Open'er Festival 2025: Zobaczyłem, jak TikTok przejmuje festiwale muzyczne
Byłem na Open'erze i zobaczyłem, jak TikTok przejmuje festiwale Fot. INNPoland.pl

Wystarczy jeden hit na TikToku, by trafić do line-upu największego festiwalu. Open'er 2025 pokazał, że muzykę przeżywamy dziś zupełnie inaczej. I nie chodzi tylko o nagrywanie.

REKLAMA

Publiczność rozumiała swoje zadanie. Już po pierwszych dźwiękach utworu tłum złapał za telefony. Stojąc w tylnych rzędach Tent Stage – drugiej co do wielkości sceny na Open'er Festival w Gdyni – obserwowałem, jak jedna po drugiej zapalają się lampy błyskowe. 

Jak TikTok przejął Open'era

Jednak publiczność nie nagrywała występu. Zamiast tego, nagrywali siebie nawzajem, jak tańczą układ, który znają z TikToka. 

To obecnie częsty widok na festiwalach muzycznych, których publiczność w coraz większym stopniu zaczyna doświadczać ich przez pryzmat swojego telefonu. Morze urządzeń nagrywających występ to oczywiście żadna nowość, jednak tegoroczny Open'er uzmysłowił mi, jak dalece zaszła tiktokizacja wydarzeń muzycznych. 

Od układów tanecznych, przez nagrywanie występów, aż po TikTokowy lineup – sprawdzamy, jak chińska platforma społecznościowa wpływa na festiwale muzyczne. Również w Polsce. 

Jeżeli (w przeciwieństwie do mnie) jesteś regularnym użytkownikiem TikToka, w line-upie tegorocznej edycji Open'er Festival na pewno znalazłeś coś dla siebie. 

Weźmy za przykład czwartkowy harmonogram głównej sceny festiwalu. Main Stage o 18:00 otwierała Lola Young – 24-letnia autorka wiralowego hitu Messy. O 20:00 Tyla – TikTokowa sensacja z RPA, której singiel Water w 2023 generował miliardowe (sic) wyświetlenia na chińskiej platformie. 

22:00 – Nine Inch Nails, które, choć jest na scenie od niemal 40 lat, znalazło swoją publiczność również w mediach społecznościowych, gdzie utwór Hurt stanowi częsty podkład pod wideo. 

O 00:30 tzw. maina zamykał natomiast Future, którego kolaboracja z Metro Boomin, Travisem Scottem i Playboiem Carti pod tytułem Type Shit znalazła się w ubiegłym roku w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych utworów TikToka. A to tylko jeden dzień na jednej scenie.

Poza tym w line-upie znajdziemy wiele innych TikTokowych gwiazd. Wśród najważniejszych możemy wymienić białoruski zespół Molchat Doma, który stał się hitem na platformie, gdzie akompaniuje wideo w nurcie "Soviet vibes" czy spirytualizmu

Tak samo jedna z headlinerek festiwalu – Doechii, której sława rozpoczęła się w 2021 roku od TikTokowego viralu pod tytułem Yucky Blucky Fruitcake. Od tego czasu chętnie wykorzystywała platformę do rozwoju swojej kariery, ostatnio organizując taneczny challange do utworu Anxiety

Podobnie amerykańskie pop-duo Magdalena Bay, których utwory już kilkakrotnie stały się TikTokowym viralem. Po raz pierwszy w 2020 r., kiedy ich numer "Killshot" generował milionowe wyświetlenia na platformie. Choć wokalistka duetu Mica Tenenbaum sądzi, że był to "szczególny przypadek ze względu na kontekst, w jakim stały się wiralowe. Są zazwyczaj wykorzystywane do editów i fan camów". 

Tenenbaum zwraca tutaj uwagę na kluczowy aspekt relacji między muzyką a TikTokiem. Na platformie społecznościowej popularność zyskują specyficzne utwory – takie, z którymi możemy się utożsamić, które zwracają uwagę i które będą dobrym podkładem do konkretnego rodzaju wideo. 

