Nowy jarmark w Warszawie robi furorę. Jedni zachwyceni, inni przeciwnie
Nowy jarmark w Warszawie robi furorę. Jedni zachwyceni, inni wprost przeciwnie. Fot. Ross Sneddon/Unsplash (Zdjęcie poglądowe)

Nowy jarmark świąteczny w Warszawie wystartował w piątek, 28 listopada, na Placu Centralnym przed Pałacem Kultury i Nauki. W pierwszy weekend jego działalności przybyły prawdziwe tłumy. Odwiedzających przyciąga moc atrakcji oaz ceny. Pojawiły się jednak ostre głosy niezadowolenia.

REKLAMA

Europejczycy od lat uwielbiają jarmarki świąteczne. Polska ma się czym pochwalić, gdyż jarmarki w Krakowie, Wrocławiu czy Gdańsku cieszą się ogromną popularnością. W tym roku do tego grona dołącza Warszawa.

Jarmark w Warszawie robi furorę

Jarmarki są uwielbiane za atmosferę, dekoracje, kolorowe światła, świąteczny klimat, a także bogatą ofertę ozdób i jedzenia. Jak przypomina dziennikarka naTemat.pl Klaudia Zawistowska, historia jarmarków sięga XV wieku i klasycznych niemieckich Weihnachtsmarkt.

Drezno do dzisiaj jest przepiękną stolicą jarmarków. Przy tych zabytkowych kamienicach te domki, światła, zapachy, to zaczyna żyć inaczej. Potem jarmarki ruszyły w Europę – mówiła Zawistowska w programie "Dzień dobry TVN".

W tym roku pod Pałacem Kultury i Nauki stanęło 150 stoisk. W mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo relacji i zdjęć, gdzie można zobaczyć, jak ogromne tłumy przyciągnął jarmark.

Jarmark pod Pałacem Kultury i Nauki. Opinie internautów są podzielone

Frekwencja w pierwszy weekend jarmarku była tak duża, że momentami trudno było się poruszać. Pojawiły się również kolejki do atrakcji takich jak karuzele, a internauci zwracali uwagę na utrudnienia w ruchu drogowym i komunikacji spowodowane zarówno lokalizacją, jak i zainteresowaniem odwiedzających. W sieci zaroiło się od krytycznych komentarzy:

  • "Jak wpadniecie na pomysł, żeby iść na jarmark w Warszawie, to zastanówcie się 2 razy. Ciasnota taka, że nie dało się normalnie przejść. Poza tym wokoło pełno meneli i ogólnie atmosfera taka średnia";
  • "Przejeżdżałem wieczorem przez centrum i to, co się tam działo to był dramat";
  • "Dosłownie każdy jarmark tak wygląda, nieważne czy Warszawa, Wrocław, Katowice czy Gdańsk";
  • "Byłam i czułam się jak na chińskim bazarku. Wszystko i nic";
  • "Nikt nie zastanowił się, co w Warszawie w Centrum takie wydarzenie niesie dla mieszkańców. Wjechać i wyjechać do centrum zajmuje półtorej godziny, korki, bałagan brak policji, parkujący wszędzie samochody. Naprawdę, będąc mieszkańcem Śródmieścia, trzeba stamtąd chyba jak najszybciej uciekać".
  • Nie brakowało jednak również pozytywnych opinii. Wielu odwiedzających podkreślało, że nowy jarmark robi ogromne wrażenie i śmiało dorównuje innym europejskim wydarzeniom.

    Do tej pory głównym jarmarkiem w stolicy był ten przy Barbakanie, który w tym roku również się odbędzie. Przestrzeń przed PKiN została wynajęta przez prywatną firmę Project Market za 380 tys. zł, a organizowany przez nią jarmark objął patronatem prezydent Rafał Trzaskowski.

    W drewnianych budkach można kupić rękodzieło, ozdoby bożonarodzeniowe, produkty rzemieślnicze, regionalne napoje i potrawy. Organizatorzy zapowiadali przystępne ceny.

    Ceny na jarmarku świątecznym w Warszawie

    Jarmark bożonarodzeniowy na Placu Defilad rozpoczął się 28 listopada i potrwa do 1 stycznia. 55-metrowe koło widokowe jest największą taką konstrukcją w kraju. Przejażdżka w gondoli VIP kosztuje 100 zł od osoby. Pozostałe bilety są przystępniejsze. Bilet normalny to koszt 45 zł. Dzieci do 120 cm z atrakcji skorzystają za 30 zł.

    Inne atrakcje na jarmarku w Warszawie to:

  • karuzela wenecka,
  • domek Świętego Mikołaja,
  • gry zręcznościowe dla najmłodszych,
  • strefy eventowe z niespodziankami.
  • Na terenie jarmarku stoi też scena z koncertami, występami artystycznymi i akcjami charytatywnymi. A ile odwiedzający zapłacą za jedzenie? Kubek barszczu można kupić za 5 zł. Serek góralski z dodatkami to koszt kilkunastu złotych, a sam oscypek zaczyna się od ok. 6 zł. Grzaniec kosztuje 20 zł, a zimowa herbata 15 zł.

    Za około 30 zł można zjeść porcję pierogów, pieczoną kiełbasę z dodatkami lub bigos. Duża pajda chleba ze smalcem to wydatek mniej więcej 20 zł.