Ilus.: REUTERS/Steve Nesius | INNPoland

Lot Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego może okazać się punktem zwrotnym dla rozwoju kosmicznej turystyki. Pomogą w tym eksperymenty, które Polak przeprowadzi na orbicie.

REKLAMA

Jesteśmy świadkami nowego wyścigu kosmicznego. Tym razem stawką jest dominacja w nowym sektorze turystyki kosmicznej, który już niedługo może być wart kilka miliardów dolarów.

Turystyka kosmiczna w połowie 2025 roku znajduje się na granicy przełomu. Z jednej strony na orbitę wciąż docierają głównie milionerzy i sponsorowani pasażerowie, z drugiej – coraz więcej firm komercyjnych oferuje komercyjne loty w kosmos. 

Czytaj także:

To moment wczesnej komercjalizacji, kiedy fascynacja możliwością opuszczenia Ziemi powoli zamienia się w sektor gospodarki. A pomoże w tym lot Polaka w kosmos

Gwiazdy w kosmosie

Wciąż jest to sektor elitarny, mocno ograniczony przez technologię, prawo i pieniądze.

Najbardziej zaawansowane są dziś loty suborbitalne. Firmy takie jak Blue Origin Jeffa Bezosa czy Virgin Galactic Richarda Bransona oferują kilkunastominutowe wyprawy, podczas których pasażerowie przez chwilę doświadczają nieważkości i mogą zobaczyć krzywiznę Ziemi. 

Takie loty odbywają się regularnie, a bilety kupują celebryci, inwestorzy i kolekcjonerzy ekstremalnych przeżyć. Koszt miejsca to od 250 do nawet 450 tysięcy dolarów, a więc znacznie mniej niż kilka lat temu, ale wciąż zbyt dużo dla większości ludzi. 

Znacznie bardziej ekskluzywne pozostają misje orbitalne, organizowane głównie przez SpaceX. To wyprawy trwające kilka dni lub nawet tygodni, obejmujące pobyt na orbicie Ziemi, niekiedy w specjalnie przygotowanych kapsułach. 

Czytaj także:

Przykładem była przełomowa misja Inspiration4 – pierwszy lot orbitalny przeprowadzony przez niezawodowych kosmonautów. Ceny takich lotów sięgają dziesiątek milionów dolarów i dostępne są jedynie dla najbogatszych klientów lub w ramach wyjątkowych partnerstw.

Orbitalna turystyka kosmiczna nie stała się jeszcze usługą – to wciąż przede wszystkim pokaz możliwości technologicznych i oczywiście wydarzenie medialne.

Widzieliśmy to na przykładzie kwietniowego lotu organizowanego przez Blue Origin. Wzięły w nim udział celebrytki – w tym Katy Perry i Lauren Sánchez, czyli narzeczona Jeffa Bezosa, właściciela firmy kosmicznej. Lot spotkał się z surową krytyką m.in. ze względu na jego koszty ekologiczne.

Co powstrzymuje rozwój kosmicznej turystyki?

Słowa krytyki wobec lotów celebrytów i miliarderów nie zniechęcają jednak firm do rozwijania technologii kosmicznej, która w przyszłości ma pozwolić na opłacalną turystykę poza naszą planetą.

Firmy takie jak Axiom Space czy Orbital Assembly zapowiadają budowę prywatnych stacji kosmicznych – niektóre z nich mają pełnić rolę hoteli. Na razie to wizje na papierze, ale pierwsze elementy infrastruktury mają zostać wyniesione na orbitę jeszcze w tej dekadzie. 

Chociaż takie projekty rozpalają wyobraźnię, to mierzą się z ogromnymi barierami technologicznymi i finansowymi. Kluczowe będą kwestie bezpieczeństwa, integracji z już istniejącymi systemami (jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna), a także uregulowania zasad prawnych, które dziś po prostu nie istnieją.

Czytaj także:

Bo to właśnie tzw. bariery pozatechniczne są dziś jednym z głównych hamulców rozwoju tej branży. Brakuje globalnych standardów bezpieczeństwa, ubezpieczeń, regulacji dotyczących odpowiedzialności prawnej czy ochrony pasażerów. 

Wiele kwestii, takich jak własność infrastruktury na orbicie czy podatki od turystyki kosmicznej, nie zostało jeszcze rozwiązanych. Do tego dochodzi rosnąca krytyka ekologiczna. Starty rakiet generują ogromny ślad węglowy. 

Ta kiełkująca branża potrzebuje również więcej danych na temat kosmicznego środowiska i jego wpływu na organizm człowieka. Pomóc w tym może lot Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. 

Jak Sławosz pomoże kosmicznej turystyce?

"Sprawdzałam listę eksperymentów, które będą przeprowadzać – poświęconych zdrowiu psychicznemu i fizycznemu. Potrzebujemy szerszego spojrzenia na to, jak ludzie z różnych zakątków świata znoszą kosmos" – mówiła w rozmowie z INNPoland Kelly Weirnersmith, autorka książki "Miasto na Marsie: Czy możemy skolonizować kosmos, czy powinniśmy to robić i czy naprawdę mamy to przemyślane". 

Według niej badanie zdrowia człowieka w kosmosie jest kluczowe dla rozwoju kosmicznej turystyki. 

Do tej pory w kosmos lecieli profesjonaliści spełniający restrykcyjne kryteria załóg kosmicznych. Nie znamy więc np. efektów środowiska kosmicznego na cukrzyków. Tego właśnie dotyczy jeden z eksperymentów przeprowadzanych przez Uznańskiego-Wiśniewskiego

Czytaj także:

Jednak zanim kosmos stanie się bezpiecznym kierunkiem dla turystów konieczne jest przeprowadzenie większej ilości tego typu misji. 

"Dwa tygodnie na niskiej orbicie nie pomogą nam zrozumieć, jak całe życie w kosmosie zmieni nasze ciała" – dodaje Weirnersmith. "Za to są interesujące w kontekście rozwoju kosmicznej turystyki".