
Dziś Sejm zajmie się poprawką, która ma przedłużyć mrożenie cen energii do końca roku. Mimo to część Polaków i tak od lipca odczuje niewielki wzrost rachunków.
Sejm zajmie się dzisiaj rządową poprawką, która ma przedłużyć mrożenie cen prądu. Donald Tusk zapowiedział, że decyzja jest już podjęta.
"Spokojnie do końca oku możemy dalej mrozić ceny energii, co przy równoczesnym spadku cen energii na rynku może oznaczać – i do tego zmierzamy – że także w przyszłym roku nie będzie dotkliwych, z punktu widzenia klienta, zmian" – przekazał premier.
Jak działa zamrożenie cen energii?
Obowiązujące przepisy mrożą ceny tylko do 30 września na poziomie 500 zł za MWh netto.
Jak podaje TVN24 za danymi Urzędu Regulacji Energetyki, w Polsce jest ponad 16 mln odbiorców w grupie taryfowej G, czyli z przeznaczeniem na gospodarstwa domowe. Z nich 10 mln ma korzystać z cen taryfowych.
Obecna taryfa sprzedawców z urzędu (czyli zatwierdzana przez URE i stosowana przez największych dostawców) wynosi 622,8 zł za MWh netto. Różnica względem zamrożonej stawki jest dopłacana przez państwo.
Rachunki i tak wyższe
"Nie mamy czasu na pełne procedowanie ustawy, więc mrożenie cen energii na czwarty kwartał dołączy, w formie poprawki, do ustawy, która dziś będzie mieć swoje drugie czytanie. Musimy przeprocedować tę ustawę przed wakacyjną przerwą parlamentu" – mówiła w środę Paulina Hennig-Kloska.
Ustawa, o której mówi ministra klimatu i środowiska zakłada zmianę przepisów dotyczących budowy energetyki wiatrowej na lądzie. Gdyby weszła w życie, przynajmniej częściowo znosiłaby ograniczenia nałożone przez tzw. Ustawę wiatrakową.
Z początkiem lipca rachunki mają jednak wzrosnąć z tytułu opłaty mocowej. Ta ma za zadanie wspierać funkcjonowanie istniejących elektrowni węglowych i budowę nowych elektrowni gazowych.
Dopłata wynosi jednak zaledwie 11 zł.
