Polacy oszczędzają niemal najgorzej w Europie. "Wydajemy milardy na lotto"
Polacy oszczędzają niemal najgorzej w Europie Ilustracja: Sylwester Kluszczyński

Polacy oszczędzają średnio 2 proc. swojego dochodu. Na tle Europy wypadamy fatalnie – gorzej jest tylko w Grecji i Rumunii. – Ludzie wydają w Polsce miliardy na lotto, a giełdę traktują jak kasyno. Powinno być odwrotnie. Na giełdzie można kupić dobrze funkcjonujące spółki, które wypłacają co roku dywidendy i często mogą zapewnić nam dochód porównywalny do lokaty – mówi ekspert. Skąd bierze się ta finansowa niemoc i czy mamy szansę to zmienić?

REKLAMA

Co czterdziesta zarobiona złotówka. Tyle odkładają Polacy. Na tle Europy wypadamy naprawdę słabo, bo zajmujemy 3. miejsce od końca. I nie chodzi o to, że nie chcemy oszczędzać. Robi to 80 proc. z nas. Jednak mimo szczerych chęci, odkładamy średnio tylko 2 proc. naszego dochodu. Średnia europejska wynosi 13,2 proc., a najlepsi są w stanie odłożyć niemal 1/5 wypłaty.

Od Polaków gorzej radzą sobie jedynie Grecy i Rumuni. To wnioski z raportu "Portret Finansowy Polaków", który przygotował Business Insider Polska wspólnie z PKO BP oraz firmą Maison&Partners.

Nie umiemy, czy nie możemy oszczędzać więcej? Pytam o to Ojca z Klasy Średniej. Jego profil na platformie X śledzi 20,7 tys. obserwatorów, działa też na Instagramie. Nie podaje swojej prawdziwej tożsamości, za to nie kryje się z tym, ile zarabia i dzieli się ze światem swoją wiedzą o finansach.

Wywiad

Marta Zinkiewicz: Coś tracisz, oszczędzając?

Ojciec z Klasy Średniej: Nie czuję, żebym coś tracił. Zawsze analizowałem to, czy faktycznie potrzebuję danego produktu. Tak mam. Byłem w stanie oszczędzać na wakacjach kilka lat, żeby polecieć raz, ale w miejsce, o którym marzyłem. Ale wiem, że wiele osób nie jest w stanie odpuścić sobie dwóch czy trzech lat bez wakacji, chcą jeździć co roku. Oczywiście to jest przykład. Dla mnie również nie jest problemem, że nie mam laptopa za 10 tys. zł, wiem, że ten za 2 tys. spełni moje potrzeby. To samo z samochodem. Nie mam takiej potrzeby, żeby sobie czy innym coś udowadniać. 

W literaturze finansowej pojawia się takie pojęcie jak status game. Osoby, które starają się wydawać, pokazywać swój status, są na przegranej pozycji, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto ma lepszy samochód, droższe ubrania i lata na bardziej ekskluzywne wakacje.

Z jakim podejściem do oszczędzania spotykasz się najczęściej? 

Dużo osób utożsamia oszczędzanie z czymś złym. Myślą: "Jak to nie mogę sobie kupić nowych ciuchów czy droższego telefonu?". Ludzie po prostu chcą wydawać. Nie chcą się zastanawiać, czy faktycznie tego potrzebują, czy znajdą tańszy zamiennik. 

Doskonały przykład to telefon. Wiele osób kupuje nowy model, gdy ten tylko się pojawi. Niekoniecznie go potrzebują albo i tak nie korzystają ze wszystkich możliwości sprzętu. 

