Trump i Musk. Jak doszło do zakończenia relacji, która w ostatnich miesiącach kształtowała globalną politykę?
Trump i Musk. Jak doszło do zakończenia relacji, która w ostatnich miesiącach kształtowała globalną politykę? Fot.: ROBERTO SCHMIDT/AFP/East News | INNPoland

Jeszcze tydzień temu Trump wręczał Muskowi symboliczny klucz z insygniami Białego Domu. Dziś najbogatszy człowiek świata publicznie sugeruje, że prezydent USA jest zamieszany w sprawę Epsteina i wyraża poparcie dla jego impeachmentu. Donald Trump mówi z kolei o pozbawieniu firm Muska publicznych dotacji, a jego doradcy wzywają do "deportacji imigranta". Jak doszło do zakończenia relacji, która w ostatnich miesiącach kształtowała globalną politykę?

REKLAMA

"Praca, jaką Elon wykonał dla Ameryki, nie ma sobie równych we współczesnej historii" – mówił w piątek 30 maja Donald Trump wręczając Muskowi złoty klucz z insygniami Białego Domu. 

Spotkanie w Gabinecie Owalnym symbolizowało koniec współpracy właściciela Tesli, SpaceX i X z amerykańską administracją w roli lidera Departamentu ds. Efektywności Rządu. Odtąd Musk nie był oficjalnie szefem DOGE, a jedynie "specjalnym współpracownikiem" – musiał zejść ze stanowiska po niecałych czterech miesiącach. Zapewniał jednak, że zostanie "przyjacielem i doradcą prezydenta". 

Ta obietnica nie przetrwała nawet tygodnia

Na kilka dni po uroczystym pożegnaniu Muska w Gabinecie Owalnym między byłym doradcą a prezydentem rozgorzał spór, który wielu zapowiadało jeszcze zanim Trump wygrał ubiegłoroczne wybory. 

Czytaj także:

Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że ten bromans zakończy się w tak szybkim tempie i z tak gorzkimi komentarzami z obu stron.

Na oczach milionów obserwujących w mediach społecznościowych konflikt między Muskiem i Trumpem w zaledwie kilka dni przeszedł od troski o rozmiar długu publicznego do de facto zarzutów o pedofilię i poparcia dla impeachmentu.

"Padnij na kolana i błagaj"

Żeby w pełni zrozumieć ten rozłam, musimy przyjrzeć się wspólnej historii tych dwóch kontrowersyjnych reprezentantów amerykańskiego show-biznesu. 

Musk, podobnie do innych przedstawicieli branży tech, zaczynał jako zagorzały demokrata. Był fanem Baracka Obamy, którego jeszcze w 2010 oprowadzał po fabryce rakiet SpaceX. W 2016 roku popierał Hillary Clinton, a o Trumpie mówił w wywiadzie dla stacji CNBC, że "nie jest właściwym człowiekiem [na to stanowisko]". 

"On nie ma tego rodzaju charakteru, który dobrze oddaje Stany Zjednoczone. Sądzę, że to nie jest najlepszy moment w historii naszej demokracji" – mówił wówczas Musk. 

Nie przeszkodziło mu to jednak współpracować z administracją Trumpa w trakcie jego pierwszej kadencji. Musk dołączył do kilku grup doradczych utworzonych pod koniec 2016 roku. Szybko jednak zrezygnował ze współpracy z Białym Domem, uzasadniając swoją decyzję polityką klimatyczną rządu, który wówczas odrzucił Porozumienie Paryskie. 

Jednak w trakcie ostatniej dekady poglądy Muska zrobiły zwrot o 180 st. Choć przyznał, że głosował na Joe Bidena w 2020, już w 2022 ogłosił, że będzie wspierał Republikanów. Nie oznacza to oczywiście, że wtedy rozpoczęły się jego bliskie stosunki z Trumpem. 

"Kiedy Elon Musk przyszedł do Białego Domu, prosząc mnie o pomoc w realizacji wszystkich jego dotowanych projektów, czy to samochodów autonomicznych, które się rozbijają, czy rakiet lecących donikąd i mówiąc mi, że jest wielkim fanem Trumpa i Republikaninem, mogłem powiedzieć: padnij na kolana i błagaj, a on by to zrobił…" – napisał w Donald Trump w poście na Truth Social w czerwcu 2022. 

"Nie mogą po prostu wejść do Mar-a-Lago"

Zmiana nadeszła w 2024, kiedy Donald Trump ubiegał się o reelekcję. To wtedy Musk oddał hołd ideologii MAGA: utworzył specjalny komitet wyborczy, regularnie występował u boku kandydata Republikanów na wiecach i przekazał na rzecz jego kampanii ponad 270 mln dol. 

