
Wspólne zdjęcie Willa Smitha i Lecha Wałęsy może wygląda jak wygenerowane przez sztuczną inteligencję, ale historia, która za nim stoi, jest dużo bardziej zaskakująca. Jak opisuje "Wyborcza”, spotkanie było częścią kampanii promującej markę rumu Dictador, która jest zarządzana przez polskiego miliardera i… sztuczną inteligencję z tytułem doktora honoris causa Collegium Humanum.
Gdy zobaczyłem wspólne zdjęcie Lecha Wałęsy i Willa Smitha byłem przekonany, że zostało stworzone przez AI. To w końcu jakość wygenerowanych filmów z amerykańskim aktorem jedzącym spaghetti jest od dawna nieoficjalnym miernikiem rozwoju tych narzędzi. Nie mało też w internecie AI-Wałęsy.
Tym razem jednak rzeczywistość wyprzedziła internet – sławny aktor, producent i raper faktycznie spotkał się z drugim najsławniejszym Polakiem we współczesnej historii. A wszystko za sprawą rumu.
Rum "Solidarności" i spotkanie z Brzoską
Jak podają dziennikarze "Wyborczej", ich spotkanie miało jasny cel: promocję marki Dictador Arthouse Spirits, w której Smith objął funkcję globalnego dyrektora artystycznego.
"Wyborcza" podkreśla, że mimo wcześniejszych kontrowersji wokół aktora (który w trakcie gali Oscarów spoliczkował znanego komika), w Polsce był on traktowany jako "supergwiazda".
Spotkanie z Wałęsą to element strategii marketingowej. Wałęsa podsumował je krótko: "Ciekawe spotkanie z Will Smith na zaproszenie firmy Dictador".
Smith (czy też ekipa prowadząca jego media społecznościowe) podszedł do niego z większym entuzjazmem: "Jestem prawie pewny, że to pierwszy raz, kiedy spotykam kogoś, o kim uczyłem się w szkole. Dziękuję prezydentowi i laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla za spędzony ze mną czas podczas mojej pierwszej podróży do Polski".
To spotkanie, wraz z publikacją zdjęć butelek rumu z wizerunkiem Wałęsy, miało wywołać dyskusje na temat etyki promowania alkoholu przez legendę "Solidarności".
Wałęsa stał się twarzą specjalnej edycji rumu: "Dictador Rum, 1989 Freedom Icon: The Lech Wałęsa Collection".
Zestaw 12 butelek 34-letniego rumu, każda osobiście podpisana przez Wałęsę, został wystawiony na aukcji w Christie's, wraz z ofertą kolacji z prezydentem. Licytacja rozpoczęła się od 18 tysięcy funtów, a spodziewa się, że cena końcowa wyniesie około 200 tysięcy złotych.
W ramach swojej małej trasy promocyjnej po Polsce Will Smith uczył się również robić drinki z rumu i uczestniczył w gali TOP CHARITY Omeny Mensah i Rafała Brzoski, gdzie Dictador był głównym partnerem.
Koncept inwestycyjny Jawoszka
Za sukcesem Dictadora stoi polski biznesmen Mariusz Jawoszek, prezes zarządu i największy udziałowiec sieci Esotiq & Henderson.
Jak ujawnia "Wyborcza", Jawoszek wykupił tę markę bieliźnianą w 2011 roku i, dzięki współpracy z gwiazdami takimi jak Joanna Krupa, znacząco zwiększył jej rozpoznawalność.
Ma też czuwać nad międzynarodową ekspansją kolumbijskiej firmy produkującej rum – Destileria Columbiana. Jawoszek, choć unika mediów, "prowadzi z nimi pewien flirt", opowiadając o marce jako o "dobru inwestycyjnym, a nie konsumpcyjnym".
Marek Szołdrowski, prezes spółki, mówił w "Pulsie Biznesu", że "największą wartością spółki są duże zapasy kilkudziesięcioletniego rumu, który można odpowiednio wypromować i sprzedać", szacując jego wartość na "ponad trzy miliardy dolarów".
Od trzech lat AI CEO Dictadora jest robotka Mika, która nawet otrzymała tytuł doktora honoris causa Collegium Humanum za "transformację globalnej marki inwestycyjnych rumów Dictador do świata aktywów cyfrowych".
Spółka podkreśla, że "działania public relations przyniosły znaczący efekt w postaci licznych publikacji w renomowanych mediach".
Inne ambitne projekty firmy to m.in. planowana emisja tokenów kolekcjonerskiego rumu razem z Giełdą Papierów Wartościowych czy współpraca z artystami takimi jak Richard Orlinski, co zaowocowało butelkami w kształcie rzeźb, wycenianymi na dziesiątki, a nawet setki tysięcy euro.
Butelki z projektu Dictador M-CITY Golden Cities, wykonane z 24-karatowego złota, również osiągają zawrotne ceny. Dictador próbował też szczęścia na licytacjach w Sotheby's, gdzie karafka rumu została sprzedana za 30 tysięcy funtów, co pozwoliło mediom napisać: "Karafka rumu sprzedana za jedną z najwyższych kwot w historii".
Jednak mimo imponującego marketingu, "Wyborcza" zwraca uwagę na "pewne wątpliwości" dotyczące pochodzenia rumu. Francuskojęzyczny blog o rumach durhum.com, który przeprowadził śledztwo w 2016 roku, ujawnił, że "słynna Destilería Colombiana, o której mowa na etykietach, prowadzi donikąd", a testy laboratoryjne wykazały dodatek cukru do rumu i niemal brak rumu z alembika, pomimo zapewnień producenta.
"Od tego momentu Hernan [Parra Arango, dyrektor/kreator/master blender marki – red.] przestał odpowiadać na moje wiadomości i zablokował mój profil, uniemożliwiając dalszy kontakt" – pisze autor bloga.
Źródło: Wyborcza
