
Japońska firma ogłosiła właśnie, że pomyślnie przetestowała swój pierwszy silnik rakietowy wielokrotnego użytku. Nie chce jednak kolonizować Marsa, a zbudować tani, zwinny i ekologiczny system wynoszenia mikrosatelitów na orbitę.
Na pewno słyszałeś o SpaceX, może słyszałaś o Blue Origin, ale niewiele słyszało o projekcie kosmicznym Hondy.
Japońska firma ogłosiła właśnie, że pomyślnie przetestowała swój pierwszy silnik rakietowy, który może w przyszłości zasilić wielokrotnego użytku, miniaturowy system wynoszenia ładunków na orbitę. Innymi słowy – Honda chce budować własne rakiety i robić to bardziej ekologicznie niż konkurencja.
Nie chodzi jednak o podbój Marsa ani konkurowanie z Elonem Muskiem. Honda ma inny pomysł: chce stworzyć rakietę małą, sprytną i tanią w utrzymaniu. Coś, co da się szybko wystrzelić, a potem równie szybko odzyskać.
Szczęście początkującego
W opublikowanym niedawno ogłoszeniu Honda potwierdziła, że w marcu przeprowadziła udany test demonstracyjny własnego silnika rakietowego w ośrodku badawczym w Japonii.
Co ważne – był to silnik przeznaczony do ponownego użycia. To oznacza, że nie spłonie w atmosferze po jednorazowym locie, jak wiele rakiet z poprzednich dekad, ale wróci, wyląduje, zostanie sprawdzony i... poleci znowu.
To ważne, zważywszy na prężnie rozwijający się sektor podróży kosmicznych. W dobie miniaturowych satelitów, misji orbitalnych i usług kosmicznych na życzenie – tanie i niezawodne i systemy startowe wielokrotnego użytku to przyszłość.
A Honda chce być jej częścią.
Konkurencja dla gigantów branży
Trudno nie porównać tego ruchu do działań SpaceX czy Blue Origin, ale Honda podchodzi do sprawy inaczej. Tam, gdzie inni budują ogromne rakiety do lotów załogowych, Honda skupia się na rynku mikrosatelitów i automatycznych misji orbitalnych. Jej system ma być tańszy, mniejszy i bardziej elastyczny.
To zresztą logiczne: rynek nanosatelitów rośnie lawinowo – to one zbierają dane pogodowe, monitorują zmiany klimatyczne, wspierają rolnictwo, transport i bezpieczeństwo. Honda może więc znaleźć swoją niszę – jako dostawca niezależnych, zautomatyzowanych misji, które będzie można łatwo wynajmować.
Równocześnie firma może stanowić przeciwwagę dla gigantów branży, którzy są równocześnie najbogatszymi ludźmi na planecie. Rozwój branży podróży kosmicznej mógłby oznaczać monopolizację rynku w rękach najbogatszego promila. Honda pokazała właśnie, że Musk i Bezos będą mieli z kim konkurować. Źródło: Futurism.