Tak TikTok zmienia rynek muzyczny. Twórcy starają się wbić w algorytm aplikacji, tworząc coraz prostsze i skondensowane utwory. Tak, jak Doechii – organizując TikTokowe wyzwania, czy podobnie do J Balvina tworząc do utworu prosty układ taneczny. Jednak TikTok coraz częściej wpływa również na całe festiwale muzyczne. 

Od piosenki do festiwalu

Rewolucja, jaką TikTok przeprowadził w przemyśle muzycznym, odbiła się echem na festiwalach. Po pierwsze zmieniła ich line-up, stawiając na viralowych artystów. Wśród nich są gwiazdy, które zdobyły sławę przez platformę, ale też wykonawcy, którzy są na scenie od kilku dekad, a i tak trafili na listy najpopularniejszych artystów TikToka. 

Obok wspomnianego NIN możemy tutaj wymienić również Arctic Monkeys i ich hit "I Wanna be Yours", który powrócił po latach na listy przebojów właśnie dzięki TikTokowi. Popularność na platformie zyskują też artyści przełomu lat 90. i 2000. Wśród nich The Strokes, Interpol czy MGMT. 

Jednak TikTok zaognił również stare problemy festiwali. Przyklejona do telefonów publiczność nie angażuje się w taki sposób w koncerty, a raczej czeka na ten jeden szlagier, który obowiązkowo trzeba uwiecznić. O artystach nie myślimy już w kategoriach całości twórczości, czy nawet całych albumów. Zamiast tego kojarzymy viralowe single, a na koncerty chodzimy, żeby je nagrać. 

Widzę to, porównując 22. edycję Open'era do jej poprzedniczek. Z festiwalem jestem związany od 2013 roku, kiedy na gdyńskich scenach dominował jeszcze indie-rock. Jeżeli miałbym mówić o atmosferze tegorocznej edycji – tym najbardziej subiektywnym i niemierzalnym aspekcie imprezy – ten Open'er mnie zawiódł. 

Oczywiście można mówić o wielu powodach apatii publiczności – zmianie stylu festiwalu, nowej grupie odbiorców, którą kształtuje rosnąca cena biletów i line-up skręcający w stronę pop-rapową, czy podejście do imprezowania pokolenia Z. 

Uważam jednak, że do tej listy trzeba dopisać też nasze telefony i stale rosnącą popularność TikToka. I zgadzają się ze mną artyści

Jak artyści walczą z "tiktokizacją" ich występów

Amerykański DJ i producent Lane 8 rozpoczynając swoją trasę koncertową po wydaniu albumu "Childish" opublikował post na Instagramie. W nim przekazał swoim fanom nową zasadę obowiązującą w trakcie jego występów – nie wolno ich w żaden sposób dokumentować. 

"Nie uważam, że jesteś złą osobą, jeśli nagrywasz na koncercie piosenkę" – napisał artysta. "Całkowicie rozumiem impuls, aby spróbować udokumentować moment, który jest dla ciebie ważny. Na sam koniec to wykonawca sam decyduje, jak poprowadzi swoje własne występy, a fani mogą zdecydować, jakie wydarzenia chcą wesprzeć swoimi pieniędzmi". 

Do listy artystów, którzy otwarcie krytykowali używanie telefonów na swoich koncertach możemy dopisać Alicię Keys, Boba Dylana, Bruno Marsa czy Jacka White'a. 

W ubiegłym miesiącu do tego grona dołączyła również Sabrina Carpenter. Po tym jak nowa ikona popu odwiedziła koncert grupy Silk Sonic, na którym używanie telefonów było zabronione, powiedziała, że sama rozważa wprowadzenie takiego zakazu na swoich występach. 

Tak samo jedna z najważniejszych artystek współczesnej sceny muzycznej – Beyoncé, która od lat krytykuje używanie telefonów na koncertach. W trakcie jednego ze swoich koncertów pozwoliła fanom z pierwszego rzędu zaśpiewać razem z nią do mikrofonu. Jeden z nich niestety przegapił swój moment.

"Widzisz? Nawet nie możesz zaśpiewać, bo jesteś zbyt zajęty nagrywaniem" – powiedziała artystka w trakcie występu. "Jestem tuż przed tobą, kochanie. Odłóż tę cholerną kamerę!".