A na tych funkcjach mogliby przecież oszczędzić…

Dokładnie! Polacy mimo wszystko często działają w myśl powiedzenia: "Zastaw się, a postaw się". Wszystko, żeby tylko pokazać innym, że nas stać – to ten status game, o którym wspominałem. Jak pokazuję w mediach społecznościowych swoje raporty, dzielę się wydatkami i tym, ile oszczędziłem, to potem czytam, że pewnie jem same parówki albo nawet papier. Oszczędzanie dla sporej grupy ludzi jest równoznaczne z zaciskaniem pasa, a to nie musi tak wyglądać.

A jak?

Czasem wystarczy lekko zejść z poziomu wydatków, zrezygnować z kilku produktów czy usług. Dzięki temu można wygospodarować przykładowo kolejne 500 złotych w miesiącu. Ale ludzie często tego nie chcą. 

Dlaczego?

To często wygodnictwo. Oszczędzając, trzeba się mimo wszystko mniej lub bardziej ograniczać. Zamiast zjeść w restauracji, można ugotować w domu. Żyje nam się coraz lepiej na przestrzeni lat i ludzie chcą tej wygody. Ale żeby oszczędzać, czasami z tej wygody trzeba zrezygnować.

Ale Polacy są w tym aspekcie na końcu Europy. Inni nie chcą wygody?

Niska stopa oszczędności w przypadku Polski to nie tylko brak oszczędzania, ale mimo wszystko także niskie dochody. My po prostu zarabiamy nadal dość mało w stosunku do reszty Europy, a koszty życia mimo wszystko mamy dosyć wysokie. Dlatego procentowa stopa oszczędności jest taka mała. Nawet jak ktoś zarabia 8 tys. zł, ale ma 5 tys. zł kosztów stałych, dojdą do tego zmienne czy inne losowe wydatki to mimo sensownej wypłaty, niewiele zostaje. Dużo osób w Polsce ma po prostu za niskie dochody, żeby móc oszczędzać więcej. A łatwiej zwiększyć dochody niż odkładaną kwotę.

Nie jestem przekonana...

Mówię o dłuższej perspektywie. Dochody w teorii jesteśmy w stanie zwiększać w nieskończoność – awanse, zmiana pracodawcy, założenie działalności. Łatwiej jest zwiększyć dochody o 50 proc. w perspektywie pięciu lat, niż o 50 proc. ograniczyć koszty. Dlatego zawsze w dyskusji dotyczącej finansów czy oszczędności zwracam uwagę, że to właśnie na dochodach należy się skupić. 

Przykładowo, można zrezygnować z kawy na mieście i oczywiście, że przyniesie to pewne oszczędności, ale w długim horyzoncie czasu to podwyżka, czy zmiana pracy na taką z wyższym wynagrodzeniem lub nawet refinansowanie kredytu hipotecznego przyniesie nam więcej kasy, niż ograniczenie tej przykładowej kawy na mieście.

Najlepsi w oszczędzaniu są w Europie Czesi (19,4 proc.), Niemcy (19,3 proc.) i Węgrzy (19 proc.). Ci ostatni zarabiają średnio jeszcze mniej niż Polacy. Dlaczego więc są tak dobrzy?

Węgrzy, Czesi, Polacy – wszyscy jesteśmy na podobnym etapie rozwoju. Nasze kraje są "na dorobku". Podejrzewam, że tu może mieć znaczenie mentalność czy polityka państwa – zachęty, promocje, dostępne sposoby oszczędzania. 

Z drugiej strony, w Polsce ludzie nadal biorą kredyty na wakacje czy wesele. To bardzo zła decyzja z finansowego punktu widzenia, ale u nas brakuje też edukacji. W Polsce mamy IKE, IKZE, PPK, ale nadal mało osób korzysta z takiej opcji oszczędzania. Ludzie często nie rozumieją tych produktów i dlatego z nich nie korzystają – boją się, że te pieniądze "przepadną". 