To wsparcie nie było oczywiście bezwarunkowe. Po zwycięstwie Trumpa Musk stał się najbliższym człowiekiem prezydenta. Stanął na czele DOGE – inicjatywy, której sam był pomysłodawcą, a która dawała mu bezpośredni wgląd w całość działalności rządu

Bliski kontakt z prezydentem i bezpośredni wpływ na administrację rządową może być szczególnie ważny, zważywszy na działalność, jaką prowadzi Musk. W końcu jego firmy – od Tesli po SpaceX – polegają w dużej mierze na dotacjach i kontraktach rządowych

Czytaj także:

Rosnące zaangażowanie najbogatszego człowieka na Ziemi w politykę rządu wywołało jednak rozłam w środowisku MAGA. 

"Miliarderzy z branży tech nie mogą po prostu wejść do Mar-a-Lago, pomachać swoimi gigantycznymi książeczkami czekowymi i zmienić naszej polityki imigracyjnej, tylko żeby mogli mieć nieograniczoną liczbę niewolników z Indii i Chin, którzy nigdy się nie zasymilują" – pisała wówczas Laura Loomer, znana publicystka związana ze skrajną prawicą. 

Mimo to Musk pozostał w roli lidera DOGE i cieszył się wsparciem oraz uwagą Donalda Trumpa. A w obecnym klimacie politycznym w USA słowo prezydenta jest niepodważalnym prawem. Pogorszenie ich stosunków nastąpiło dopiero, gdy Trump zaczął forsować swoją Wielką, piękną ustawę

"Beze mnie przegrałby wybory"

Projekt ustawy nazywany przez Trumpa jego "Big, Beautiful Bill" ma wprowadzać m.in. cięcia podatkowe oraz zmiany w programie Medicaid. Według niektórych szacunków ma on dodać ok. 2,5 biliona dolarów do amerykańskiego długu publicznego na przestrzeni następnej dekady. 

Elon Musk w poście na należącej do niego platformie X nazwał ustawę "obrzydliwą abominacją". "Każdy, kto na nią głosował, powinien się wstydzić: wiecie, że zrobiliście coś złego. Wiecie to". 

Tak rozpoczęła się kontrowersyjna wymiana zdań między Muskiem i Trumpem.

Odpowiedź ze strony prezydenta pojawiła się w trakcie czwartkowej wizyty kanclerza Niemiec Friedricha Merza. "Mięliśmy z Elonem świetną relację. Nie wiem, czy dalej będziemy ją mieli".

"Znał każdy aspekt tego projektu ustawy. Znał go lepiej niż prawie ktokolwiek inny i nigdy nie miał problemu aż do momentu, gdy odszedł" – opowiadał Trump dziennikarzom zebranym w Gabinecie Owalnym. "Mówił o mnie najpiękniejsze rzeczy i nie powiedział o mnie osobiście nic złego, ale jestem pewien, że to będzie następne. Jestem bardzo rozczarowany Elonem. Bardzo mu pomogłem". 

Czytaj także:

"To kłamstwo. Nigdy nie widziałem tej ustawy" – napisał Musk w odpowiedzi na słowa prezydenta. 

"Beze mnie Trump przegrałby te wybory" – zaznaczył w kolejnym poście. ”Co za niewdzięczność”. 

Na tym etapie Trump ewidentnie poczuł się urażony. 

"Najlepszy sposób, żeby zachować pieniądze w budżecie, całe miliardy dolarów, to wstrzymanie kontraktów i subsydiów rządowych dla Elona. Zawsze byłem zaskoczony, że Biden tego nie zrobił!" – napisał prezydent. 

Musk nie pozostał dłużny. "W obliczu oświadczenia prezydenta dotyczącego wstrzymania moich kontraktów rządowych SpaceX natychmiast rozpocznie proces wstrzymywania produkcji statku kosmicznego Dragon" – napisał na X. 

"Statek kosmiczny", o którym pisze Musk, nie tylko pomógł sprowadzić na Ziemię astronautki i astronautów, którzy utknęli na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale miał również zawieźć w przyszłym tygodniu Polaka w kosmos. Sławosz Uznański-Wiśniewski miał planowo 10 czerwca ruszyć na jej pokładzie w czwartą edycję misji Axiom. 

