Polska to jedyny kraj na świecie, który wymazał 900 lat historii
Polska to jedyny kraj na świecie, który wymazał 900 lat historii Fot. Pexels.com

Mam problem z 11 listopada. Nie jest to problem dotyczący tego, który dokładnie dzień świętować, a czy w ogóle z taką pompą należy go świętować. Czy powinno to być główne święto narodowe narodu, które swe korzenie wywodzi od ponad tysiącletnich rodów?

REKLAMA

Jednego dnia rozbijasz wojów Hodona pod Cedynią, drugiego sięgasz po Koronę od Cesarza Świata, a trzeciego kpisz z nagich mieczy pod Grunwaldem. Potem już idzie łatwo. Wstrzymujesz Słońce, a ruszasz Ziemię. Gubisz złote podkowy w Rzymie, a pod Wiedniem i Kłuszynem zapisujesz polską husarię na zawsze w kronikach historii wojskowości. Jest tego tyle, że zapominasz nawet o zdobyciu małej wioski daleko na wschodzie, nazwanej Moskwą.

Obmywasz kopyta swych koni w Bałtyku i Morzu Czarnym, gonisz po Dzikich Polach, kosztujesz mołdawskie wina, a żeby przejechać z jednego krańca kraju, na drugi, musisz jechać konno 2 miesiące. A potem zapominasz o wszystkim i świętujesz, bo sto lat temu jeden koleś wysiadł z pociągu na przystanku niepodległość.

Co poszło nie tak, Polacy?

Mam problem z 11 listopada. Nie jest to problem dotyczący tego, który dokładnie dzień świętować, a czy w ogóle z taką pompą należy go świętować. Czy powinno to być główne święto narodowe narodu, które swe korzenie wywodzi od ponad tysiącletnich rodów?

Bo czy istnieje inny kraj na świecie, który z niewiadomych powodów wymazał ponad 900 lat swojej historii?

"Ale, ale! Szanowny publicysto! Mamy przecież 3 maja!" – zakrzykniecie.

Ja odpowiem znowu pytaniem – który kraj na świecie wymazał ponad 800 lat swojej historii? Żaden? Czemu więc jesteśmy pierwsi?

A żeby to był jeszcze największy problem z tymi świętami

11.11? Odzyskanie niepodległości, a nie jej uzyskanie. Dzieło odrodzenia, a nie stworzenia. 

Konstytucja 3 maja? Słuchajcie, a co się stało pół roku później? No właśnie.

Dobrowolnie zepchnęliśmy się w małość, nie oferując żadnej pozytywnej treści. Pół biedy, że nie zaoferowaliśmy jej sąsiadom, Europie czy światu. Nie zaoferowaliśmy jej samym Polakom, przez lata 3RP wtłaczanym w pedagogikę wstydu i postkolonialne kompleksy. Marginalizowanie i minimalizowanie swojej historii to wydarzenie absolutnie bez precedensu w skali świata. Szkoda, że akurat w tym chcemy być najlepsi na świecie.

Dlatego też powinniśmy powołać nowe święto, które stałoby się globalną marką, ale i nowym otwarciem dla polityki historycznej i sięgnięciem do Złotego Wieku, a nie martyrologii. Co oczywiste, w letni miesiąc, gdzie noce długie, a wieczory ciepłe. Jak się bawić to się bawić. Podsumowując – 1 lipca powinniśmy obchodzić Święto Rzeczpospolitej. Imperium dobra, wolności, tolerancji i opoki dla krajów regionu.

Towarzyszyć powinny temu globalne kampanie reklamowe, międzynarodowe uroczystości i oczywiście jakiś Order Batorego, przyznawany co większym globalnym polonofilom, albo tym, których dopiero polonofilami planujemy uczynić. Międzymorzowa odpowiedź na Nagrodę Karola Wielkiego, bo fajnie przecież mieć swoją nagrodę, którą możemy sobie za drobne kupować miłośników Polski.

Przesada? Kłamstwo? Manipulowanie historią?

Jasne! Skąd ten absurdalny pomysł, że państwa świętują, aby obchodzić Naprawdę Jedyną I Zgodną Z Faktami Prawdę Historyczną? Nikt nie wręcza medalu za najprawdziwszą z prawdziwych historii.

Czy prawdą historyczną przejmują się ci, co wręczają nagrodę "w imię europejskiej integracji" z twarzą Karola Wielkiego, imperialisty, zbrodniarza wojennego i pomazańca boskiego?

To może przejmują się chociaż ci świętujący 14 lipca, kiedy uwolniono 4 fałszerzy, 2 obłąkanych i 1 arystokratę z więzienia w Bastylii, a potem nazwano to rewolucją?

Czy takie nowe święto byłoby to coś w skali świata niespotykanego? Bynajmniej.

Japonia za parę miesięcy świętować będzie… 2686 rocznicę powstania państwa japońskiego. Serio. A my nie potrafiliśmy porządnie zorganizować skromnego tysiąclecia.

San Marino również nie bawi się w detale i we wrześniu świętowało 1724 rocznicę Republiki San Marino.

Islandia ma swoje tysiącletnie święto, a Hiszpania świętuje skromne 500 lat z kawałkiem.

Te młokosy zza wielkiej wody od miesięcy planują wielkie obchody skromnych 250 lat swojej państwowości. W jednym ze stanów powstanie wielki park tematyczny, gdzie każdy ze stanów będzie mógł pokazać, czemu jest Najwspanialszym Na Świecie.

Nowe święto, skupione na całej historii polskiej państwowości – od chrztu, przez koronację Chrobrego, Rzeczpospolitą Obojga Narodów, a dopiero kończąc na 1918 i 1989, byłoby faktycznie pierwszym świętem, które opowiada polską historię w sposób najbliższy prawdzie. Z całą jej głębią. Bez martyrologii, samoograniczania się i uczczenia poległych. Czy możemy mieć w końcu jakieś święto, które nie odbywa się na cmentarzach?

Jak powiedział Prezydent Duda – "Nie jesteśmy zbiorowiskiem ludzi czasowo przebywających na tym terytorium. Jesteśmy narodem, który mieszka tutaj od przeszło 1050 lat, mając własną państwowość – ukształtowaną, wybudowaną, na pniu tradycji chrześcijańskiej."

Narodowe święta to mity wprowadzone ustawą. My też potrzebujemy mitu dla Polski u progu 2026 roku, dla tych od polskiego soft power i dla tych którzy w kuluarach budują wpływy Inicjatywy Trójmorza czy Bukaresztańskiej Dziewiątki. Święta to w końcu też narzędzie pracy polityków i dyplomatów na zewnątrz kraju. A ich brak to też narzędzie tych, dla których pracą jest ograniczenie naszych wpływów i możliwości.

W Polsce jednak przydałoby się, aby zostało też narzędziem pracy psychologów, aby stawić opór powszechnym w starszym pokoleniu kompleksom, ojkofobii i niedasizmowi.