
Ataki Izraela na irańskie obiekty nuklearne w Natanz i Parchin są ostrzeżeniem dla Teheranu, ale mogą też zaostrzyć konflikt, który od dekad kształtuje dynamikę Bliskiego Wschodu. Analizujemy historię irańskiego programu jądrowego i konsekwencje, jakie niesie ze sobą jego niekontrolowany rozwój dla bezpieczeństwa całego świata.
Piątkowy atak Izraela na Iran nie bez przyczyny brał za cel akurat obiekty położone w Natanz i Parchin.
W tych dwóch miejscach znajdują się placówki, w których realizowany jest irański program nuklearny – jeden z najbardziej kontrowersyjnych projektów, wzbudzających napięcia nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale i całej arenie międzynarodowej.
Poznanie jego historii jest konieczne do zrozumienia obecnej eskalacji napięć w regionie. Bez niego nie zrozumiemy również w pełni działań administracji Benjamina Netanjahu, jak i polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych.
Jak Zachód wspierał irański program nuklearny
Początki irańskiego programu sięgają lat 50., kiedy szach Mohammad Reza Pahlawi, wspierany przez Stany Zjednoczone w ramach programu "Atoms for Peace" – promującego pokojowe wykorzystywanie energii jądrowej – rozpoczął rozwój tej technologii w Iranie.
USA i Europa dostarczały do kraju sprzęt, a nawet paliwo jądrowe. Współpracę Iranu z Zachodem zakończyła rewolucja islamska z 1979 roku, która detronizowała szacha. Wówczas Iran stał się republiką islamską pod wodzą ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego.
(Ajatollah to termin określający wysokiej rangi uczonych muzułmańskich, pełniących rolę interpretatorów prawa religijnego, którzy sprawują obecnie również najwyższą władzę polityczną w Iranie).
Jednak Iran nigdy nie porzucił ambicji jądrowych.
W kolejnych latach Teheran systematycznie rozwijał swój program nuklearny, utrzymując, że jego celem jest wyłącznie energetyka.
Drugie dno programu poznaliśmy w 2002 roku, kiedy irańska grupa opozycyjna ujawniła istnienie tajnych ośrodków wzbogacania uranu w Natanz i Araku, które nie były wcześniej zgłoszone Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).
To był moment przełomowy, po którym rozpoczęły się lata intensywnej presji dyplomatycznej, sankcji i negocjacji, którym towarzyszyła coraz większa obawa, że Iran zmierza ku bombie atomowej.
Dlaczego świat tak bardzo boi się, że Iran zdobędzie broń jądrową?
Zmyć Izrael z mapy
Pierwsza obawa dotyczy równowagi sił w regionie. Iran już teraz odgrywa bardzo ważną rolę na Bliskim Wschodzie. Jest tak również za sprawą wsparcia, jakie oferuje różnym ugrupowaniom działającym w regionie, takim jak Hezbollah w Libanie, Hamas w Gazie, Huti w Jemenie, czy milicje w Iraku i Syrii.
Według niektórych komentatorów zdobycie broni jądrowej przez Iran mogłoby sprowokować wyścig zbrojeń w regionie, odkąd jego sąsiedzi – szczególnie Arabia Saudyjska – mogliby poczuć się zmuszeni, by również zdobyć broń atomową.
Kluczowa jest tu również sytuacja Izraela, który irański program nuklearny postrzega jako egzystencjalne zagrożenie. Iran od lat głosi, że chce "zmyć Izrael z mapy", a mają mu w tym pomóc bojówki pokroju Hamasu czy Hezbollahu.
Potencjalna eskalacja napięć, jaką wywołałoby zdobycie broni jądrowej przez Iran, mogłaby zwiększyć ryzyko katastrofy. Wszelkie pomyłki, nieporozumienia czy fałszywe alarmy zyskałyby potencjał wywołania konfliktu nuklearnego, w który potencjalnie zamieszane mogłyby być największe mocarstwa świata – USA, Chiny i Rosja.
Te w końcu ingerują w rozwój programu nuklearnego w Iranie niemal od początku jego istnienia.
Najgorsza umowa w historii
W 2015, po latach rozmów podpisano tzw. JCPOA – umowę nuklearną między Iranem a grupą sześciu światowych mocarstw (USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Rosja, Chiny). Na jej mocy Iran zgodził się ograniczyć program jądrowy w zamian za zniesienie części sankcji gospodarczych. MAEA miała nadzorować przestrzeganie umowy.
W 2018 roku Donald Trump, mimo protestów europejskich sojuszników i rekomendacji MAEA, jednostronnie wycofał USA z porozumienia, nazywając je "najgorszą umową w historii". Iran zaczął stopniowo wycofywać się ze swoich zobowiązań.
Zwiększył poziom wzbogacania uranu, a inspektorzy zaczęli mieć coraz bardziej ograniczony dostęp do obiektów jądrowych. Teheran nie przyznał wprost, że pracuje nad bronią, ale jego działania nie pozostawiały złudzeń co do kierunku, w którym idzie program.
W tym czasie Izrael prowadził cichą kampanię mającą na celu wstrzymanie rozwoju irańskiego programu nuklearnego. Z jednej strony były to ataki cybernetyczne, jak operacja Stuxnet, która niemal sparaliżowała badania prowadzone w Natanzie. Z drugiej – tajemnicze eksplozje w irańskich ośrodkach, zamachy na naukowców i sabotaż techniczny.
Dopiero poznamy konsekwencje ostatnich ataków na program. Pojawia się jednak pytanie, czy Iran ponownie nie sprowadzi go do podziemia, jak zrobił to już po 1979 roku. Pytanie to jest również kluczowe dla przyszłości międzynarodowych traktatów nuklearnych oraz rozmów z USA w sprawie odnowienia porozumienia dotyczącego irańskiego programu.
Jeśli Iran zdecyduje się odpowiedzieć poprzez wyjście z Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) – który zobowiązuje sygnatariuszy, którzy do tej pory nie posiadali głowic jądrowych w swoim arsenale, do rezygnacji z ich kupna czy produkcji – może to oznaczać, że program zostanie całkowicie utajniony.
Wtedy może też zostać znacznie przyspieszony.
Co z porozumieniem z USA?
Atak może również utrudnić zawiązanie nowych umów nuklearnych z Iranem. W marcu Donald Trump wysłał listy do Ministra spraw zagranicznych Iranu Abbasa Aragcziego i do przywódcy kraju Alego Chameneiego. W nich wzywał ich do wstrzymania państwowego programu nuklearnego.
Równocześnie jeszcze na początku miesiąca słyszeliśmy o rozmowach na linii Trump-Netanjahu. W nich prezydent USA miał nawoływać premiera Izraela do zakończenia wojny w Gazie oraz wstrzymania zapowiedzi ataku na Iran.
Trump miał argumentować, że eskalacja napięć z Iranem utrudnia dojście do porozumienia w sprawie programu nuklearnego kraju.
Dopiero w nadchodzących tygodniach dowiemy się, czy atak Izraela zdołał skutecznie opóźnić rozwój programu. W przeciwnym wypadku jego efekt może okazać się przeciwny do założonego – zamiast powstrzymać potencjał jądrowy Iranu, jedynie przyspieszy jego rozwój.
