
Trend tzw. doom spendingu był wiralem w ubiegłym roku i nigdzie sobie nie poszedł. Moda wśród pokolenia Z i Millenialsów mocno obciąża kieszenie. Wyjaśniamy zjawisko.
Stare powiedzenie "pieniądze szczęścia nie dają" wyraźnie nie dociera do ludzi żyjących w ciągłej niepewności.
W przypadku trendu doom spendingu (można tłumaczyć jako fatalne wydatki albo zgubne wydatki) pieniądze mają przynieść ulgę. To jednak coś innego niż szał zakupowy, a zawdzięcza to współczesnej technologii.
Czym jest doom spending?
Nazwa może kojarzyć się z doomscrollingiem, czyli przeglądaniem dużej ilości negatywnych informacji z sieci. Termin stosowany jest także w odniesieniu do bezcelowego przewijania kontentu, kiedy czujemy się źle i zbyt przytłoczeni światem, lub zwyczajnie znudzeni. Czasem staje się częścią naszego odpoczynku (co obciąża nadal mózg) lub całkiem nam go zastępuje. Pokoleniu Alfa służy ku temu brainrot.
Doom spending polega na impulsywnych decyzjach, aby wydane pieniądze pomogły nam oderwać się od rzeczywistości i zabić znużenie. Można pomyśleć, że w obliczu katastrof i konfliktów na świecie wolelibyśmy oszczędzać na najgorsze, ale poszukujemy przede wszystkim chwilowej ulgi.
Możliwość łatwego dostępu do zakupów online, przeglądania licznych ofert oraz potencjalnie szybkich dostaw sprawia, że mózg dostaje natychmiastową dawkę dopaminy. A jak nie zapanujemy nad sobą, tęgie obciążenie konta. Mamy za to złudne wrażenie, że odzyskujemy kontrolę nad naszym życiem.
Jak to z takimi mechanizmami bywa, potem chcemy tylko więcej.
Reklamy obecne w mediach społecznościowych tylko do tego zachęcają, szczególnie gdy między negatywnymi treściami migają nam atrakcyjne promocje.
Nie jest to ograniczone tylko do social mediów i przedmiotów fizycznych. Gratyfikacja wywołana zakupami działa w różnych sferach.
Jako gracz mam na koncie kilka spontanicznych zakupów gier na platformach cyfrowych, bo przecież coś nowego albo powrót do nostalgicznego starocia na pewno pomoże w ciężkie dni. I niestety muszę przyznać, że pomijając chwile spędzone na poprawie nastroju, nie odpalałem ich ponownie od tamtego czasu.
Psycholożka i psychoterapeutka Paulina Wojkiewicz w rozmowie z Vogue wskazała, że kompulsywne zakupy są odpowiedzią na potrzeby i trudność w regulowaniu emocji.
Dlaczego to jest popularne u Zetek i Millenialsów?
Oprócz tego, że są to bardzo świadomi odbiorcy nowych technologii z możliwością zarobkową, są to pokolenia zmagające się z nierównościami ekonomicznymi.
Brak perspektyw na zakup własnego mieszkania, walka o pracę, problemy z założeniem rodziny i wysoka świadomość społeczna to wylęgarnia lęków.
Badanie firmy doradztwa finansowego Intuit Credit Karma wskazuje, że w USA dla tych dwóch pokoleń uzbieranie majątku jest niezwykle trudne. Respondenci z pokolenia Z szczególnie często praktykują doom spending (41 proc.), kupują w strachu przed podwyżką cen i brakiem towaru (42 proc.) oraz są podatni na treści z mediów społecznościowych, zachęcające ich do zakupów (43 proc.).
W Stanach Zjednoczonych to zjawisko zostało ostatnio napędzone przez politykę handlową Donalda Trumpa i jego ogłoszenia o globalnych cłach.
Źródła: Vogue, Entrepreneur.
