu, które darzyłby szacunkiem.
Nie oznacza to jednak, że turyści powinni zrezygnować z przyjemności. Ale nie powinny się one odbywać kosztem lokalnej społeczności.
– Szukamy prostych przyjemności – powiedział Ruben, głaszcząc jedną z małych owieczek pasących się w lasku oliwnym Antoniego. – Właśnie taką turystykę chcemy promować.
Bezpośrednie loty do Lizbony oferuje linia TAP Portugal, która posiada jedną z najmłodszych flot na świecie, złożoną głównie z najnowocześniejszych samolotów Airbus NEO. TAP Portugal jest uznawana za najbezpieczniejszą linię w Europie.