"Naprawdę wielka bomba"

W trakcie czwartkowej wymiany nieuprzejmości Musk wyciągnął przeciwko prezydentowi ciężkie działa. Najpierw wezwał do impeachmentu Trumpa, sugerując, że to wiceprezydent JD Vance powinien przejąć władzę

Później, jak sam to ujął, "zrzucił naprawdę wielką bombę". "Donald Trump jest w dokumentach Epsteina. To prawdziwy powód, dla którego nie zostały ujawnione. Miłego dnia DJT!". 

Mowa tutaj oczywiście o Jeffrey’u Epsteinie, który został oskarżony o handel nieletnimi i wykorzystywanie seksualne dziesiątek dziewcząt, z których wiele miało poniżej 18 lat. Zarzuty obejmowały m.in. organizowanie siatki, w której młode dziewczyny były rekrutowane i zmuszane do aktów seksualnych, również przez wpływowych mężczyzn. 

Trump i Epstein byli ze sobą towarzysko powiązani i w latach 90. często bywali na wspólnych imprezach. W jednym z wywiadów prezydent USA miał powiedzieć, że Epstein "lubi piękne kobiety, tak jak ja — i wiele z nich jest bardzo młodych". 

"Zapiszcie ten post na przyszłość. Prawda wyjdzie na jaw" – napisał Musk na X. 

Tak burzliwy spór, odgrywający się na oczach setek milionów obserwujących w mediach społecznościowych, wywołał oczywiście mnóstwo komentarzy. 

"Widzisz stary, polityka jest dużo trudniejsza, niż mogłoby ci się wydawać" – napisał na X Radosław Sikorski. To była okazja dla Ministra spraw zagranicznych, żeby powiedzieć ostatnie słowo w jego kłótni z Muskiem, która odbyła się w marcu, a dotyczyła wykorzystywania systemów Starlink w Europie.

Najgłośniejszy komentarz sporu z Trumpem pojawił się jednak ze strony Steve’a Banonna – jednego z najsłynniejszych prawicowych komentatorów, prowadzącego program "War Room" oraz byłego doradcy Trumpa.

"Powinni wszcząć formalne dochodzenie w sprawie jego statusu imigracyjnego, ponieważ jestem głęboko przekonany, że jest nielegalnym imigrantem i powinien zostać natychmiast deportowany z kraju" – powiedział Bannon w czwartkowym wywiadzie. 

Do tego zasugerował, że administracja Trumpa powinna rozpocząć śledztwo w sprawie stosowania narkotyków przez Muska

"Jestem waszą zemstą"

Bannon wskazuje tutaj na bardzo istotną kwestię w sporze na linii Trump-Musk: prezydent USA dzierży ogromną władzę, którą może wykorzystywać przeciwko swoim oponentom. Nie bez powodu powiedział w trakcie swojej kampanii wyborczej: "Jestem waszą zemstą" ("I am your retribution").

Trump nie wstydzi się wykorzystywać swojej roli do ataku na przeciwników politycznych, czego ostatni przykład widzieliśmy jeszcze w kwietniu. Wówczas Trump podpisał rozporządzenia, w których bezpośrednio atakował członków swojej pierwszej kadencji za to, że sprzeciwiali się jego kłamstwom dotyczącym wyniku wyborów w 2020 roku. 

Prezydent może potencjalnie wykorzystać podobne narzędzia przeciwko Muskowi. Ten natomiast może okazać się łatwym celem do ataku. Jest imigrantem pochodzącym z RPA z udokumentowanymi przypadkami nadużywania narkotyków, którego firmy polegają na rządowych kontraktach i subsydiach.

To wręcz karykaturalny przykład ofiary ataków nowej administracji USA, która swoją niestrudzoną walkę z imigracją nie raz uzasadniała epidemią fentanylu i która deklaruje walkę z nadmiernymi wydatkami rządu. 

Czytaj także:

Musk nie jest jednak w tym sporze bezsilny. Jest w końcu najbogatszym człowiekiem na świecie, może więc wytrzymać nawet najpoważniejsze ataki na jego biznesy. Stoi również na czele popularnej platformy społecznościowej, którą w trakcie kampanii Trumpa wykorzystywał jako republikańską tubę propagandową. Jedna decyzja Muska może tę narrację odwrócić. 

Kształtowanie narracji wokół Trumpa może okazać się najsilniejszą bronią przeciwko prezydentowi. Jego administracja cierpi na historycznie niskie poparcie i wyraźnie czuje na plecach oddech Demokratów, którzy od miesięcy starają się znaleźć linię ataku na administrację Republikanów. 

Musk, powołując się na swoje bliskie relacje z Trumpem, może występować w roli sygnalisty – dostarczając im amunicji w ofensywie na Biały Dom