Błędnie utożsamiają to z OFE, gdzie mieliśmy przeniesienie środków do ZUS czy nawet z czymś w rodzaju Amber Gold. Dlatego właśnie uważam, że edukacja finansowa Polaków i różnego typu akcje informacyjne są tutaj tak ważne. Poza tym uważam, że gdyby nie było podatku Belki, ludzie też mogliby więcej oszczędzać. Wiedzieliby, że zostanie im więcej kasy i byłoby to zachęcające.

To nas straumatyzowało finansowo jako naród?

Tak, przez kredyty frankowe, Amber Gold, a nawet OFE, które jest nadal niepoprawnie zrozumiane, wyczuwalne jest w społeczeństwie nieufne podejście do systemu finansowo-bankowego.

Co mogłoby to zmienić?

Zacząłbym od lekcji edukacji ekonomicznej w szkole. I nie chodzi mi o recytowanie definicji spółki z o.o., tylko naukę o produktach finansowych, o tym, jak działa procent składany, jaki wpływ na różne aspekty życia mają oszczędności itd. Druga kwestia to szeroko zakrojone kampanie w mediach – brakuje ich. Przed wprowadzeniem każdego produktu finansowego powinny być programy telewizyjne i radiowe, internetowe reklamy tłumaczące, jak z niego korzystać i co nam da korzystanie z niego.

Ludzie wydają w Polsce miliardy na lotto, a giełdę traktują jak kasyno. Powinno być odwrotnie. Na giełdzie można kupić dobrze funkcjonujące spółki, które wypłacają co roku dywidendy i często mogą zapewnić nam dochód porównywalny do lokaty.

Czesi, Węgrzy i Niemcy są w stanie odłożyć 19 proc. wypłaty. Średnia unijna to 13,2 proc. W Polsce – 2 proc. Ile jest najlepiej odkładać?

Idealny scenariusz to mieć odłożone tyle, żebyśmy byli w stanie przeżyć kolejne 6 miesięcy w razie utraty dochodów. Jeżeli ktoś tę kwotę uzbiera, myślę, że może zacząć pozwalać sobie na więcej, bo zbudował już w jakimś stopniu swoje bezpieczeństwo finansowe – idealnie jakby ta kwota była wyższa, ale te 6 miesięcy to takie minimum. Jeśli ktoś jest  w stanie odłożyć 20 proc. miesięcznych dochodów na oszczędności, to jest w bardzo dobrej sytuacji. 

Wiele osób w Polsce nie może sobie jednak na to pozwolić, dlatego trzymałbym się wersji, że każde odłożone 100 zł ma znaczenie. Jeśli kwota ląduje na lokacie, czy w obligacjach, a nie zostaje "przejedzona", to zawsze jest na plus. Ktoś może powiedzieć, że to tylko 100 zł. Owszem nie jest to dużo, ale odkładane regularnie przez dłuższy okres czasu pozwoli na uzbieranie pewnej kwoty, która nawet osobom zarabiającym mało zrobi różnicę.

Nie dość, że jesteśmy niemal na końcu w Europie, to również stopa oszczędności w naszym kraju z każdym rokiem spada. Dlaczego tak się dzieje?

Głównym powodem jest inflacja, która zaczęła mocno rosnąć po 2020 roku. Siła nabywcza pieniądza malała, ludzie wydawali więcej na konsumpcję, chcąc niejako uciec przed inflacją. Z pewnością przełożyło się to na mniejszą stopę oszczędności. Później wojna w Ukrainie. Myślę, że to mogło wpłynąć na życie "tu i teraz". Ludzie zaczęli mieć obawy dotyczące przyszłości, nie chcieli odkładać i trzymać pieniędzy w banku. Inni inwestowali za granicą, kupowali nieruchomości. 

Ostatnie lata to też wzrost stóp procentowych. To przełożyło się na wyższe koszty obsługi kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych w kraju, co wpłynęło na to, że Polakom po prostu zostawało mniej kasy niż wcześniej. Trochę nam się w ostatnich latach "oberwało"... Oszczędzania trzeba się nauczyć, ale przed nami długa droga.