
Zakłady Forda w Kolonii mają prawie sto lat. Teraz jednak amerykański producent ponownie tnie koszty – pisze w swoim opracowaniu Katarzyna Domagała-Pereira.
Z powodu słabego popytu na pojazdy elektryczne producent samochodów Ford wprowadza kolejne oszczędności. Zakład w Kolonii w Niemczech zlikwiduje dalsze 1000 miejsc pracy. Od stycznia 2026 roku zakład przejdzie z obecnego systemu dwuzmianowego na jednozmianowy. Prawie rok temu zarząd ogłosił inny plan oszczędnościowy, który doprowadził do ostrych protestów i pierwszego strajku w historii fabryki Forda w Kolonii.
Dopiero niedawno pracownicy niechętnie zaakceptowali ten plan oszczędnościowy. Zainicjowany w 2024 roku plan przewiduje do roku 2027 redukcję zatrudnienia o 2900 miejsc pracy w zakładzie – w administracji, rozwoju i innych obszarach. Pracownicy mają odejść dobrowolnie i otrzymać odprawy lub przejść na częściową emeryturę. Ten plan oszczędnościowy rozszerzono obecnie o 1000 miejsc pracy – dokładna liczba będzie jeszcze ustalana podczas rozmów z przedstawicielami pracowników.
Jeśli plany zostaną wdrożone, Ford w Kolonii będzie miał za około dwa lata tylko około 7600 pracowników. Kilka lat temu było ich jeszcze 20 tys.
Pakiety odpraw w opracowaniu
We wtorek, 16 września, kierownictwo Forda poinformowało pracowników produkcji o konieczności dodatkowych zwolnień. "Zaoferujemy pakiety dobrowolnych odejść" – podkreślono. Warunki dobrowolnych odejść zostaną przejęte z pierwszego programu oszczędnościowego. Pakiet odpraw wynegocjowany przez IG Metall jest uważany za stosunkowo atrakcyjny dla pracowników.
Plan oszczędnościowy Forda nie przewiduje na razie przymusowych zwolnień. Jeśli jednak redukcje zatrudnienia okażą się znacznie niższe od oczekiwań, a zbyt mało pracowników odejdzie dobrowolnie, presja będzie stopniowo rosła, a ostatecznie Ford może też zarządzić zwolnienia grupowe.
W Kolonii od prawie 100 lat
Zakłady Forda w Kolonii mają prawie 100 lat. Otwarto je w 1930 roku. W ostatnich 25 latach ubiegłego stulecia zakładom udało się odnieść sukces kasowy samochodem Fiesta – małym, solidnym, prostym i niedrogim. Później ulepszona Fiesta stała się wygodniejsza, ale też droższa. Latem 2023 roku ostatnia Fiesta zjechała z linii produkcyjnej w Kolonii.
Ford przestawił fabrykę na produkcję samochodów elektrycznych, co kosztowało prawie dwa miliardy euro. Amerykanie spóźnili się z przejściem na e-mobilność, konkurencja była już daleko z przodu. Inwestycje dały jednak pracownikom nadzieję na przetrwanie kolońskich zakładów po erze silników spalinowych.
Rozpoczęcie produkcji samochodów elektrycznych nie wróżyło jednak dobrze. Krótko przedtem niemiecki rząd wycofał ulgi na zakup samochodów elektrycznych, a popyt na nie gwałtownie spadł – i właśnie w tej słabej fazie Ford wprowadził na rynek nowe modele elektryczne Explorer i Capri, które kosztowały co najmniej 40 tys. euro i nie zaliczały się niskobudżetowego segmentu, w którym punktował Ford.
Słaba sprzedaż
Według niemieckiego Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego (KBA) w Niemczech między styczniem a sierpniem br. zarejestrowano około 74 tys. samochodów marki Ford, z czego około 20 tys. miało napęd elektryczny. Dotyczy to również innych pojazdów elektrycznych Forda, które nie są produkowane w Kolonii. Udział Forda w niemieckim rynku wzrósł od początku roku z 3 do 4,5 procent. Sytuacja się poprawia, ale na niskim poziomie.
Ford uzasadnia cięcia w Kolonii słabym popytem na samochody elektryczne w Europie. Kiedy firma zainwestowała miliardy w fabrykę pojazdów elektrycznych, oczekiwała, że do 2023 roku pojazdy z tym napędem stanowić będą 35 procent wszystkich samochodów sprzedawanych na rynku. Tymczasem jest to obecnie zaledwie 18 procent. Sytuacja się poprawia – ale zbyt powoli dla Forda.
Eksperci branżowi nie są zaskoczeni zaostrzeniem polityki oszczędnościowej. – Można to było przewidzieć: Ford sprzedaje samochody, które są za drogie i nie udaje mu się ich sprzedać – uważa Stefan Bratzel z Centrum Zarządzania Motoryzacją (CAM) w Bergisch Gladbach. Jak zaznacza, marka Ford jest synonimem solidnych i niedrogich samochodów, więc samochody elektryczne w kategorii cenowej poniżej 30 tys. euro lepiej pasowałyby do wizerunku firmy. – Amerykanie od dawna mają błędne wyobrażenie o rynku europejskim i nie trafiają w sedno ze swoimi produktami. Rozwój Forda w Kolonii to tragedia – uważa niemiecki ekspert.
Według niego praca na jedną zmianę w nowoczesnym i drogim zakładzie zaprojektowanym z myślą o dużej wydajności to pod względem ekonomicznym wątpliwy krok. – Fordowi zależy tylko na ograniczeniu strat – mówi Bratzel. Tymczasem – jak podkreśla ekspert – firma potrzebuje szybko nowych i niedrogich modeli, aby odnosić sukcesy na rynku.
(DPA/dom)
Zobacz także
